Port naczyniowy, czyli chemioterapia bez cierpienia. Dla kogo?
Leczenie onkologiczne to jeden z najcięższych etapów pozbywania się raka. Wywołuje dużą ilość bolesnych skutków ubocznych, wyniszcza system odpornościowy, wypala żyły przy wlewach. To ostatnie można ominąć stosując porty do chemioterapii, jednak w Polsce nadal nie są one zbyt popularne.
Port naczyniowy: co to?
Port naczyniowy umieszcza się pod obojczykiem, dzięki czemu lekarze mają stały dostęp do żył pacjenta. Jest ukryty pod skórą i pozostaje niewyczuwalny, wiec pacjenci mogą go nosić nawet przez kilka lat. Jest on rozwiązaniem na bolesne wlewy i wypalanie żył. Jednak w Polsce nadal nie jest zbyt popularny, a u osób, które go posiadają, często robi się normalne wkłucia, bo placówki nie posiadają igieł do portów. Dlaczego tak się dzieje, skoro w innych krajach porty to standard przy leczeniu nowotworów?
Port naczyniowy: dla kogo?
Wynika to nie tyle z dostępności, co przeszkolenia specjalistów. Wiele zależy też od onkologa, który podejmuje decyzję o założenie portu. „Od początku leczenia bezwzględnie potrzebują ich pacjenci ze słabymi żyłami obwodowymi i ci, których czeka długie leczenie” – mówi dr Janusz Meder, onkolog i prezes Polskiej Unii Onkologii w rozmowie z „ Gazetą Wyborczą”.”Brakuje anestezjologów, chirurgów i radiologów interwencyjnych przygotowanych do wszczepiania portów. – Zajmuje się tym niewielu specjalistów. Trzeba przeprowadzić kilkaset zabiegów, aby robić to dobrze i bezpiecznie” – dodaje.
Port naczyniowy: problemy z obsługą
Umiejętność obsługi takich portów wchodzi w zakres czynności pielęgniarek. Są szkolone w ramach studiów, jednak tylko dodatkowe kursy pozwalają na zdobycie kompletnej wiedzy o obsłudze tego urządzenia. Kolejnym problemem jest dostępność igieł, która wynika z ich ceny (sztuka kosztuje kilka złotych). Jednak dopóki szpital nie jest przystosowany do obsługi portów i nie posiada specjalistycznego sprzętu, kursy są zbyteczne.
Czy znasz kogoś, kto ma wszczepiony port naczyniowy?
Port naczyniowy: co zrobić by pacjent nie tracił szansy?
„Pacjent po wszczepieniu portu powinien być pod opieką stałego zespołu lekarzy i pielęgniarek w jednym miejscu. Długoterminową chemioterapię NFZ powinien finansować tylko w placówkach, które zapewniają opiekę nad chorym z portem. Na razie jednak wśród kierownictwa szpitali pokutuje przekonanie, że porty oznaczają dla nich duże koszty. Kiedyś tak było, dziś NFZ w pełni refunduje i dobrze wycenia urządzenie i pracę z nim związaną” – tłumaczy dr Misiak. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za wszczepienie ok. 2,5 do ok. 3 tys. zł. Wizyty związane z eksploatacją również są refundowane.
Opracowano na podstawie Wyborcza.pl
Polecamy
Dlaczego księżna Kate nie straciła włosów podczas chemioterapii? Specjalistka wyjaśnia
Księżna Kate: „Jeszcze nie wyszłam na prostą (…) W złe dni jestem słaba, zmęczona i muszę odpocząć”
Nie jest lekarzem, ale udziela porad medycznych na TikToku. Rzecznik Praw Pacjenta złożył zawiadomienie w sprawie pseudomedyka
Chemioterapia paliatywna szansą na wydłużenie życia pacjentów nowotworowych
się ten artykuł?