Przejdź do treści

Pandemia pogłębiła problemy osób z zaburzeniami odżywiania. Niepokojące wyniki badań komentuje psychodietetyczka

Pandemia koronawirusa a zaburzenia odżywiania
Pandemia pogłębiła problemy osób z zaburzeniami odżywiania. Niepokojące wyniki badań komentuje psychodietetyczka/ Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?

Pandemia koronawirusa negatywnie odbiła się na zdrowiu dziewięciu na dziesięć osób z zaburzeniami odżywiania – wskazują wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z Northumbria University w Newcastle. A jak wygląda sytuacja w Polsce? Czy wiadomo coś o sytuacji osób walczących z tego typu problemami? O swoich obserwacjach opowiada psychodietetyczka i nauczycielka akademicka Monika Kroenke.

Wpływ pandemii koronawirusa na zburzenia psychiczne

Pandemia wirusa SARS-CoV-2 w mniejszym lub większym stopniu pozostawia ślad w każdym z nas – z tym stwierdzeniem trudno dyskutować. Już na przełomie marca i kwietnia badacze z Uniwersytetu Warszawskiego sprawdzili, jak zagrożenie epidemiologiczne wpływa na zdrowie psychiczne Polaków. Z przeprowadzonych przez nich badań wynikało, że blisko 40 proc. osób w wyniku załamania dotychczasowego porządku doświadczyło objawów charakterystycznych dla zespołu stresu pourazowego. Podobne rezultaty przyniosły badania brytyjskich psychiatrów.

Eksperci biją na alarm, że „koronawirus podobnie jak wojna czy inne kryzysy, może być przeżyciem grupowej traumy i mieć konsekwencje dla zdrowia psychicznego jednostek w przyszłości”. Obserwowane w czasie pandemii zmniejszone poczucie kontroli, zwiększone poczucie izolacji społecznej, niskie poczucie wsparcia społecznego niekorzystnie wpłynęły zwłaszcza na pacjentów z już stwierdzonymi zaburzeniami psychicznymi. A badania zrealizowane przez specjalistów z Wydziału Psychologii Northumbrii pokazały, że jeśli chodzi o tę ostatnią grupę, „koronawirusowe” miesiące okazały się szczególnie trudne dla osób mierzących się z zaburzeniami odżywiania.

Aleksandra Serocka

Dodatkowy stres zaostrza problemy osób z zaburzeniami odżywiania

Psycholodzy Dawn Branley-Bell i dr Catherine Talbot przeprowadzili ankietę wśród osób w całym kraju, które cierpią z powodu zburzeń z grupy „eating disorders”, leczą się z tego powodu lub wychodzą z choroby. Wyniki wbijają w fotel: blisko 90 proc. badanych przyznało, że ich objawy nasiliły się w czasie pandemii, a ponad 30 proc. z nich zgłosiło, że symptomy pogorszyły się znacząco. Nic dziwnego – nie od dziś wiadomo, że stres to bardzo niebezpieczny czynnik, który drastycznie zwiększa ryzyko wystąpienia bądź pogłębienia zaburzeń odżywiania. Zwłaszcza silne i przewlekłe napięcie może przyczynić się do zaburzeń apetytu, które mogą mieć nieodwracalne skutki.

Zgłębiając odpowiedzi uczestników, psycholodzy odkryli, że negatywne konsekwencje wynikają przede wszystkim z zakłóceń w następujących sferach życia: rutyna dnia, czas spędzony z przyjaciółmi i rodziną, dostęp do leczenia, zaangażowanie w aktywność fizyczną. Relacje w tradycyjnych i społecznościowych także były wymieniane jako źródło niepokoju ze względu na zwiększone zainteresowanie jedzeniem, przyrostem masy ciała i ćwiczeniami w czasie przymusowej bądź dobrowolnej izolacji domowej.

Choć w Polsce nie zostały przeprowadzone jeszcze żadne badania w tym temacie (a przynajmniej wyniki żadnych ekspertyz nie zostały do tej pory opublikowane), podobne obserwacje poczyniła psychodietetyczka Monika Kroenke – absolwentka pięcioletnich studiów dietetycznych na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, która na co dzień pracuje z osobami cierpiącymi m.in. na bulimię, anoreksję; niedowagę, otyłość, alergie pokarmowe i choroby przewodu pokarmowego.

– Obserwując sytuację w poradniach zdrowia psychicznego, widzimy wyraźnie, że konsultacje dla osób z zaburzeniami odżywiania w czasie pandemii są bardzo potrzebne. Osoby te doświadczają dodatkowego stresu związanego z faktem, że ich rzeczywistość bardzo się zmieniła – mówi specjalistka.

„Dla pacjentów początek epidemii był trudniejszy”

Jak łatwo się domyślić, szczególnie dużym wyzwaniem okazały się pierwsze tygodnie epidemii. Nie dość, że pojawił się bodziec stresowy o nieznanym dotychczas zasięgu, to życie większości z nas zmieniło się diametralne. Jakby tego było mało, osoby zmagające się z rozmaitymi zaburzeniami psychicznymi, będące wcześniej pod stała opieką specjalistów, miały utrudniony dostęp do profesjonalnego leczenia.

– Najtrudniejszy dla pacjentów był początek epidemii, a decydowały o tym kwestie organizacyjne. Nie było wtedy do końca wiadomo, czy i w jaki sposób konsultacje będą się odbywały. Wszystkie grafiki uległy zmianie, pacjent, który wiedział, że widzimy się zawsze np. w czwartek o 15, nie mógł mieć tej pewności. Wszystko się zburzyło, zdestabilizowało. I jak wynika z moich obserwacji, te pierwsze tygodnie epidemii rzeczywiście u wielu osób skutkowały wzrostem niepokoju czy zaostrzeniem pewnych objawów – opowiada psychodietetyczka. Zaznacza przy tym: – Utrudniony kontakt bądź brak kontaktu ze specjalistami oczywiście nie na wszystkich wpłynął w ten sam sposób. Dużo zależało od tego, na jakim etapie leczenia był pacjent. Ci bardziej zaawansowani w leczeniu z reguły umieli lepiej poradzić sobie z tą sytuacją, bo pewne rzeczy już mieli przepracowane.

Pierwsza faza koronawirusa w kraju wiązała się również z faktem, że naturalna aktywność fizyczna wynikająca ze stylu życia wielu osób została wywrócona do góry nogami. Ograniczenia spowodowane zagrożeniem epidemicznym, obowiązek domowej izolacji stały się problemem nie tylko dla tych, którzy zazwyczaj byli aktywni i nie wyobrażali sobie doby bez wizyty na siłowni czy zajęciach fitness, ale też dla tych, których jedyną aktywnością fizyczną w ciągu dnia był spacer z domu do samochodu.

– To wzbudzało duży niepokój u osób z zaburzeniami odżywiania – nie ma wątpliwości Kroenke.

Jak pamiętamy, początek epidemii był związany także z paniką zakupową i „zaowocował” półkami sklepowymi świecącymi pustkami. Ryż, makaron, kasza i inne produkty o długiej przydatności do spożycia stały się artykułami „pierwszej potrzeby”. Dla osób z zaburzeniami odżywiania był to kolejny stresor.

– Do mnie jako dietetyczki docierały sygnały, że był problem z dostępnością różnych produktów spożywczych. To było trudne dla pacjentów, że rzeczy, które byli przyzwyczajeni jeść, są nieosiągalne lub trudne do dostania. Samodzielne bilansowanie jadłospisu w oparciu o zupełnie inne produkty może być dla pacjentów cierpiących na zaburzenia odżywiania zadaniem wyjątkowo problematycznym. Często nawet zmiana producenta używanego produktu, a przez to odrobinę odmienny jego skład może być rzeczą zupełnie nie do zaakceptowania.

Kolejnym elementem, który przyczynił się do pogorszenia sytuacji osób cierpiących na problemy ze spektrum „eating disorders”, była zmiana zachowań związanych z przygotowywaniem i spożywaniem posiłków. W wielu przypadkach osoby borykające się z zaburzeniami odżywiania unikają jedzenia wraz z rodziną, ograniczaniu przyjmowanie pokarmów w towarzystwie innych ludzi.

– Sytuacja zamknięcia, brak możliwości wyjścia z domu była stresująca dla wszystkich, nie tylko osób, które mają zaburzenia odżywiania. Natomiast fakt, że posiłki trzeba jeść z rodziną czy innymi domownikami, wzmożona obserwacja nawyków związanych ze spożywaniem pokarmów była dla pacjentów szczególnie uciążliwa – podsumowuje psychodietetyczka.

anorektyczka

 „Na ten moment sytuacja wydaje się opanowana”

Wielu ekspertów uważa dziś, że długofalowe konsekwencje pandemii dla zdrowia psychicznego są trudne do oszacowania. Specjaliści z dziedziny psychiatrii snują domysły, że może pojawić się nowa kategoria diagnostyczna dla specyficznych zaburzeń będących następstwem tej niezwyczajnej sytuacji. Jeśli jednak chodzi o możliwości udzielania pomocy osobom doświadczającym zaburzeń odżywiania, na ten moment w Polsce sytuacja wydaje się opanowana. Mówi Kroenke:

Pacjenci mają dziś ponownie jakąś stałość, sytuacja wygląda lepiej, również system teleporad i i innych niż do tej pory form kontaktu jest pacjentom lepiej znany. Wiedzą, że nawet jeśli nie będzie możliwości spotkać się osobiście, to nie wyklucza to możliwości konsultacji zdalnej. To uspokaja. Tak naprawdę więc można powiedzieć, że przez pandemię otworzyło się wiele możliwości współpracy, ten system zaczął fajnie działać i co być może będzie miało jakieś pozytywne skutki w przyszłości. Na pewno jednak dziś nie zauważam, by pacjenci byli poszkodowani przez tę sytuację – uważa specjalistka.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?