„Panie doktorze, łykam już tylko 70 tabletek”. O lekomanii w Polsce mówi Bohdan T. Woronowicz
„Facet, jak ma chęć się wyluzować, to bierze flaszkę i cześć. A kobieta, kiedy ma różnego rodzaju problemy – łącznie z tym pijącym mężem – żeby być spokojniejsza, bierze leki”. O lekomanii w polskim wydaniu opowiada dr n. med. Bohdan T. Woronowicz, psychiatra i specjalista psychoterapii uzależnień z Centrum Konsultacyjnego AKMED.
Anna Jastrzębska: Podobno w Polsce tylko ryby nie biorą leków.
Bohdan T. Woronowicz: Niestety to prawda, bo według Narodowego Instytutu Leków Polska znajduje się w ścisłej czołówce europejskich państw, w których spożywa się najwięcej leków i suplementów diety. Z badań wynika, że ludzie w 90 proc. przypadków sami wybierają sobie leki, sami ustalają dawki, coraz więcej osób bierze tabletki na własną rękę. I nie chodzi tylko o agresywnie reklamowane suplementy, znacznie poważniejszym problemem są te leki, które mają działanie psychotropowe.
Od nich można uzależnić się najłatwiej?
Najłatwiej uzależniają takie leki, które działają uspokajająco, przeciwlękowo. To są leki z grupy benzodiazepin. Drugą grupę – i to już jest praktycznie epidemia – stanowią tabletki nasenne, przede wszystkim z tzw. grupy Z. Są one dostępne od ok. 30 lat i kiedyś nam, lekarzom, były reklamowane jako zupełnie bezpieczne. Niestety z czasem okazało się, że są bardzo uzależniające. A trzecia grupa to leki przeciwbólowe, szczególnie opiatowe. Substancje psychoaktywne wchodzą w skład dużej grupy leków przeciwbólowych, więc tu łatwo o uzależnienia. W Stanach to jest już praktycznie epidemia.
Ale to nie są proszki, które można kupić na stacji benzynowej. Przepisują je lekarze.
Zgadza się. U większości osób, które do mnie trafiły, podawanie tych leków zaczynali lekarze. Często nie byli to specjaliści psychiatrzy, tylko lekarze podstawowej opieki zdrowotnej. Na przykład ktoś skarżył się swojemu lekarzowi na problemy ze spaniem i lekarz przepisywał taki lek, nie zastanawiając się często, co może być przyczyną bezsenności, skąd takie stany niepokoju czy lęku, które powinny być diagnozowane przez specjalistów. Być może większość tych osób powinna poddać się psychoterapii, a jeżeli już stosować leki, to doraźnie. W ten sposób ludzie uzależniali się latami – jedni od dużych dawek, gdy małe przestały wystarczać; inni od maleńkich, które ciężko odstawić. Bo trzeba wiedzieć, że tych leków uspokajających, które są przepisywane najczęściej, czyli benzodiazepin, nie powinno się podawać dłużej niż 2-4 tygodnie.
Tylko jak to skontrolować, skoro może je przepisać i internista, i kardiolog.
Tak, i to jest problem. Praktycznie wszyscy, którzy do mnie z przychodzą z uzależnieniem, zaczynali przyjmować te leki zgodnie z sugestią lekarza – jak już powiedziałem, najczęściej lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
Na jakim etapie uzależnienia do pana trafiają?
Trafiają do mnie pacjenci, którzy podejrzewają, że coś jest nie w porządku, przychodzą zapytać, czy to ich branie leków lub picie alkoholu jest już problemem. Przy czym z alkoholem łatwiej sobie poradzić, bo odstawienie przebiega szybciej. Natomiast w przypadku tabletek, jeśli jest to problem zaawansowany, nie ma mowy o nagłym odstawieniu, ono trwa wiele miesięcy. Podam taki przykład. Niedawno miałem pacjentkę, która przyjmowała leki nasenne. Przyszła do mojego gabinetu i niewyraźnym, zamazanym głosem powiedziała: „co godzinę biorę 10 tabletek”.
Chryste.
Niech pani posłucha, co dalej. Pytam ją, co bierze. A ona na to: „10 stilnoxów i 10 klonazepamów” (ten pierwszy to lek z grupy imidazopirydyn stosowany do krótkotrwałego leczenia bezsenności, drugi to lek psychotropowy z grupy benzodiazepin o silnym i długotrwałym działaniu przeciwdrgawkowym i przeciwlękowym – przyp. red.). Wytłumaczyłem jej, że w warunkach ambulatoryjnych jej nie pomogę, bo to wymaga dłuższego odstawiania leków – i to w warunkach szpitalnych. Na tym nasze spotkanie się skończyło. Ale za jakieś 2 tygodnie otwierają się drzwi do gabinetu, wchodzi jakaś znajoma osoba, siada i znów tym zamazanym głosem mówi: „panie doktorze, łykam już tylko 70 tabletek”. Pytam ją, czy była w szpitalu. Na co ona: „nie, ja nie pójdę szpitala”. No więc znów tłumaczę jej, że nie podejmę się leczenia, bo na to potrzeba warunków szpitalnych…
”Jeśli po wypiciu alkoholu nie przyjdziesz do pracy, bo od razu będzie wiadomo, że piłeś, to po leku - trzeba dużego doświadczenia i dobrego oka, żeby wyłapać, że ktoś coś zażył.”
Kiedyś osoba uzależniona musiała chodzić od lekarza do lekarza z różnymi „dolegliwościami”, żeby zdobyć receptę. Dziś może po prostu włączyć komputer i wszystko, czego potrzebuje, kupić w sieci?
Ludzie uzależnieni, którzy już nie chcą chodzić po recepty do lekarzy – bo może lekarze już się na nich poznali – dziś bez większego trudu mogą zdobyć w internecie niemal każdy specyfik. To jest coś, co mnie bardzo zastanawia. Mamy służby, które zajmują się różnymi dziwnymi sprawami, a nie potrafią rozpracować handlarzy lekami w internecie. Podejrzewam, że nie interesują się tematem, który nie zagraża władzy. A przecież wiadomo, że takie ilości leków mogą być zdobywane tylko nielegalnie, dodatkowo handel nimi to jest przestępstwo. Inna sprawa, że ogromne ilości tych leków z internetu to podróbki, które nie działają tak jak powinny…
Lekoman czasem kupi coś na czarnym rynku, ale nie włóczy się po melinach, zwykle jest dobrze ubrany i nie zawala pracy. Dlatego mówi się, że lekomania to „ekskluzywny nałóg”?
Nie powiedziałbym, że ekskluzywny, natomiast trudniejszy do zauważenia, bo nie poznasz po zapachu. W przypadku człowieka, który się przewraca, jest odurzony alkoholem – łatwo rozpoznać problem. Poza tym często jest tak, że osoby uzależnione od alkoholu, które nie leczą się, przeskakują na leki. Jeśli po wypiciu alkoholu nie przyjdziesz do pracy, bo od razu będzie wiadomo, że piłeś, to po leku – trzeba dużego doświadczenia i dobrego oka, żeby wyłapać, że ktoś coś zażył. A jeśli to są małe dawki, to już w ogóle ciężko coś zauważyć.
Kobiety lepiej ukrywają swój problem? Wśród osób uzależnionych od środków farmakologicznych większy jest odsetek kobiet niż mężczyzn.
Na pewno kobiety bardzo dobrze ukrywają swoje uzależnienie i dlatego późno trafiają do specjalisty, późno zgłaszają się po pomoc. Ale jest jeszcze jedna kwestia. Facet, jak ma chęć się wyluzować, to bierze flaszkę i cześć. A kobieta, kiedy ma różnego rodzaju problemy – łącznie z tym , że jej mąż za dużo pije – żeby być spokojniejsza, żeby móc spać, bierze różne leki. Idzie do lekarza, mówi, że źle sypia, odczuwa niepokój. Lekarz ma mało czasu, nie pyta, z czego się to bierze, przepisuje relanium, xanax, nasen czy inną zarazę. I tym sposobem facet nadal pije, a kobieta łyka tabletki i często uzależnia się od nich. Dużym problemem są kobiety w ciąży, które biorą leki na własną rękę. Do specjalistów trafiają one bardzo rzadko, ale – podobnie jak z alkoholem w ciąży – to zjawisko jest obecne.
”Kobiety bardzo dobrze ukrywają swoje uzależnienie i dlatego późno trafiają do specjalisty, późno zgłaszają się po pomoc. Dużym problemem są kobiety w ciąży, które biorą leki na własną rękę. Do specjalistów trafiają one bardzo rzadko, ale – podobnie jak z alkoholem w ciąży – to zjawisko jest obecne.”
Do pana gabinetu zgłasza się coraz więcej osób z uzależnieniem od leków?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że przypadków lekomanii jest więcej, natomiast trzeba wiedzieć, że w tej chwili jest znacznie większa dostępność pomocy. Jest więcej miejsc, które z tego typu uzależnieniami radzą sobie w profesjonalny sposób. Kiedyś były głównie tzw. poradnie odwykowe, dziś mamy wiele poradni terapii uzależnień – trafiają do nich ci, którzy nie radzą sobie z alkoholem, lekami, ale też pracoholicy czy osoby uzależnione od hazardu. Poziom świadczeń i liczba placówek, w których można uzyskać profesjonalną, kwalifikowaną pomoc, jest duża. Mamy tysiące certyfikowanych specjalistów, setki ośrodków, do tego dochodzą grupy samopomocowe. Nasze lecznictwo w zakresie uzależnień stoi na naprawdę wysokim poziomie i powiedziałbym, że jest lepsze niż w wielu krajach starej Europy.
Dr n. med. Bohdan Tadeusz Woronowicz w 1975 r. współtworzył pierwszy w Polsce (i w Europie Środkowo-Wschodniej) psychoterapeutyczny oddział odwykowy dla osób uzależnionych od alkoholu. W latach 1980 – 2014 kierował początkowo oddziałem odwykowym, a następnie stworzył i kierował Ośrodkiem Terapii Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Autor ponad 200 artykułów naukowych i popularnonaukowych oraz książek ( m.in . „Dasz radę. O pokonywaniu uzależnień”, Prószyński 2014). Odznaczony został przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne
zasługi i zaangażowanie w działalności na rzecz ludzi uzależnionych”. Jest także laureatem Nagrody miasta stołecznego Warszawy „w uznaniu zasług dla Stolicy Rzeczypospolitej Polskiej”. Obecnie kieruje Centrum Konsultacyjnym AKMED.
Zobacz także
„Alkoholiczka, która pije wino albo piwo, twierdzi, że nie ma problemu”. Kobiecy alkoholizm
„Pacjenci opowiadają, że kiedy zażywają, czują się bezpieczni, wolni, schronieni, mogą oddychać, czują, że żyją”
„Nie myślę o tym, że nie wezmę już do końca życia. Tylko: dzisiaj nie wezmę, dzisiaj się nie napiję” – mówi 19-letnia Anna
Polecamy
Wielka Brytania: Śmierć pielęgniarki powiązana z przyjmowaniem leku odchudzającego w zastrzykach
Tabletki na migrenę bez recepty i na receptę. Przegląd
Jak przebiega leczenie migreny? Farmakoterapia i nie tylko
„Wszyscy moi dilerzy byli lekarzami”. Kelly Osbourne obnaża wstrząsającą prawdę o celebryckich odwykach
się ten artykuł?