„Weekendowe picie jest romantyzowane. Chcemy siebie widzieć z kieliszkiem wina na werandzie. Chcemy się bawić, toastować” – o tym, czy można pić tylko w weekendy i być uzależnionym, mówi psycholożka Paulina Dyrda
– Zbyt łatwo picie przyjmujemy jako część polskiej kultury. Pijesz, gdy się smucisz. Pijesz, gdy jesteś szczęśliwy. Pijesz na stypie. Pijesz na weselu – zauważa Paulina Dyrda, psycholożka Sieci Klinik Psychologiczno-Psychiatrycznych PsychoMedic.pl, z którą rozmawiamy o weekendowym alkoholizmie, uzależnieniu równie groźnym, co picie codzienne. – Alkohol powoduje, że wyłączamy myślenie i odczuwanie – ostrzega.
Ewa Podsiadły-Natorska: Można pić tylko w weekendy i być uzależnionym?
Paulina Dyrda: To jest w Polsce trudny temat, ale tak, choć mam świadomość, że większość osób, które przeczyta moją wypowiedź, pomyśli: „O czym ona w ogóle mówi, przesadza, przecież wszyscy piją i są zadowoleni”. Na picie, również w dużych ilościach, jest społeczne przyzwolenie. Tymczasem można być uzależnionym, pijąc tylko w weekendy, ponieważ jednym z kryteriów uzależnienia jest regularność i powtarzalność. A często też przymus. W takiej sytuacji tylko czekamy na weekend i nie wyobrażamy sobie, żeby spędzić go bez alkoholu. Tłumaczenie często brzmi tak: „Przecież niczego nie zawalam, w poniedziałek wstaję do pracy, wykonuję swoje obowiązki, więc nie mam problemu”. Weekendowe picie jest wśród ludzi zromantyzowane.
Co to znaczy?
Chcemy siebie widzieć z kieliszkiem wina na werandzie. Chcemy się bawić, toastować. Bo jeśli byłoby to picie każdego dnia, które doprowadziłoby nas do takiego przymusu, że pilibyśmy płyn do spryskiwaczy na ławce w ciemnym parku, to nikt nie miałby wątpliwości, że jest to alkoholizm. Ale jeśli oszukujemy się, mówiąc, że przecież pijemy bardzo drogi alkohol i wyłącznie w weekendy, to właśnie jest romantyzowanie nałogu. I to jest pierwszy krok do tego, żeby nie dostrzec sygnałów świadczących o uzależnieniu.
Przez społeczne przyzwolenie na picie nie widzimy, że ktoś w naszym otoczeniu ma problem z alkoholem? Nie włącza nam się lampka: zaraz, upijamy się w każdą sobotę?
Nie, bo w naszej kulturze alkohol jest głęboko zakorzeniony. Jako dzieci lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych obserwowaliśmy swoich rodziców, wujków, dziadków, dla których to był nieodzowny element życia. Tłumaczymy się, że pijemy w innym celu niż oni. Dawniej picie często miało charakter patologiczny, np. do pracy szło się pod wpływem alkoholu i pod jego wpływem zajmowało się dziećmi. Obecnie większość z nas nie chodzi do pracy po spożyciu. A jeśli zajmujemy się dziećmi, to upewniamy się, że chociaż jedna osoba w domu jest trzeźwa. Co jednak nie zmienia faktu, iż dużym problemem jest to, że alkoholem ludzie regulują napięcie emocjonalne.
Po czym poznać, że ktoś jest weekendowym alkoholikiem?
Po skutkach. Po tym, w jaki sposób podchodzimy później do alkoholu, jak go traktujemy, czym on dla nas się staje. Proszę zobaczyć, jakie sygnały wysyłamy naszym dzieciom – pokazujemy, że regulujemy emocje alkoholem, bo inaczej nie potrafimy. Zapisujemy dzieci na treningi umiejętności społecznych (TUS-y), uczymy je radzenia sobie ze złością, lękiem, smutkiem, pytamy o uczucia. Jesteśmy fantastyczni w mówieniu o tym! Zachęcamy dzieci, aby „przytulały” swoje emocje, uczymy konstruktywnych strategii radzenia sobie z nimi, po czym sami jesteśmy zupełnie nieświadomi. Nie mamy pojęcia, co zrobić z innym uczuciem niż złość i radość. Jeżeli mamy sytuację, w której czujemy wstyd, wyrzuty sumienia, stres, to jaki przekaz wysyłamy dzieciom? Rozwiązaniem jest alkohol, który doskonale redukuje napięcie. Jak już powiedziałam – picie jest romantyzowane: „Kochanie, zrób mi drinka, bo miałem taki ciężki dzień w pracy”.
Albo sami sobie nalewamy.
Dokładnie. Oczywiście alkohol spożywa się też po to, żeby mieć większą odwagę w towarzystwie, aby się rozluźnić. Pojawia się euforia. Natomiast dzieciom pokazujemy, że alkohol z jednej strony to zakazany owoc, a z drugiej – atrybut dorosłości. Nastolatek uważa więc picie za wspaniałą sytuację społeczną, towarzyską, dlatego po niego sięga. Alkohol stał się też pretekstem przynależności do grupy; jeśli taki nastolatek się zbuntuje, powie, że nie pije, to będzie odrzucony, wykluczony – a to jest coś, czego młodzi boją się najbardziej.
Często słyszy pani w swoim gabinecie: „Piję w każdy weekend, chyba mam problem”? A może wychodzi to na jaw w toku terapii?
Rzadko zdarzają się sytuacje, żeby ktoś przyszedł i powiedział: „Mam problem z weekendowym alkoholizmem”. Za mało jeszcze o tym mówimy, że picie w każdy weekend – nawet jeśli tylko w weekend – to pierwszy krok do uzależnienia. Zdarza się natomiast, że ktoś przyznaje, że w sobotę czy niedzielę „zapija” problemy. To w gabinecie wychodzi bardzo szybko, gdy pada pytanie: „Jak radzisz sobie z emocjami?”. Widać wtedy, że osoba stojąca w obliczu jakiejkolwiek nieprzyjemnej emocji nie umie sobie z nią poradzić. Po prostu nie ma takich umiejętności.
W dzieciństwie nie słyszeliśmy na przykład: „doświadczasz odrzucenia”. Nikt nam nie mówił, co i jak udźwignąć. Nasi rodzice zamiatali emocje pod dywan. Matki przeżywały uczucia za nas, ojcowie czasem też. Taka osoba nie ma więc żadnej świadomości, że są różne uczucia – i że wszystkie są nam potrzebne i dają nam jakąś informację. Wykształciliśmy w sobie mechanizmy obronne. Tymczasem emocje musimy „dożyć”. Zamykanie ich w sobie powoduje, że wracają do nas jak bumerang. Niestety mechanizmy obronne, które wykształciliśmy w dzieciństwie, nie dorastają razem z nami. Nowych, bardziej dojrzałych po prostu trzeba się nauczyć.
”Można zdecydować: „Dzisiaj jest piątek, jutro nie mam ważnych spraw, więc spotkam się ze znajomymi, pójdziemy do klubu”. I w porządku. Problem zaczyna się wtedy, gdy najpierw myślimy: „Chcę się napić, więc tak to zaplanuję, by to zrobić””
Co kończy się tym, że sięgamy po alkohol, aby udźwignąć to, co czujemy…
Nawet jeśli robimy to tylko w weekendy. Bo jeśli nie mamy pojęcia, jak sobie z czymś poradzić, to od tego uciekamy. A środki odurzające są najlepszym sposobem, żeby uciec od emocji.
Chcemy choć na chwilę zapomnieć?
Żeby zapomnieć, żeby wmówić sobie, że to wszystko nie jest aż tak straszne. Alkohol powoduje, że wyłączamy myślenie i odczuwanie.
Jeśli w poniedziałek myślę: „Byle do soboty, pójdę sobie do klubu albo usiądę na kanapie z lampką wina i się wyluzuję”, to jest pierwszy sygnał ostrzegawczy?
Ważna jest – jak już wspomniałam – regularność i powtarzalność. Problem jest wtedy, kiedy nie ja kontroluję picia, a picie zaczyna kontrolować mnie. Z tym wiąże się podporządkowanie picia pod różne wydarzenia. Bo można zdecydować: „Dzisiaj jest piątek, jutro nie mam ważnych spraw, więc spotkam się ze znajomymi, pójdziemy do klubu”. I w porządku. Problem zaczyna się wtedy, gdy najpierw myślimy: „Chcę się napić, więc tak to zaplanuję, by to zrobić. Albo pójdę tam, gdzie on będzie. Mam kilka zaproszeń i wybiorę opcję, gdzie alkohol na pewno będzie dostępny. Lub ktoś prosi mnie o pomoc, ale odmawiam, bo muszę się napić”.
A kłamstwo? Oszukuję bliskich, bo wolę się napić, niż spotkać się z nimi i nie pić.
Właśnie. Niebezpieczne staje się picie w ukryciu. Pojawia się często poirytowanie, jeżeli mam weekend i nie jest możliwe, żebym się napił/napiła. Możemy też natrętnie myśleć o piciu w weekendy; już w poniedziałek żyję tylko tym, że już zaraz jest środa, więc zaraz będzie piątek i będę mogła/mógł się napić. Weekendowe picie może być rozszerzone na wolne dni.
”Dzieciom pokazujemy, że alkohol z jednej strony to zakazany owoc, a z drugiej – atrybut dorosłości. Nastolatek uważa więc picie za wspaniałą sytuację społeczną, towarzyską, dlatego po niego sięga”
Wypieramy problem?
Bardzo często. My alkoholowi niepotrzebnie nadajemy duże znaczenie. Przyjeżdżamy do znajomych, krewnych i słyszmy: „No co ty, ze mną się nie napijesz?”, więc pijemy. Bo robią to wszyscy dookoła. Nawet interesy robimy przy alkoholu. Często wręcz osoby niepijące są wykluczone. Niektórzy bywają przymuszani do picia. Ja to widzę nawet na gruncie prywatnym; gdy jedna osoba w towarzystwie nie pije, to zaraz padają pytania: „Prowadzisz? Bierzesz jakieś leki?”. Ktoś taki jest postrzegany jako dziwak. Jak ktoś, kto się nie integruje. Na kobiety patrzy się podobnie. „Ona jest taka fajna, wyluzowana, lubi się napić”. Tak samo zachowuje się osoba uzależniona od narkotyków – zaprasza ludzi, tłumacząc sobie, że przecież robią to wszyscy. My uwielbiamy, kiedy każdy w towarzystwie pije, bo nawet jeśli ja będę robiła głupoty po alkoholu i nawet jeśli mam problem, to zaraz sobie wytłumaczę: „Ale przecież nie jestem z tym sama”. To jest bardzo niebezpieczne. Łatwo picie przyjmujemy jako część polskiej kultury. Pijesz, gdy się smucisz. Pijesz, gdy jesteś szczęśliwy. Pijesz na stypie. Pijesz na weselu.
Nagradzasz się piciem…
O, tak. Mam wrażenie, że wielu ludzi zamieniło miłość do życia na miłość do alkoholu. To moim zdaniem bardzo duży problem.
Samemu można się z tym uporać? Przerwać pętlę picia?
Zawsze zachęcam do terapii, ale pierwszą rzeczą jest szczere odpowiedzenie sobie na pytania: „Czy reguluję swoje emocje alkoholem? Czy piję tylko podczas biesiadowania, czy może za każdym razem, kiedy jest mi smutno, kiedy jest mi źle albo jestem sama?”. To są bardzo niebezpieczne sygnały. Sęk w tym, że wiele osób odczuwa duży „wstyd społeczny” – szczególnie kobiety – dlatego nie rozpoczynają terapii alkoholowej, grupowej. Zalecam wtedy terapię indywidualną, żeby specjalista ocenił sytuację i nauczył nas, jak możemy radzić sobie z emocjami w sposób konstruktywny.
Która płeć częściej pije weekendowo?
To znowu zależy, bo nie wszyscy się do tego przyznają, nie każdy podejmuje terapię, leczy się itd. Kobiety na pewno uzależniają się szybciej, to wynika z czynników biologicznych i fizjologicznych. Faktem jest również, że kobiety współcześnie piją więcej niż kiedyś, jest na to większe przyzwolenie w społeczeństwie. Niestety. Ale weekendowe picie pozostaje problemem obu płci.
Paulina Dyrda – psycholożka dorosłych i dzieci. Pracuje z pacjentami z zaburzeniami lękowymi, zaburzeniami nastroju, depresją oraz z osobami ze spektrum autyzmu. Prowadzi trening umiejętności społecznych (TUS), wczesne wspomaganie rozwoju, wsparcie i psychoedukację w zakresie wzmacniania umiejętności rodzicielskich i rozwoju kompetencji wychowawczych oraz trening zastępowania agresji. Jest praktykiem w zakresie psychologicznej diagnozy. Przyjmuje w Sieci Klinik Psychologiczno-Psychiatrycznych PsychoMedic.pl.
Czy weekend zawsze świętujesz z kieliszkiem czegoś mocniejszego?
Zobacz także
„Wszyscy dookoła widzieli we mnie super towarzyską, zaradną dziewczynę. Nikt nie zdawał sobie sprawy, ile mojej uwagi zajmuje picie” – mówi Asia Skwierczyńska, znana jako Sober Polish Girl
„Nie ma różnicy, czy siedzi przede mną osoba uzależniona od telefonu, czy alkoholu. Będą mieć te wymówki” – mówi Krzysztof Piersa, terapeuta uzależnień
Łukasz Tchórzewski: „NoLo jest iskierką, która zwiastuje być może większą falę trzeźwienia, ale to wciąż nisza”
Polecamy
Elle Macpherson brutalnie szczerze o zmaganiach z alkoholizmem. „Myślałam o szampanie z noworodkiem na rękach”
„Teraz radzę sobie o wiele lepiej”. Amanda Bynes po latach zmagań z problemami zdrowia psychicznego stara się wrócić do formy
„Wiek pierwszego kontaktu drastycznie się obniżył i dziś dotyczy nawet dzieci 7-, 8-letnich”. Z seksuolożką Aleksandrą Żyłkowską rozmawiamy o pornografii
Tom Holland żyje w trzeźwości od blisko trzech lat. Teraz stworzył… piwo bezalkoholowe
się ten artykuł?