Przejdź do treści

Otuleni dymem o zapachu mango. „Co piąty rodzic nie interesuje się tym, czy jego dziecko pali” – mówi prof. Robert Mróz

"Co piąty rodzic nie interesuje się tym, czy jego dziecko pali" / fot. Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?

Każdego dnia w Polsce zaczyna palić pół tysiąca nieletnich. Pierwsze dymkowe razy zazwyczaj mają miejsce za szkołą, pod balkonami czy w piwnicach. „Bo koledzy też palą”, „bo w domu zawsze są papierosy rodziców”. – Z każdym wdechem dymu tytoniowego młodzi dostarczają swoim płucom mieszaninę ponad 7 tys. substancji szkodliwych dla zdrowia. To są trucizny, substancje rakotwórcze – mówi prof. Robert Mróz, pulmonolog z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

 

Ewa Wojciechowska: Polska ma jeden z najwyższych odsetek nastoletnich palaczy w całej Europie. Niedługo czeka nas nowa epidemia?

Prof. dr hab. n. med. Robert Mróz: Badania Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wskazują, że co roku po pierwszego papierosa sięga 180 tys. nieletnich. To przekłada się na 4 mld wypalonych papierosów w ciągu roku. Ponadto około 30 proc. dzieci jeszcze przed ukończeniem 15. roku życia przynajmniej raz zapaliło papierosa. Najbardziej martwi mnie, że te zjawiska nie maleją, a młodzi coraz chętniej sięgają po wyroby tytoniowe. Naukowcy przewidują, że w ciągu najbliższej dekady liczba palących nastolatków się podwoi. Trzeba tu też zaznaczyć, że obecnie mamy do czynienia nie tylko z papierosami, ale również z nowatorskimi wyrobami tytoniowymi czy e-papierosami, które w ostatnich latach stały się bardzo popularne wśród młodzieży. Ten trend mnie bardzo boli, bo palenie jakichkolwiek produktów nikotynowych jest bardzo szkodliwe, a skutki mogą być trudne do wyolbrzymienia.

Jakimi substancjami karmimy nasze płuca z każdym zaciągnięciem się papierosem?

Z każdym wdechem dymu tytoniowego dostarczana jest im mieszanina ponad 7 tys. substancji szkodliwych dla zdrowia. To są trucizny, substancje rakotwórcze takie jak np. metale ciężkie, akroleina, benzopiren, nikiel, arsen, naftyloamina, chlorek winylu i wiele innych. One powodują w układzie oddechowym zapalenie, które następnie prowadzi do rozwoju raka płuc czy przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP). Kompozycja tych substancji oddziałuje jednak nie tylko na układ oddechowy, układ sercowo-naczyniowy, nerwowy, skórę, odległe skutki narażenia na dym tytoniowy znaleźć możemy praktycznie w każdym narządzie naszego ciała. Poprzez palenie papierosów ułatwiamy również rozwój nowotworom narządów odległych płucom. Narażamy się więc m.in. na rozwój raka żołądka, trzustki, nerek, pęcherza moczowego czy krtani.

Prof. dr hab. n. med. Robert Mróz / arch. prywatne

Uzależnienie od nastoletnich lat sieje więc w organizmie totalne spustoszenie…

Przede wszystkim młody organizm jest znacznie podatniejszy na rozwój tych chorób, ponieważ jest wrażliwszy na skutki uboczne palenia papierosów. Mianowicie zapalenie w układzie oddechowym spowodowane wdychaniem dymu tytoniowego to zapalenie postępujące. Rozwijająca się choroba obturacyjna jest więc chorobą zarówno postępującą jak i nieodwracalną.

Następnym aspektem jest palenie wśród młodych alergików i astmatyków. Istnieją niezbite dowody na to, że w układzie oddechowym osób, które swoją przygodę z papierosami rozpoczęły już w młodym wieku, dochodzi do przebudowy układu oddechowego. U dzieci astmatycznych ta przebudowa w negatywnym sensie jest znacznie szybsza i trwalsza, a przebieg astmy – zarówno w młodym jak i późniejszym wieku -– jest znacznie cięższy również ze względu na nieodwracalność tych zmian. Mówię tu przede wszystkim o pogrubieniu i zwężeniu dróg oddechowych, przebudowie ściany oskrzeli, jak i pękaniu pęcherzyków płucnych czy naczyń płucnych, czyli tworzeniu się rozedmy. Te przemiany mają charakter nieodwracalny, co przekłada się na przebieg zarówno astmy oskrzelowej oraz wydolności oddechowej.

Co roku po pierwszego papierosa sięga 180 tys. nieletnich. To przekłada się na 4 mld wypalonych papierosów w ciągu roku. Ponadto około 30 proc. dzieci jeszcze przed ukończeniem 15. roku życia przynajmniej raz zapaliło papierosa

Co pan powie w takim razie na nową, „zdrowszą wersję” papierosów? Myśląc o współczesnych nieletnich palaczach, widzę nastolatka z elektronicznym papierosem w ręku, otulonego dymem o zapachu mango, crèmu brûlée, truskawki czy gumy balonowej. Według danych po ten rodzaj papierosów sięga niemal co trzeci nastolatek. To lepszy wybór?

To jest mniej szkodliwa wersja papierosa, tak bym to ujął. Przede wszystkim najważniejsza dla zdrowia jest szkodliwość wynikająca z dymu tytoniowego, który jest generowany przez tradycyjne papierosy. To tam jest te 7 tys. szkodliwych substancji. Natomiast zarówno w e-papierosach, jak i w tak zwanych „podgrzewaczach tytoniu” nie dochodzi do procesów spalania, więc ich szkodliwość jest znacznie mniejsza. Po podgrzaniu wkładu tytoniowego – czy w przypadku elektronicznego papierosa olejku – pojawia się mgiełka, którą można się zaciągnąć. Oczywiście wszystko, co wdychamy poza świeżym powietrzem, jest potencjalnie szkodliwe. Substancje takie jak glicerol zawarty w e-papierosach to też czynniki, które drażnią układ oddechowy.

Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zaaprobowała nowatorskie produkty nikotynowe w terapii uzależnień i rzucania palenia jako podejście o mniejszej szkodliwości. Musimy jednak rozgraniczyć tutaj dwie rzeczy. Używanie tych produktów w podejściu o redukcji szkodliwości ma sens i jestem tego zwolennikiem u palaczy papierosów, szczególnie gdy mają trudność z zerwaniem nałogu. Niestety w naszym kraju środki doustne pomagające w terapii takie jak tabletki są nierefundowane, co powoduje, że ich dostępność jest ograniczona, cena wysoka, a skuteczność na poziomie 25 proc. też jest niewystarczająca. Przez ten pryzmat możemy rekomendować u tradycyjnych palaczy tego typu terapię, mając na względzie, że jest to przejściowa forma do całkowitego rzucenia palenia.

Jaka jest druga strona medalu?

Niepokojącym trendem jest zaczynanie przygody z nikotyną od tych nowatorskich produktów, co przede wszystkim skutkuje uzależnieniem wśród nastolatków. Musimy bardzo ostrożnie podchodzić więc do podejścia ograniczonego ryzyka w terapii uzależnienia, jakim jest nikotynizm tak, by jednocześnie nie propagować tych produktów wśród młodzieży. Inaczej może dać to odwrotny efekt i skutkować przejściem do tradycyjnych papierosów. Należy brać też pod uwagę to, że stopień uzależnienia we wczesnym wieku jest znacznie silniejszy niż u osób, które zaczęły związek z nikotyną po 18. czy 20. roku życia. Mówię to nie tylko w oparciu o naukowe publikacje, ale również o własne doświadczenie.

Osoba paląca od kilku lat ma jeszcze szansę na cofnięcie niekorzystnych zmian w swoim organizmie, jeśli rzuci palenie, czy to tylko mrzonka?

W każdym wieku i na każdym etapie uzależnienia należy zdecydowanie rzucać palenie. Przyjęto, że tak zwane dziesięć „paczkolat”, czyli tzw. odpowiednik palenia dwudziestu papierosów dziennie przez dziesięć lat, wykazuje obciążenie istotne dla rozwoju chorób takich jak POChP czy nowotworów. Pamiętajmy jednak, że każdy „paczkorok” jest już znaczącym czynnikiem rozwoju chorób płuc oraz loadingiem kancerogennym. Natomiast przyjęto, że po dziesięciu latach od zaprzestania palenia ryzyko rozwoju raka płuc wraca do takiego samego stanu jak u osoby, która nigdy nie paliła.

Młodzi coraz chętniej sięgają po wyroby tytoniowe. Naukowcy przewidują, że w ciągu najbliższej dekady liczba palących nastolatków się podwoi

Z badań wynika, że palenie rozpoczynają najczęściej dzieci, w których domach pali się papierosy. Kiedyś do palenia zachęcały reklamy uśmiechniętych ludzi z papierosem w ręku. Paliły kobiety w ciąży, palili też nagminnie rodzice osób urodzonych w latach 80., 90., a zakaz palenia w zamkniętych pomieszczeniach wszedł w życie dopiero w 2010 roku. Nikt nie mówił wtedy o biernym paleniu. Jak ono wpłynęło na zdrowie obecnych 30. i 40. latków?

Stopień szkodliwości palenia biernego jest porównywalny z paleniem czynnym. Różnica zależy jedynie od stopnia ciężkości narażenia na dym tytoniowy. Z tego powodu działanie, z którym mamy do czynienia w ciągu ostatnich lat, czyli oczyszczanie naszego środowiska z dymu tytoniowego, jest celowe i skuteczne. Nasze otoczenie, biura, przystanki autobusowe, kina, restauracje, samoloty są wolne od papierosów. Pamiętam swoje pierwsze loty samolotem, które wyglądały tak, że po jednej stronie był rząd dla palaczy, a po przeciwnej rząd dla niepalących. Dzisiaj wydaje się to absurdalne, jednak palenie było powszechne i postrzegane jako coś trendy. Palili nie tylko aktorzy, ale nawet sportowcy.

Wszelkie działania zmierzające do ograniczenia działania palenia biernego mają więc absolutny sens i cieszę się, że pod tym względem jesteśmy na dobrej drodze. Natomiast jeśli chodzi o palenie wśród nastolatków powinniśmy się wstydzić. W mass mediach wiele mówi się o różnych tematach ideologicznych, natomiast nie wspomina się zupełnie o narażeniu na dym tytoniowy i nikotynizm. Ten aspekt nie jest w ogóle brany pod uwagę, a to istotny problem, który będzie skutkował w niedalekiej przyszłości słabszym poziomem naszej zdrowotności względem innych krajów. To nie jest dobry kierunek.

Co powinno się zmienić, by liczba palaczy się zmniejszyła?

Przede wszystkim zawodzi edukacja, która jest na niewystarczającym poziomie. Powinniśmy wprowadzić programy profilaktyczne na poziomie narodowym, które byłyby głośne zarówno w mass mediach, w szkole, ale również w domu. Rodzice mają tutaj trudną do przecenienia rolę. Proszę sobie wyobrazić, że ponad 20 proc. rodziców nie interesuje się tym, czy dziecko pali, czy nie. Zaledwie 1/3 naszych nastolatków twierdzi, że ich rodzice są przeciwni nałogowi. Natomiast 1/3 rodziców nie wie, czy ich dzieci używają e-papierosów, czy palą zwykłe papierosy. Świadomość rodziców to z jednej strony przykład, który młodzież wynosi z domu, jeżeli sami rodzice palą albo nie zwracają uwagi na palenie dziecka. Możemy mieć także do czynienia z buntem przeciwko rodzicom i uciekanie w dorosłość, więc i jedno, i drugie podejście jest ważne. Rodzice muszą zacząć zdawać sobie sprawę z tego, że to, czy dzieci zaczną palić papierosy w wieku nastoletnim, czy nie, przełoży się na ich zdrowie i dalsze życie.

Druga kwestia to fiskalizacja. Bezwzględnie im wyższe ceny, tym dostęp szczególnie wśród nastolatków do tych używek jest mniejszy. Ceny produktów nikotynowych w Europie Zachodniej są znacznie wyższe niż w Polsce, co też jest jednym z decydujących wpływów na spadek nikotynizmu wśród dzieci i młodzieży w innych państwach.

Był pan w zespole naukowców, który przez kilkanaście lat przeprowadzał międzynarodowe badania postaw studentów medycyny wobec palenia tytoniu. W badaniach wykazano, że do młodych ludzi nie trafiają ostrzeżenia o chorobach, a dotychczasowe programy edukacyjne są nieskuteczne. W jaki sposób w takim razie do nich dotrzeć?

Niestety, ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że dotychczasowo powielane argumenty o paleniu, aktywności fizycznej i unikaniu zagrożeń jako wpływu na zdrowie i przyszłe życie, osoby kilkunasto- czy dwudziestoparoletniej niezbyt interesuje. Młodzi ludzie nie myślą o tym, jak będzie wyglądało ich życie w wieku 40., 50. lat. Oni żyją tu i teraz. Bardziej trafiają do nich treści estetyczne takie jak to, czy palacz brzydko pachnie, czy gorzej wygląda i pachnie jego skóra, czy pachnie źle całe jego otoczenie. To trafia do młodych ludzi, a nie to, czy rozwinie się (bądź nie) nowotwór w połowie ich życia. Tu właśnie leży problem. Bez położenia w Polsce nacisku na tego typu narodowe programy profilaktyczne cały czas pod tym względem będziemy ogonem Europy.

 

Prof. dr hab. n. med. Robert Mróz – pulmonolog, Kierownik II Kliniki Chorób Płuc i Gruźlicy Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?