Przeprowadził 50 wywiadów z kobietami, które dowodziły komórkami przestępczymi. „Wyróżnia je szereg cech, które pozwoliły im przetrwać” – mówi prof. Piotr Chomczyński
– Griselda Blanco nie wahała się przed odbieraniem życia. W pewnym momencie wprowadziła taki terror, że ulice Miami spływały krwią. W chłodniach zaczęło brakować miejsca, a miasto wypożyczało samochody KFC, by przechowywać ciała – opowiada kryminolog prof. Piotr Chomczyński, autor badań dotyczących przestępczości, z którym rozmawiamy nie tylko o historii bohaterki hitowego serialu Netfliksa, ale także o innych kobietach robiących „karierę” w kartelach narkotykowych.
Marianna Fijewska-Kalinowska: Griselda Blanco to „kokainowa królowa”, szefowa kartelu, która w latach 70. rozpętała wojnę narkotykową w Miami. Ponoć bał się jej sam Pablo Escobar. Czy Griselda stanowiła ewenement ze względu na swoją płeć, czy tylko tak nam się wydaje?
Prof. Piotr Chomczyński, socjolog, kryminolog: Kobiet uprawiających proceder przestępczy na tak wysokim szczeblu jest więcej i nie pochodzą one tylko z Ameryki Łacińskiej. Jedną z najsłynniejszych piratek w historii Azji była żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku kobieta Ching Shih, pod której rozkazami służyło 1500 okrętów i blisko 60 000 podkomendnych. Z Griseldą Blanco łączyło ją to, że zanim wspięła nie na szczyty organizacji przestępczej, świadczyła usługi seksualne. Kobiety, które zaistniały w świecie przestępczym, wyróżnia szereg cech, które pozwoliły im przetrwać w tak zmaskulinizowanym środowisku. Upór, odwaga, niestandardowe myślenie… jestem pewny, że większość z nich świetnie poradziłaby sobie, prowadząc legalne biznesy.
Czy współcześnie mamy do czynienia z kobietami pokroju Griseldy Blanco?
W 2020 roku zmarła 21-letnia María Guadalupe López Esquivel, znana jako La Catrina. Kierowała częścią kartelu narkotykowego Jalisco New Generation w Meksyku. Jednocześnie była influencerką aktywnie prowadzącą swoje konto na Instagramie. Fotografowała się w drogich ubraniach i luksusowych samochodach. Wiodła drogie, wystawne życie, które pokazywała szerokiej publice. W ten sposób dbała o PR kartelu. Można powiedzieć, że była wabikiem
Wabikiem?
Kartele mają nieustanne problemy kadrowe. Wszyscy wiedzą, że tego rodzaju kariera kończy się szybką śmiercią. Średnia długość życia tak zwanego sicario, czyli płatnego zabójcy, wynosi 5-6 lat od momentu wejścia do zawodu. Instagram La Catriny miał temu zaprzeczać. Pokazywać, że praca w kartelu wiąże się z luksusem i wystawnym życiem. Myślę, że ta młoda kobieta była zmanipulowana przez swój kartel. Wykorzystano jej młody wiek i atrakcyjny wygląd, by promować przestępczość w mediach społecznościowych. Ona sama uwierzyła, że świat leży u jej stóp i to ją zapewne zgubiło. La Catrina nie przeżyła starcia z policją i oddziałami wojskowymi. Nie mogę jednak powiedzieć, że była niewiniątkiem. Rok przed śmiercią podległy jej oddział zorganizował zasadzkę, w wyniku której zginęło 13 funkcjonariuszy meksykańskiej policji.
Doskonale zna pan historię karteli narkotykowych Ameryki Łacińskiej. Jestem ciekawa, która kobieta zajmująca się działalnością przestępczą zrobiła na panu największe wrażenie?
Myślę, że Kolumbijka Mery Valencia de Ortiz. Najlepszą „rekomendacją” dla Mary jest to, że prawie nikt o niej nie słyszał. Miała świetny zmysł biznesowy. Wykorzystywała niestandardowe działania do przemytu i dystrybucji kokainy – działała, wykorzystując sieć salonów urody i zakładów fryzjerskich, prowadziła księgi rachunkowe, wykorzystywała do przerzutu lekkie samoloty i specjalnie zaprojektowane auta. Manipulowała ludźmi, by decydowali się dla niej pracować, lecz jednocześnie nie zostawiała za sobą morza trupów. Działała na bardzo dużą skalę, obsadzając na kluczowych stanowiskach kobiety. Miała także wrogów, którzy z nią rywalizowali. W końcu wpadła w ręce policji i trafiła do więzienia. Opuściła zakład karny w Tallahassee w stanie Floryda w 2012 roku. Od tego czasu słuch po niej zaginął. Podejrzewam, że pod zmienionym nazwiskiem żyje do dziś za gotówkę, którą prawdopodobnie ukryła gdzieś przed swoim aresztowaniem.
”W tamtych czasach celnicy mogli polegać jedynie na własnej intuicji. Griselda zrozumiała, że bardzo rzadko zatrzymują do kontroli osoby eleganckie i atrakcyjne fizycznie, zatem tylko takie osoby rekrutowała do przemytu. Później w proceder włączyła jeszcze matki z dziećmi, których wręcz nie wypadałoby zatrzymać do kontroli”
Z tego, co mówi pan o Mary, możemy wnioskować, że nie była ona osobą okrutną, a na pewno nie tak jak Griselda Blanco. Z serialu dowiadujemy się, że to brutalna i zaburzona kobieta.
Z pewnością okrucieństwo to cecha, którą możemy przypisać Griseldzie. Mówi się, że w wieku 11 lat Griselda porwała 10-latka z bogatszej dzielnicy i próbowała wyłudzić od rodziny okup, a gdy go nie dostała, zabiła chłopca. Jestem jednak wstrzemięźliwy, gdy o tym mówię, ponieważ nie istnieją żadne dowody na to, że to Griselda dokonała zabójstwa. Inne jej morderstwa są lepiej udowodnione, przez co stały się powodem jej pobytu w więzieniu.
W jaki sposób Griselda trafiła do świata przestępczego?
Griselda była niechcianym dzieckiem. Jej matka pracowała jako służąca u meksykańskiego latyfundysty. Gdy ten dowiedział się, że jego podwładna jest w ciąży, wygonił ją z domu. Matka Griseldy, by zarobić na podstawowe potrzeby, oddawała się prostytucji. To samo zaczęła robić Griselda już jako nastolatka. Mając 14 lat, została brutalnie potraktowana przez jednego z mężczyzn, który korzystał z jej usług. Gdy poskarżyła się matce, ta oskarżyła ją o podbieranie klientów. Griselda uznała, że woli żyć na ulicy niż w domu z matką. Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że to bardzo złe warunki dla rozwoju psychiki.
Po raz pierwszy Griselda wyszła za mąż za fałszerza dokumentów. Ten człowiek podrabiał przede wszystkim dokumenty umożliwiające przejazd z Meksyku do USA. Jego klientami byli w dużej mierze dilerzy. Griselda zaczęła wchodzić w ten świat, pozyskiwać wiedzę i wykorzystywać ją w swoich własnych biznesach. A ona także miała niezwykłą intuicję biznesową. Postawiła na rozprowadzanie kokainy, która w latach 70. stanowiła produkt innowacyjny, dostępny jedynie dla elit. Zaczęła pozyskiwać ludzi i manipulować nimi. Obiecywała nie tylko szybkie zyski i bezpieczeństwo, ale również szacunek. Wmawiała im, że jako dilerzy zaczną się liczyć w społeczeństwie. I to działało.
Na czym polegała jej intuicja biznesowa?
W serialu Netflixa świetnie pokazany jest przerzut narkotyków za pomocą specjalnej bielizny, którą ludzie Griseldy szyli dla mężczyzn i kobiet. Dzięki skrytkom w specjalnie do tego celu zaprojektowanej bieliźnie można było przerzucić nawet półtora kilograma kokainy. Griselda bacznie obserwowała proces przemytu i wyciągała wnioski. W tamtych czasach celnicy mogli polegać jedynie na własnej intuicji. Griselda zrozumiała, że bardzo rzadko zatrzymują do kontroli osoby eleganckie i atrakcyjne fizycznie, zatem tylko takie osoby rekrutowała do przemytu. Później w proceder włączyła jeszcze matki z dziećmi, których wręcz nie wypadałoby zatrzymać do kontroli. Niestety Griselda była również osobą niezwykle podejrzliwą, uzależnioną od alkoholu i narkotyków. Wraz z budową imperium narkotykowego jej uzależnienie i podejrzliwość się pogłębiały. Nie wahała się przed odbieraniem życia. W pewnym momencie wprowadziła taki terror, że ulice Miami spływały krwią. Porachunki koncentrowały się już nie tylko na osobach zaangażowanych w działalność przestępczą, ale również na przypadkowych świadkach. W chłodniach zaczęło brakować miejsca, a miasto wypożyczało samochody KFC, by przechowywać ciała.
To brzmi po prostu przerażająco.
Nie chcę bronić Griseldy, mówić, że nie miała wyboru, ale uważam, że jej wybór co do drogi życiowej był dość ograniczony. Wraz z kolegami naukowcami z Meksyku nazwaliśmy to trajektorią kolektywną – jeśli dana społeczność pozostawiona przez skorumpowane państwo sama sobie przez dłuższy czas narażona jest na działania grup przestępczych, traci wolicjonalność. Łatwiej związać się z tym, co znane, niż szukać czegoś nowego. Przestępczość zorganizowana bazuje na trajektorii kolektywnej, by pozyskiwać ludzi. Griselda znała tylko półświatek, bo w nim się wychowała.
”W 2020 roku zmarła 21-letnia María Guadalupe López Esquivel, znana jako La Catrina. Kierowała częścią kartelu narkotykowego Jalisco New Generation w Meksyku. Jednocześnie była influencerką aktywnie prowadzącą swoje konto na Instagramie”
Czy w swoich badaniach dotyczących przestępczości rozmawiał pan z wieloma kobietami, których dotyczyło zjawisko trajektorii kolektywnej?
O tak! Przeprowadziłem wywiady z 25 kobietami osadzonymi w Hondurasie i 25 osadzonymi w Meksyku, które dowodziły komórkami przestępczymi. Większość z nich wywodziła się ze środowiska przestępczego, a do tego padła ofiarą manipulacji ze strony partnera. To najczęstszy scenariusz – partner jest aktywnym członkiem kartelu i wciąga do interesu zakochaną partnerkę. Wśród tych kobiet z Meksyku były dwie tzw. sicario.
Płatne zabójczynie? W jaki sposób rozmawiały z panem o swoim życiu? Żałowały tego, co robiły?
Owszem, wyrażały żal, ale nie do końca w ten żal wierzyłem. Osadzone wiedziały, że żal za ich czyny jest w tej sytuacji najbardziej opłacalny – może ktoś szepnie o nich dobre słowo, może dostaną krótsze wyroki? Nie dostrzegłem w nich prawdziwego żalu. Dostrzegłem za to tęsknotę, gdy opowiadały o swoim życiu na wolności. Władza, pieniądze, drogie ubrania, dostęp do broni, adrenalina – to je uzależniało.
Proszę opowiedzieć więcej o swoich badaniach. W jaki sposób zbiera się materiał naukowy w środowisku przestępczym?
Prowadziłem badania poprzez rozmowy z członkami gangów i karteli narkotykowych m.in. w Meksyku, Ekwadorze i Hondurasie oraz w wielu europejskich i południowoamerykańskich zakładach karnych. Starałem się zrozumieć oddolne mechanizmy rządzące człowiekiem, który wchodzi do świata przestępczego. Zjawisko trajektorii kolektywnej to jeden z wniosków. Poprzez różnego rodzaju publikacje, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, staramy się, by decydenci zrozumieli, że dotychczasowa ofensywna polityka wobec przestępczości zorganizowanej nie przynosi efektów. Walka wyłącznie siłowa zbiera śmiertelne żniwa i nie prowadzi do poprawy życia ludzi. Przykładem jest choćby „War on Drugs”, inicjatywa antynarkotykowa podjęta za czasów administracji meksykańskiego prezydenta Felipe Calderon’a kosztowała kilkadziesiąt tysięcy ofiar po stronie cywili, członków karteli i sił rządowych.
Staramy się pokazać, że bardziej adekwatne i skuteczne byłoby wzmocnienie państwa, zwłaszcza w niektórych stanach Meksyku, postawienie na edukację w zdemoralizowanych regionach, danie tym ludziom alternatywy, wskazanie legalnego źródła zarobkowania oraz walka z korupcją władz.
W jaki sposób udało się panu zdobyć zaufanie tych ludzi, na tyle, by się przed panem otwierali?
Rozmawiając z osobami w zakładach karnych na całym świecie, kierowałem się jedną podstawową zasadą: okazywać szacunek. Pamiętałem, że to ja jestem gościem, a oni gospodarzami. Witałem się, podawałem rękę, nie namawiałem, gdy ktoś nie był chętny do rozmów, i nigdy przenigdy w rozmowie z danym osadzonym lub administracją nie mówiłem o treści wywiadu z innym osadzonym.
Jeśli chodzi o obserwację organizacji przestępczych w Meksyku czy Hondurasie, czyli obcowanie z ludźmi na wolności, musiałem mieć tzw. gatekeepera, który wprowadził mnie do danej społeczności. Moim gatekeeperem w Meksyku był szanowany wśród lokalnej społeczności człowiek, uznawany za nieformalnego lidera duchowego. Spotkaliśmy się podczas pielgrzymki do Chalma, czyli drugiego najważniejszym po Guadelupie miejsca kultu religijnego. Przez pierwsze dwa dni pielgrzymki niosłem metrową figurkę Jezusa na zmianę z człowiekiem, który miał dobrą pozycję w kartelu narkotykowym. On wiedział, kim jestem, bo zostałem przedstawiony i cel mojej wizyty w Meksyku również był wszystkim znany, choć szczegóły zostawiałem dla siebie. Tak się zapoznaliśmy. Rozmawialiśmy o pogodzie i jedzeniu. Inni widzieli, że nawiązaliśmy kontakt i moja pozycja nieco wzrosła. Dzięki takim zwyczajnym sytuacjom uzyskiwałem szacunek i mogłem liczyć na ich zaufanie.
Czy były momenty, w których bał się pan o swoje życie?
Owszem… W Meksyku wiele osób udostępnia swoje domy pielgrzymom na noc. Nasza grupa nocowała właśnie w jednym z takich domów – dużym, wyłożonym kafelkami, z przygotowanymi miejscami do spania. Było jedzenie i muzyka. Wziąłem prysznic, napiłem się kawy i nawet opowiedziałem im trochę o sobie. Moją uwagę zwróciło dwoje ludzi, którzy nie tknęli jedzenia, lecz cały czas inhalowali przezroczystą ciecz z małych buteleczek. Okazało się, że to activio, czyli rozpuszczalnik, stosowany jako narkotyk. Po pewnym czasie ci ludzie zaczęli zachowywać się jak zombie. O godzinie pierwszej w nocy, gdy położyłem się spać, stanęli nade mną i zamarli. Zawiśli unieruchomieni i po prostu na mnie patrzyli. Być może mieli związane ze mną halucynacje. Jeden z członków pielgrzymki zapytał, czy się nie boję. Odpowiedziałem, że nie, przekręciłem się na bok i poszedłem spać. Oczywiście obawiałem się, ale nie okazałem strachu. Na drugi dzień czułem, że moja pozycja znów wzrosła. Ta sytuacja uwiarygodniła mnie jako partnera do rozmowy.
Proszę wybaczyć moje zdziwienie, ale pana opowieści zupełnie nie kojarzą się ze ścieżką zawodową naukowca-badacza.
Nie wszystkie moje działania są związane z działalnością naukową. Napisałem dwie książki, które wkrótce zostaną wydane. Pierwszą jest powieść sensacyjno-kryminalna rozgrywająca się na pograniczu amerykańsko-meksykańskim. Dotyczy handlu organami, choć jest tam także motyw miłości, zdrady, sposobów działania członków karteli. To fikcja, ale oparta o prawdziwe życiorysy ludzi, z którymi się spotykałem, prowadząc badania. Druga książka to typowy kryminał rozgrywający się w Polsce. Opowiada o serii zabójstw dokonywanych przez parę, z których każdy z osobna nie byłby w stanie odebrać komuś życia. Dodatkowo pracuję nad serią reportaży z latynoamerykańskich więzień, w których opiszę m.in. rolę kobiet w latynoamerykańskich organizacjach przestępczych i handlu narkotykami.
W zakładach karnych spotkałem wielu młodych ludzi, którzy uwierzyli, że czeka ich wielka przygoda, jeśli zdecydują się przewieźć narkotyki przez granicę. To tragiczne historie. Mam nadzieję, że ta książka trafi do młodych ludzi i uświadomi im, że kariera narkotykowa szybko się rozpędza i szybko kończy. Zazwyczaj w szarej celu lub pod ziemią.
Prof. Piotr Chomczyński – socjolog, kryminolog, profesor Uniwersytetu Łódzkiego i Akademii Nauk Stosowanych w Pile. Lider zespołu badawczego w Centrum Analiz, Modelowania i Nauk Obliczeniowych. Stypendysta europejskiego grantu naukowego Eurica zrealizowanego na Universidad Nacional Autónoma de México. Działając przy organizacji Comisión de Derechos Humanos w Meksyku, monitorował sytuację osób osadzonych w zakładach karnych i korekcyjnych w Meksyku. Członek Polskiego Towarzystwa Kryminologicznego.
Zobacz także
„Więzienie mnie nie zmieniło. Zawsze miałam silny charakter”. Beata Pasik o 18 latach za kratami
Kasia, dziewczyna więźnia: „Skoro tu jestem, to chyba jest miłość, nie?”. Psycholog Piotr Pietrzak: „Kobiety mogą rozwinąć objawy uzależnienia emocjonalnego”
Dziennikarka zażyła pigułkę gwałtu na wizji. „Nie czułam się obecna. (…) Całkowicie straciłam kontrolę nad ciałem”
Polecamy
Będą kary za patostreaming? „Nie potrzebujemy tego, aby patocelebryci stawali się idolami naszych dzieci”
Odpowiedź Saoirse Ronan na żart stała się viralem: „Dziewczyny muszą myśleć o tym każdego dnia”
Nowe wstrząsające zeznania Gisèle Pelicot. „Gotował, troszczył się. Myślałam, jakie to szczęście, że mam takiego męża”
Demi Moore: „Żyjemy w czasach ciągłego osądzania. Ludzie mogą oceniać się nawzajem zupełnie anonimowo w naprawdę okrutny sposób”
się ten artykuł?