Przejdź do treści

„Będziemy odchodzić od technologii, a skupiać się na powrocie do naturalnego kontaktu człowieka z człowiekiem. Takie skin to skin w psychologii” – mówi psycholożka Monika Winek

Monika Winek psycholożka i psychoterapeutka Poradni dla Dzieci i Młodzieży INTRA oraz koordynatorka punktu informacyjno-konsultacyjnego dla osób w kryzysie Stowarzyszenia OPTA / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

O tym, czy robot może rzeczywiście pomóc w diagnozie psychologicznej dzieci, jak zmiana sposobu ich wychowania i struktur rodzinnych wpływa na zachowanie dziecka oraz o nowych kierunkach w psychologii i ich przyczynach rozmawiamy z Moniką Winek, psycholożką i psychoterapeutką Poradni dla Dzieci i Młodzieży INTRA oraz koordynatorką punktu informacyjno-konsultacyjnego dla osób w kryzysie Stowarzyszenia OPTA.

 

Marianna Fijewska: Zespół psychiatrów i specjalistów ds. robotyki z Uniwersytetu Cambridge obserwował interakcję 28 dzieci w wieku od 8. do 13. roku życia z robotem humanoidalnym. Każde dziecko spędzało z robotem sam na sam 45 minut – interakcja polegała na rozmowie i dotykaniu czujników, w które wyposażone były kończyny robota. Czujniki rejestrowały pracę serca, ruchy głowy i gałek ocznych. Okazało się, że interakcje dzieci z robotem były bardzo pomocne w procesie diagnostycznym, a news o tym niezwykłym badaniu w ubiegłym miesiącu obiegł cały świat. Czy uważasz, że roboty to przyszłość psychologii dziecięcej?

Monika Winek: Zanim odpowiem na twoje pytanie, chciałabym wskazać jasną różnicę między diagnozą a pomocą psychologiczną. Robot nie zastąpi człowieka, jeśli chodzi o pracę terapeutyczną, ale może być pomocny w procesie diagnozy. Robot, o którym rozmawiamy, był w stanie zmierzyć tętno i policzyć ruchy gałek ocznych – żaden terapeuta tego nie potrafi.

Ponadto był przyjazny dla dzieci – wszystkie oceniły interakcje z nim jako miłe doświadczenie.

Zatem dlaczego nie korzystać z takich pomocy technologicznych? Niedawno na Dworcu Centralnym w Warszawie pojawił się robot wydający kawę. Kilkoro moich klientów specjalnie w tym celu udało się na dworzec i z dużą ekscytacją opowiadało o tym w gabinecie. Mam na myśli dorosłych klientów! Wyobrażam sobie, że dla dzieci spotkanie z takim robotem jest jeszcze większym i przyjemniejszym przeżyciem. Zresztą nie bez przyczyny badani wybrali właśnie dzieci w okresie tzw. latencji. Osoby powyżej 13. roku życia to już nastolatkowie, którzy mogliby niechętnie „gadać do pudła”, z kolei dzieci poniżej 8. roku życia nie mają jeszcze ustrukturyzowanych zachowań społecznych. Oznacza to, że trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby się z nimi dogadać. Terapeuta musi wykazywać się ogromną elastycznością i kreatywnością. Nie sądzę, by sposób podejścia do mniejszych dzieci udało się „ubrać” w powtarzalny algorytm, a co za tym idzie, aby robot był w stanie skutecznie przeprowadzić taką interakcję.

„Niektórzy pacjenci życzą sobie, żeby w trakcie psychoterapii terapeuta coś z nimi skutecznie 'zrobił'. Terapia nie jest leczeniem zęba” – dr Krzysztof Ciepliński / pexels

W opisie badania czytamy, że dzieci chętniej mówiły robotowi o swoich problemach, np. dotyczących dręczenia w szkole, niż osobom dorosłym. Dlaczego?

W gabinecie psychologicznym bardzo trudno przekonać tak młodego człowieka, by chciał rozmawiać o trudnych sprawach. Relacja „gabinetowa” jest relacją stworzoną sztucznie i w przypadku dzieci nie służy temu, by się uzewnętrzniać. Nastolatkowie z kolei są znacznie bardziej oswojeni z zawodem psychologa lub psychiatry – wiedzą, po co przyszli, a często gros ich znajomych także uczestniczy w terapiach, więc rozmawiają o tym w szkole. Ale młodsze dzieci tej konwencji nie rozumieją, dlatego łatwiej otworzą się przed robotem, z którym się bawią. Sytuacja zabawy nie kojarzy im się z czymś zagrażającym.

Czy robot-diagnosta może pojawić się w psychologii dziecięcej w ciągu najbliższych lat?

Myślę, że to kwestia dalszej przyszłości. Nie dlatego, że byłoby to nieprzydatne, ale dlatego, że inaczej oceniam aktualny trend w środowisku psychologów i psychiatrów. Wydaje mi się, że w najbliższym czasie będziemy odchodzić od technologii, a skupiać się na powrocie do naturalnego kontaktu człowieka z człowiekiem. Takie „skin to skin” w psychologii.

To dlatego, że ostatnie trzy lata były „online’owe”?

Dlatego, że ostatnie półtorej dekady było ekranowe, cyfrowe i izolujące. Pandemia tylko to wzmocniła, ale sam trend zaczął się już wcześniej. Coraz więcej rodzin z dziećmi migruje, mieszka z dala od dziadków czy kuzynostwa, dzieciaki w pierwszych latach życia spędzają czas wyłącznie z rodzicami, wiele kontaktów odbywa się online… Innymi słowy, od mniej więcej półtorej dekady coraz mniej obserwujemy rodzin, które wychowują dzieci, jak dawniej – w otoczeniu dużej rodziny i z intensywnym etapem „podwórkowym”, który charakteryzuje się całą masą spontanicznych, naturalnych, bezpośrednich kontaktów.

Po czym wnioskujesz, że w psychologii dziecięcej rozpoczął się wielki odwrót od ekranów?

Choćby po tym, że ostatnio wśród terapeutów coraz większą popularność zyskuje technika zwana Original Play. To już druga popularna technika terapeutyczna oparta na zabawie, obok Play Therapy. Gdy uczestniczyłam w szkoleniu dotyczącym OP, czułam, jakby ktoś wpuścił świeże powietrze do zatęchłej piwnicy. „Tego nam trzeba!” – myślałam i myślę tak nadal.

OP to technika zabawy pierwotnej, która ma rozwijać sferę emocjonalną, społeczną i psychofizyczną. Przypomina zabawę młodych zwierząt – terapeuta i grupa dzieci przewalają się na materacach w zupełnie spontaniczny sposób. OP zawsze towarzyszy mnóstwo śmiechu. Sama technika wyrosła na kanwie amerykańskich badań, podczas których sprawdzano, która grupa chomików osiągnie lepsze wyniki w różnego rodzaju testach – grupa, która nie ma w klatce karuzeli, czy grupa, która ją ma i w „wolnym czasie” może się swobodnie bawić.

Oczywiście okazało się, że druga grupa osiąga znacznie lepsze wyniki, a grupa pierwsza popada w apatię. Inne badania dowodzą, że mózg podczas zabawy, która nie jest ustrukturyzowana, lecz zupełnie spontaniczna, taka jak OP, działa podobnie jak podczas snu. Z kolei aktywizowanie struktur głębokich, potrzebnych nam do uczenia się, jest możliwe właśnie wtedy, gdy mózg będzie miał możliwość tej specyficznej aktywności, która występuje podczas snu oraz spontanicznej zabawy.

Wszyscy mamy dość lęku, zakazów i nakazów. Przychyliłabym się do postulatu o uważności na swoje dziecko i zaufaniu do osób, które cenimy

Jak rozumiem, Original Play opiera się też na fizycznym kontakcie dzieci ze sobą nawzajem oraz z terapeutą.

Owszem, dotyk z drugim człowiekiem jest nam potrzebny do życia i po prostu przyjemny. Moja koleżanka pracuje metodą Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, która polega m.in. na tym, że dzieci i terapeuta wzajemnie masują sobie plecy. Powiedziała, że podczas jednych warsztatów podeszła do niej 17-letnia dziewczyna z autyzmem z rodziny zastępczej i z wielkimi emocjami zapytała: „Ciociu, czy mogłabyś mnie jeszcze pomasować?”. Widać było, jak wielka jest w tym dziecku potrzeba dotyku, choć zwykle uważa się, że osoby ze spektrum autyzmu od dotyku stronią. Z tych wszystkich powodów uważam, że trendy związane z powrotem do naturalności, pierwotności, cielesności będą dominowały w psychologii dziecięcej najbliższych lat, na rzecz odsuwania tego, co cyfrowe.

Mój mąż prowadzi lekcje językowe. Podczas najgorszych momentów pandemii zaproponował uczniom zajęcia online, a później wracał do lekcji „na żywo”. Jednak część rodziców zdecydowała, by dzieci pozostały w trybie zdalnym, bo tak im było łatwiej ogarnąć domowe obowiązki. Czy przestrzegałabyś rodziców przed takimi rozwiązaniami, przynajmniej wtedy, gdy nie są one konieczne dla zachowania zdrowia?

Jedyne, przed czym aktualnie przestrzegam rodziców, to przed „przestrzeganiem” właśnie. Za dużo tego było w ostatnim czasie – ciągle jakieś ostrzeżenia… Wystarczy. Wszyscy mamy dość lęku, zakazów i nakazów. Przychyliłabym się jedynie do postulatu o uważności na swoje dziecko i zaufaniu do osób, które cenimy. Skoro cenimy nauczyciela naszego dziecka, a on zwraca uwagę na potrzebę lekcji na żywo, to może warto go posłuchać. Nie podchodziłabym jednak do kwestii zajęć cyfrowych jak do czegoś absolutnie zakazanego. Jeśli dziecko ma w ogóle nie mieć lekcji, które lubi, lub mieć je w formie zdalnej, to zapewne lepiej, by miało je w formie zdalnej. Możemy też zapytać dziecko wprost, czy woli mieć lekcję zdalną, czy na żywo, z tym że dziecko bardzo często wyczuwa nastrój rodziców i odpowiada tak, jak woli mama czy tata. Warto więc zadać to pytanie w sposób absolutnie niepodszyty własnymi preferencjami.

Terapeuta musi wykazywać się ogromną elastycznością i kreatywnością. Nie sądzę, by sposób podejścia do mniejszych dzieci udało się „ubrać” w powtarzalny algorytm, a co za tym idzie, aby robot był w stanie skutecznie przeprowadzić taką interakcję

A jak w ogóle rozmawiać z dzieckiem o jego potrzebach dotyczących kontaktów z innymi, kontaktów z naturą czy powrotem do tej pierwotności i spontaniczności, o której mówiłaś?

Dzieci wysyłają nam sygnały dotyczące tego, czego potrzebują. Będą to inne sygnały w zależności od etapu rozwoju – przedszkolak będzie chciał trzymać nas za rękę i całować na pożegnanie. Z kolei nastolatek spali się ze wstydu, jeśli zechcemy dać mu buziaka w obecności kolegów, ale za to w domu będzie niespodziewanie wskakiwał nam na plecy, jak młode dzikie zwierzę. Moja córka w ten sposób okazuje swoją potrzebę kontaktu oraz bliskości i choć jest to bolesne dla pleców, uwielbiam, gdy to robi.

Co może zrobić rodzic, by wzmacniać ten spontaniczny, pierwotny kontakt z dzieckiem?

Warto od czasu do czasu położyć się na dywanie i zobaczyć, co zrobi nasze dziecko. Mniejsze pewnie zacznie się na nas wdrapywać, a większe trochę się zdziwi, ale tak czy inaczej, będzie to początek jakiejś interakcji. Można zamknąć oczy i powiedzieć o swoim doświadczeniu: „Ależ bym się położyła na plaży! Chciałabym, by woda obmywała mi nogi! Albo w lesie, między trawami i posłuchała, jak śpiewają ptaki…”. Dziecko jakoś się do tego odniesie – werbalnie bądź fizycznie. Dalej potrzeba już tylko naszej uważności.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?