Przejdź do treści

Posłanka Gajewska na obrady Sejmu zabrała synka. Internauci: „Czy to przedszkole?”

Na zdjęciu posłanka Aleksandra Gajewska z dzieckiem w sejmie- HelloZdrowie
Pojawienie się Aleksandry Gajewskiej z synem w Sejmie wywołało burzę w sieci Fot. Jacek Dominski/REPORTER/East News
Podoba Ci
się ten artykuł?

We wtorek w sejmowej ławie obok posłanki KO, Aleksandry Gajewskiej zasiadł jej 4-letni syn, Olek. Tak jak wiele innych kobiet, polityczka musiała pogodzić sprawy zawodowe z opieką nad dzieckiem. Obecność małego chłopca w gmachu sejmowym wzbudziła olbrzymie emocje. „Gajewskiej nie stać na opiekunkę? Cioci, babci nie ma?” – padły przykre komentarze. Na szczęście posłanka dostała także wiele słów wsparcia i zrozumienia.

„Czasem nie mamy wyboru”

Olek, syn Aleksandry Gajewskiej miał zaledwie 15 miesięcy, kiedy pierwszy raz pojawił się w Sejmie. Teraz ma 4 lata i nadal czasem towarzyszy swojej mamie w jej pracy. Posłanka Koalicji Obywatelskiej pierwsze kroki w polityce czyniła jako radna Warszawy. W Sejmie zasiada już drugą kadencję. Olek miał zaledwie tydzień, kiedy jego mama została wiceszefową Rady Warszawy. Wtedy jeden z kolegów zapytał Gajewską, czy uda jej się pogodzić karierę zawodową z opieką nad maleńkim dzieckiem.

„On, ojciec trójki dzieci, przecież samego siebie nie pyta, czy da radę. I nikt mu takich pytań nie zadaje. Gdybym była pracującym ojcem, nie rozmawiałybyśmy w ten sposób” – obnażyła podwójne standardy w rozmowie z dziennikarką „Dziennika Gazety Prawnej”.

W ostatni wtorek Gajewska również zabrała syna ze sobą na posiedzenie Sejmu. W rozmowie z Faktem wyjaśniła, dlaczego tak się stało. Powiedziała, że czas pracy posłów oraz posłanek jest nieregulowany.

Czasem nie mamy wyboru i musimy przyjść z dziećmi na posiedzenia” – zauważyła.

Dalej zwróciła uwagę, że gmach Sejmu nie jest miejscem przyjaznym dla mam. Zaledwie miesiąc temu Gajewska pokazała, jak wygląda sejmowe pomieszczenie dla mam z małymi dziećmi. To byle jaka klitka przerobiona ze starego magazynku. Tam pracownice mają karmić i przewijać.

Sejm nie jest infrastrukturalnie, ani w żaden inny sposób przystosowany do potrzeb rodziców z dziećmi. A co w tym zakresie zrobić? Będziemy to wypracowywać z Prezydium Sejmu” – zauważyła Gajewska w rozmowie z Faktem.

Przyznała jednak, że na razie politycy muszą zająć się innymi priorytetowymi sprawami.

„Przywrócenie ładu prawnego, pozyskanie środków z KPO i realizacja zobowiązań wyborczych” – wymieniła listę zadań posłanka. „Później przyjdzie czas na inne sprawy”.

„Pretensje, że bycie matką to całodobowa sprawa”

Zabranie przez posłankę Gajewską syna na posiedzenie Sejmu wzbudziło wiele kontrowersji. Pod adresem polityczki padły przykre komentarze i seksistowskie uwagi z ust internautów.

„Gajewskiej nie stać na opiekunkę? Cioci, babci nie ma?”,

„Jak ja bym przyszedł do pracy z moją córką, to by mnie zwolnili z roboty”,

„Czy to przedszkole?”,

„Czekamy na karmienie cycem towarzyszko” – możemy przeczytać.

Na szczęście wielu polityków oraz publicystów stanęło w obronie Gajewskiej.

„Pamiętam czasy, kiedy wraz z Aleksandrą Gajewską byłyśmy radnymi miasta stołecznego Warszawy. Wtedy ja przychodziłam ze swoimi córkami na posiedzenia sesji i komisji. Tak jak pamiętam mieszkanki czy mieszkańców również przychodzących ze swoimi dziećmi. Wielu z Was chce, żeby kobiety rodziły dzieci, a jednocześnie ma pretensje, że bycie matką to całodobowa sprawa. Na marginesie, z moim mężem nasze córki też czasami chodzą do pracy. Dzieci są częścią wspólnoty. Żyj i daj żyć innym” – napisała na platformie X działaczka Lewicy Paulina Piechna-Więckiewicz.

 

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Aleksandra Gajewska nie jest pierwszą matką, która zabrała swoje dziecko do sejmu. Kornelia Wróblewska, posłanka Nowoczesnej czy Agnieszka Pomaska z PO pojawiały się na obradach z niemowlętami na rękach. Natomiast Daria Gosek-Popiołek z SLD będąc jeszcze w ciąży zapowiadała na łamach Wysokich Obcasów, że będzie zabierać swoje dziecko na posiedzenie, dopóki nie pójdzie ono do żłobka.

„Żadna matka nie traci czynnych ani biernych praw wyborczych, wobec tego ma całkowite prawo być ze swoim dzieckiem w parlamencie” – mówiła wtedy.

W 2018 r. niemowlę na obradach stało się kością niezgody. Katarzyna Sójka (obecnie ministra zdrowia) opuściła salę sejmową po tym, jak wicemarszałek Czarzasty uznał, że obecność jej dziecka zakłóca obrady. „Dziękuję Panie Marszałku za przypomnienie nam kobietom, które odważamy się przyjść z dzieckiem do pracy, gdzie jest nasze miejsce” – tak wtedy skomentowała sytuację na Twitterze (obecnie portal X). Włodzimierz Czarzasty podkreślił w odpowiedzi, że „nie chodziło o dziecko” tylko o to, że skupienie na niemowlęciu było tak duże, że „nie było słychać posła, który referował jakiś problem„.

Maggie Maurer

„Dzieci będzie jeszcze mniej

Zdjęcie posłanki Aleksandry Gajewskiej z synkiem w gmachu sejmowym sprawiło, że Adam Bodnar, senator i były Rzecznik Praw Obywatelskich przypomniał sobie pewną sytuację.

„Zdjęcie zachęciło mnie do podzielenia się wspomnieniem. 3 miesiące po objęciu urzędu RPO otworzyłem w towarzystwie Sylwii Chutnik pokój dla dzieci. Pracownicy opiekujący się dziećmi często z niego korzystali” – napisał na portalu X.

Z kolei ekonomista Rafał Mundry, który również zabrał głos na ten temat w mediach społecznościowych, obawia się, że przykre komentarze wobec polskich matek sprawią, że będzie rodzić się jeszcze mniej dzieci w naszym kraju.

„W Polsce mamy zapaść demograficzną. Przez takie teksty, takie podejście, taką atmosferę wokół matek to dzieci będzie jeszcze mniej” – skomentował.

W obronie Gajewskiej stanęli także politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Co ciekawe, w innych krajach dzieci obecne na ważnych obradach nie są przedmiotem tak gorących dyskusji jak w Polsce. Była premierka Nowej Zelandii Jacinda Ardern pojawiała się z dzieckiem w pracy, a Larissa Waters z parlamentu australijskiego karmiła piersią podczas przemowy. Kiedy trwała sesja w Parlamencie Europejskim w Strasburgu europosłance Vittorii Ronzulli towarzyszyła córka. Z kolei przewodniczący parlamentu Nowej Zelandii Trevor Mallard prowadził obrady z dzieckiem na ręku, karmiąc go mlekiem z butelki. Wzbudził podziw. Wszak jest mężczyzną…

Źródło: Wysokie Obcasy

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?