Przejdź do treści

Polska, kraj hipochondryków. „Wiele osób nigdy nie poznaje diagnozy, bo nie trafiają do psychiatry”

na zdjęciu: kobieta opiera się głową o ścianę, tekst o Polakach hipochondrykach - Hello Zdrowie
Polska, kraj hipochondryków. „Wiele osób nigdy nie poznaje diagnozy, bo nie trafiają do psychiatry” /fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?

Z przeprowadzonych w ramach kampanii „Pobierz zdrowie” badań wynika, że 19 proc. respondentów choruje na hipochondrię. Psychiatra Anna Krawczyk-Syguda opowiada o chorobie, jej pułapkach, wpływie na życie i sposobach na radzenie sobie z nią.

 

Anna Korytowska: Jak powszechna w Polsce jest hipochondria?

Anna Krawczyk-Syguda: Na pewno to schorzenie, które w Polsce jest niedodiagnozowane. Statystyki, które się pojawiają, zaliczają je często do ogółu zaburzeń lękowych. Tymczasem hipochondria jest znacznie szersza, a skala zjawiska nie jest do końca poznana. Wiele osób nigdy nie poznaje diagnozy, bo nie trafiają do psychiatry.

Co zatem składa się na hipochondrię?

Mówiąc o hipochondrii mamy na myśli grupę zaburzeń, które w klasyfikacji ICD-10 należą do  zaburzeń występujących pod maską somatyczną. Wyróżniamy zaburzenia z somatyzacją, które polegają na tym, że pacjent zgłasza wielorakie, zmienne objawy somatyczne, które nie układają się w żaden konkretny zespół chorobowy. Pacjent skupia się na objawach i poszukuje diagnozy. Chodzi po lekarzach, robi różnego rodzaju badania, cały czas odczuwając symptomy. Druga grupa to zaburzenia hipochondryczne – pacjent ma przekonanie o tym, że ma konkretną chorobę, to zazwyczaj utrwalone przekonanie o występowaniu maksymalnie dwóch chorób, ale konkretnych, nazwanych. Pacjent jest o nich przekonany i szuka potwierdzenia diagnozy u lekarzy. Chce konkretnej terapii na chorobę, której nie ma. Nie pomagają zapewnienia lekarza, czy wyniki badań.

Obie postacie zdaje się bardzo wpływają na życie osoby dotkniętej hipochondrią.

Mogą je determinować. Z tego powodu, że pacjent odczuwa ból lub inne objawy choroby. Wiąże się to z dużym cierpieniem, myśleniem o tym, często z rezygnacją ze swoich aktywności. Kolejną kwestią są finanse – chodzenie po kolejnych specjalistach, robienie badań prywatnie jest kosztowne. Terminy na NFZ są długie, pacjent chce odpowiedzi jak najszybciej, dlatego decyduje się na prywatną diagnostykę. Często jest tak przekonany o swojej chorobie, że nie tylko rezygnuje z hobby i spotkań ze znajomymi, ale nie podejmuje nawet pracy.

Anna Krawczyk-Syguda - Hello Zdrowie

Anna Krawczyk-Syguda /fot. archiwum prywatne

A propos znajomych. Jak trudne dla otoczenia jest towarzyszenie osobie chorej na hipochondrię?

To zależy od aspektu osobowościowego konkretnej osoby. Niektórzy wycofują się z otoczenia, zamykają w sobie, przeżywają to, co im się dzieje w samotności. Ale są jednostki, które cały czas mówią i zalewają otoczenie wątpliwościami, komentarzami, wracają do tematu. Oba rodzaje zachowań mogą być niepokojące i obciążające dla otoczenia.

Katarzyna Kożuch-Sajdak:

Czy ta choroba może mieć swoje pułapki?

Przede wszystkim chory może znaleźć się w błędnym kole przez swoją determinację. Pacjent nie spocznie, dopóki nie dostanie potwierdzenia choroby. W międzyczasie coraz więcej będzie czytał o chorobie i coraz więcej objawów czuł. Skupia się na sobie i wpada w błędne koło odczuwania, diagnozowania i interpretacji objawów. Ale pułapką może być także to, że kiedy realnie coś się zadzieje, otoczenie to przeoczy, a pacjent nie dostanie adekwatnej diagnozy. Zaburzenia pod postacią somatyczną nie wykluczają tego, że pacjentowi faktycznie może się coś dziać somatycznie. Lekarz rodzinny, do którego pacjent notorycznie przychodzi po kolejne skierowania, albo rodzina mogą potraktować skargi niepoważnie. Pułapką może być uśpienie czujności i zrzucanie każdej dolegliwości na karb hipochondrii. Kolejną pułapką jest to, że pacjenci albo nie trafiają w ogóle do psychiatry, albo trafiają do niego bardzo późno. Bywa i tak, że pacjent mimo sugestii nie chce iść do psychiatry. Mówi, że boli go na przykład w klatce piersiowej albo odczuwa pieczenie nóg i nie uważa, że psychiatria jest dziedziną, która mu pomoże. Dużo zależy od tego, jak zostanie pacjentowi doradzona taka konsultacja.

Z czego może wynikać hipochondria?

Etiologia jest wieloczynnikowa. Możemy tu wymienić cechy osobowościowe, doświadczenia  z przeszłości, takie jak choroba bliskiej osoby, problemy zdrowotne z przeszłości, wpływy systemu rodzinnego, zaburzenia lękowe występujące w rodzinie. Duży wpływ ma również szeroki dostęp do informacji – czytanie o zdrowiu, analiza objawów, szukanie diagnoz oraz kult młodości i zdrowia w kulturze popularnej.

Co może zrobić osoba chora, żeby w porę sobie pomóc?

Żeby realnie sobie pomóc musi mieć wgląd w siebie i krytycyzm. Jeżeli osoby chore nie dostaną komunikatu od lekarza neurologa, internisty, czy jakiegokolwiek innego, to być może nie będą w stanie sobie pomóc. Komunikat nie powinien jednak brzmieć: nic panu nie jest, musi pan iść do psychiatry. Lekarz powinien empatycznie porozmawiać z pacjentem, spokojnie wytłumaczyć, że objawów jest dużo, że warto skonsultować to ze specjalistą z dziedziny psychiatrii, bo być może odpowiedź jest tam. Jeżeli komuś drętwieją nogi, to szuka odpowiedzi u neurologów, ortopedów. Psychiatra nie jest pierwszym lekarzem, do którego się umawia. Dopóki osoba chora nie dostanie podpowiedzi, komunikatu, że powinna skonsultować to z jeszcze jednym specjalistą, to może o tym nie pomyśleć.

Lekarze są uwrażliwieni na tyle, żeby kierować pacjentów do psychiatrów?

To jest trudne pytanie. Myślę, że lekarze są uwrażliwieni, ale ogrom pracy i jej tempo są tak duże, że nie mają przestrzeni na tę wrażliwość. To oczywiście nie jest tłumaczenie, ale niestety tak to w praktyce wygląda.

Czy otoczenie może być pomocne dla osoby chorej na hipochondrię? Co powinno zaalarmować bliskich?

Ciągłe mówienie o chorobie, objawach, wizytach lekarskich. To, że osoba mówi, że lekarze się nie znają, że badania nic nie pokazują. To, że jej życie zaczyna się kręcić wokół stanu zdrowia i to determinuje jej poczynania. Kiedy dochodzi do zaniedbania innych aspektów życia. Te wszystkie zachowania powinny zaalarmować bliskich. Ważne jest jednak, aby do osoby chorej podeszli z empatią, a nie z oskarżeniem. Warto, żeby porozmawiali, zaproponowali psychologa, psychiatrę. Mam wielu pacjentów, którzy przez lata szukali diagnozy, wykonywali po kilka razy te same badania, byli zmęczeni całą diagnostyką i swoim stanem zdrowia. Po włączeniu leczenia psychiatrycznego, objawy po kilku miesiącach ustały. Kluczowe jest jednak empatyczne podejście z każdej ze strony.

Psychoterapia jest wskazana przy hipochondrii?

Jak najbardziej. Preferowanym nurtem jest terapia poznawczo-behawioralna.

To zaburzenie, które da się wyleczyć?

Jestem zdania, że każde leczenie musi mieć swój początek i koniec. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak zaawansowane są objawy. Najlepsze efekty osiąga się poprzez połączenie psychoterapii i farmakoterapii. Warto jednak zaznaczyć, że pacjent nie powinien przyjmować leków do końca życia. Leki mają go uwolnić od objawów i dać przestrzeń na pracę psychoterapeutyczną.

 


Anna Krawczyk-Syguda – lekarz specjalista psychiatra, w trakcie specjalizacji z psychiatrii dzieci i młodzieży. Studiowała na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Specjalizuje się w leczeniu: zaburzeń depresyjnych, lękowych, związanych ze stresem, PTSD; zaburzeń i chorób psychicznych dzieci i młodzieży.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?