Podzielisz się swoją miesiączką?
Czy tłumaczenie dorosłemu mężczyźnie, że miesiączki nie można porównywać z defekacją, ma jakikolwiek sens? – zastanawia się Natalia Grubizna, edukatorka seksualna, proseksualna.pl.
Krystyna Romanowska: Przyznam, że zdarzyło mi się w internecie wdawać w dyskusję z dorosłymi (podkreślam: dorosłymi) mężczyznami, którzy przy okazji toczącej się dyskusji o ubóstwie menstruacyjnym nagminnie porównywali miesiączkę do defekacji.
Natalia Grubizna: Bardzo mnie interesuje, skąd w ogóle biorą się tego typu poglądy. Myślę, że wbrew powszechnemu dostępowi do informacji, menstruacja jest wciąż tajemnicą, tajemnicą jest to, jak działa. Mężczyznom, ale też kobietom, nie przekazuje się adekwatnej wiedzy. W dalszym ciągu w szkole podczas zajęć na temat okresu (które często prowadzą reprezentantki jakiejś firmy produkującej podpaski) chłopcy są wypraszani. Nie ma to większego sensu, bo brak edukacji formalnej obróci się przeciwko nim w przyszłości. Chłopców, którzy są ciekawi, skazuje się na edukację nieformalną, czyli wymianę informacji między rówieśnikami. Skutkuje to tym, że muszą posiłkować się domysłami, usłyszanymi stereotypami, a nie potwierdzonymi faktami. Jaki jest tego efekt? Tworzą sobie w głowach narrację, która w przyszłości wcale nie będzie dla nich korzystna np. w kontekście tworzenia związków damsko-męskich.
Jak wytłumaczyć, że miesiączka nie jest defekacją?
Niestety, nie widzę przestrzeni, żeby to tłumaczyć, ponieważ byłoby to naprawianie jakiegoś błędu z głębokiej przeszłości, kiedy zachodziła socjalizacja tego mężczyzny. Potrzeba prywatności wokół miesiączki jest w jakiś sposób naturalna, ale konsekwentne odsuwanie chłopców od niej, odmawianie edukacji, jest dużym wychowawczym błędem.
Przecież to nie jest chłopacka rzecz…
Nie chłopacka, ale warto o tym wiedzieć. Bo jeżeli ten brak wiedzy połączymy z niewybrednymi żartami na temat menstruacji, to w głowie chłopca tworzy się przedziwny obraz, w którym dominuje obrzydzenie (wspomniane skojarzenie z defekacją) zamiast traktowania tego zjawiska w sposób naturalny. Oczywiście kontakt z czyjąkolwiek krwią jest dla wielu osób (na poziomie fizjologii) czymś odrzucającym i niepożądanym. Reakcja ta wykształciła się w ludziach ewolucyjnie, ponieważ obcowanie z krwią może wiązać się z pewnym zagrożeniem dla naszego zdrowia. Natomiast niedopuszczalne jest budowanie narracji, że krew miesiączkowa jest bardziej brudna, szkodliwa niż normalna.
”Dla wielu osób kontakt z czyjąkolwiek krwią jest (na poziomie fizjologii) czymś odrzucającym i niepożądanym. Reakcja ta wykształciła się w ludziach ewolucyjnie, ponieważ obcowanie z krwią może wiązać się z pewnym zagrożeniem dla naszego zdrowia. Natomiast niedopuszczalne jest budowanie narracji, że krew miesiączkowa jest bardziej brudna, szkodliwa niż normalna”
W tym zjawisku obrzydzenia wobec miesiączki krzyżują się chyba dwie postawy: niechęci (wręcz pogardy wobec kobiet) i niewiedzy na temat ewolucji, o której mówimy. Zresztą do dziś (wywodzimy się z tego samego patriarchalnego zaplecza kulturowego) w wielu społecznościach miesiączka jest pretekstem do traktowania kobiet jako „tych gorszych”. Menstruacja i to, co się dzieje wokół niej, stwarza argument, dlaczego kobieta może być mniej wartościowa niż mężczyzna.
Do tego mamy dochodzą żarty wokół zespołu napięcia przedmiesiączkowego, których sedno jest takie, że kobietom nie można ufać, bo zawsze są pod wpływem hormonów. Konsekwencją tego jest nietraktowanie kobiecej złości czy frustracji serio. Zdecydowanie potrzebujemy rozbrojenia mitu, że miesiączka to coś wyjątkowego – przy czym „wyjątkowy” znaczy tu „gorszy”. Jednak mężczyźni nie bardzo chcą wejść w tę przestrzeń, bo mogli by się za dużo dowiedzieć i za dużo zrozumieć – to mogłoby spowodować, że historie na temat „gorszości” kobiet przestałyby mieć sens.
Co ma powiedzieć mama chłopca, jeżeli on zobaczy jej zakrwawioną podpaskę?
„To jest podpaska, mama ma miesiączkę. Miesiączka jest wtedy, kiedy wyściółka dna macicy się złuszcza, jest to oznaka, że mama jest zdrowa”. To, że kogoś coś nie dotyczy, nie oznacza, że nie będzie się z tym stykał na poziomie społecznym. Ba, zdarza się, że nawet dorosłe miesiączkujące kobiety, nie wiedzą, na czym ten cykl polega, wiedzą tylko, że mają się do niego przygotować, kupując podpaski. Takiej kobiecie trudno będzie przekazać wiedzę komuś innemu.
Jak socjalizować chłopców poprawnie wobec miesiączki jednocześnie jej nie seksualizując? Jak mówić chłopcom, że miesiączka jest jakimś etapem w życiu twojej koleżanki/siostry, ale ona nadal jest dziewczynką, a nie kobietą, która teraz „musi się dobrze prowadzić i unikać chłopców”?
Narracja o „stawaniu się kobietą” i „unikaniu chłopców” jest bardzo szkodliwa. Bo co to właściwie znaczy „stać się kobietą”, gdy ktoś na poziomie emocjonalnym i psychicznym nadal pozostaje dzieckiem, które ma swoje dziecięce priorytety? Celebracja czy zaznaczenie tego, że coś ważnego stało się z ciałem dziewczynki, może mieć różne wymiary i niekoniecznie prowadzić do właściwych postaw. Bo jeżeli robimy z pierwszej miesiączki teatr z czerwoną różą, tortem i przytuleniem przez tatusia, a następnym etapem jest opresyjność i komunikat: „teraz musisz się chronić” – to jest to stawianie dziecka w świetle reflektorów i bombardowanie negatywnym przekazem, budowaniem poczucia zagrożenia. Pierwsza miesiączka jest jedną z wielu zmian, których ta dziewczynka doświadczy w okresie dojrzewania i warto o niej mówić, niekoniecznie przypisując jej tak ogromne znaczenie.
”Nie mając wiedzy, chłopcy rozmawiają ze sobą (także o tym, jak wygląda seks i że dzieci rodzą się z pępka), tworząc masę mitów, które się błyskawicznie utrwalają. O ile jednak dorastając, modyfikujemy czy weryfikujemy swoje obrazy na temat seksu, o tyle te o miesiączce często nie ulegają zmianie”
Są dorośli mężczyźni, którzy uważają, że krew menstruującą da się zatrzymać, ściskając mięśnie dna miednicy. I myślę sobie: to naturalne, że mają takie przekonanie, skoro nikt im nigdy mechanizmu menstruacji dokładnie nie opisał.
Nie mając wiedzy, chłopcy rozmawiają ze sobą (także o tym, jak wygląda seks i że dzieci rodzą się z pępka), tworząc masę mitów, które się błyskawicznie utrwalają. O ile jednak dorastając, modyfikujemy czy weryfikujemy swoje obrazy na temat seksu, o tyle te o miesiączce często nie ulegają zmianie. Trudno jest dojrzeć do właściwego spojrzenia na miesiączkę, skoro pozostaje ona dla płci męskiej w sferze tabu. Rzadko też mężczyźni kontestują ten stan rzeczy – wolą pozostać w niewiedzy. Bo to od nich także zależy, czy będą chcieli zmienić swoje nastawienie do menstruacji. Że zaciekawią się, bo to zjawisko dotyczy bliskich im osób. A kobiety muszą też być gotowe na to, żeby się tym fragmentem swojego życia podzielić. Chociaż rozumiem, że może być to trudne, skoro np. mama tej kobiety mówiła córce: „ukrywaj podpaski przed ojcem, żeby go nie zawstydzić”.
Kto w rodzinie powinien opowiadać o miesiączce? Zawsze mama czy może to być tata?
To zależy, z kim dziecko ma lepszy kontakt. Zwykle odbywa się to jednak na liniach: matka-córka, ojciec-syn. Natomiast na pewno oboje rodzice powinni być przygotowani do takiej rozmowy. Cała edukacja dotycząca cielesności powinna się odbywać od małego i w sposób jak najbardziej naturalny. Niech środki menstruacyjne będą na zewnątrz, nie chowajmy ich wstydliwie, upychając na tyłach szuflady. Jeżeli mówimy swoim partnerom czy partnerkom: „mam okres, dzisiaj muszę sobie poleżeć pod kocem” – niech to będzie normalne wydarzenie w życiu.
Jeżeli kobieta spotyka mężczyznę i szybko wnioskuje, że jest on w grupie raczej tych, którzy się brzydzą menstruacji, to ma dać sobie spokój, bo nie będzie z niego dobrego partnera na życie (a może nawet jednorazowego seksu)?
Często dyskomfort wynika z niezrozumienia drugiego człowieka. Ważne jest, co nastąpi potem. Czasami pierwsza reakcja jest niepożądana, ostra, nieprzyjemna. Jeżeli jednak ten mężczyzna zastanowi się nad tym, skąd taka reakcja się u niego wzięła i czy może coś z nią zrobić, dowiedzieć się więcej i zrozumieć – może być dobrym materiałem na partnera. W końcu to ktoś, kto zastanawia się nad sobą i swoimi reakcjami. Odwrotnie niż ten, który pozostaje przy swoim zacietrzewieniu i niechęci do menstruacji.
Jakie jest nasze marzenie o idealnym męskim podejściu do menstruacji?
Akceptacja. Choć to nie znaczy, że każda kobieta potrzebuje opieki czy specjalnego traktowania w tym czasie. Co to oznacza? Ze mężczyzna nie poniża kobiety, jeżeli ma okres, nie wywraca oczami, że „to znowu są te dni”. Niektóre kobiety mogą potrzebować opieki, przejęcia części obowiązków domowych (w tym zakupów: podpasek i czekolady), inne – chcą po prostu zostawienia ich w spokoju.
Zobacz także
„Kaja Godek upodlona menstruacją”. Hanna Lis i Pani Miesiączka zareagowały na wpis działaczki
„Krew nas zalewa!”. Największe organizacje walczące z wykluczeniem menstruacyjnym jednoczą siły
„Nie chcę rozmawiać o swojej miesiączce jak o czymś odrażającym, bo przecież taka ona nie jest. To normalna funkcja biologiczna mojego ciała” – mówi Clara Henry, szwedzka blogerka, autorka książki „Tak, mam okres, a co?”
Polecamy
Zbadają ból menstruacyjny u nastolatek. „Mówienie im, by po prostu się z tym pogodziły, nigdy nie będzie pomocne”
„Pokażmy siłę i solidarność”. FEDERA prosi o podpaski i pieluchomomajtki dla osób dotkniętych skutkami powodzi
„Pogadamy jutro, dostałam okresu”. Ewa Swoboda zwraca uwagę na pomijany aspekt kobiecych zmagań
Top trzy asany na bolesne miesiączki. Małgorzata Kobus: „Przyniosą ci ulgę i zmniejszą dolegliwości”
się ten artykuł?