Robert Kudelski: „Oczekuje się od nas, osób z otyłością, większej dyscypliny. Jakby ta dyscyplina miała załatwić sprawę”
– Moje doświadczenia z podwórka mógłbym podsumować jako okrutne, wykluczające historie, które zaczynały się od słów „gruba świnia”, a kończyły na stwarzających pozory troski pytaniach w stylu „a któż cię pokocha?”. Kulało ciało, które było obiektem krytyki i oceny, ale obrywała też psychika, która nosiła ciężar tych słów. Słów, których brzmienia nic nie było w stanie odkręcić. One dźwięczały w głowie każdego dnia – mówi Robert Kudelski, aktor i ambasador akcji „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”.
Marta Dragan: Tegoroczna odsłona kampanii edukacyjnej „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”, która odbywa się pod hasłem: „Szczerze o otyłości. Z miłości”, podkreśla kluczową rolę rodziny w profilaktyce, diagnostyce i w leczeniu otyłości. Jaką rolę odegrali pana bliscy na tej drodze?
Robert Kudelski: W dzieciństwie nie otrzymałem żadnego wsparcia. I nie wynikało to z tego, że moja rodzina była dysfunkcyjna, tylko bliskie mi osoby po prostu nie wiedziały, że otyłość jest chorobą. Nie było diagnoz. Świadomość była niska. Dziecko z chorobą otyłościową było traktowane jak maskotka, „nasz pulchniutki bąbelek”, taki do wyściskania, bo przecież „było do czego się przytulić”. Kiedy ktoś miał wątpliwości co do wyglądu dziecka, słyszał argumenty w stylu „wyrośnie z tego”, „rozwija się”, „to hormony”, „lepiej, że ‘dobrze’ wygląda, niż jakby miało być za szczupłe”.
Wszystko było postawione na głowie. Przez długi czas uważano, że chory to tylko ten, który jest za szczupły, a zdrowe dziecko to pulchne dziecko. „Otyłość atrybutem dobrego wyglądu” – to przedziwna prawda, którą zapamiętałem ze swojego dzieciństwa. W konsekwencji dziecko z chorobą otyłościową dowiadywało się, że „dobrze” wygląda.
Dziś WHO klasyfikuje otyłość jako chorobę, z roku na rok świadomość jest większa, ale mimo to są rodzice, którzy nie szukają diagnozy dla swoich dzieci, bo nie widzą otyłości jako choroby. I po to są takie kampanie jak ta.
Mimo tego błędnego przeświadczenia, że dziecko z otyłością „dobrze” wygląda, nie uchronił się pan od krzywdzących komentarzy. „Słowa, które ranią, zostają w człowieku na bardzo długo” – mówił pan w jednym z wywiadów. Jakie osobiste doświadczenia z chorobą otyłościową w dzieciństwie i wieku nastoletnim pana ukształtowały?
Moje doświadczenia z podwórka mógłbym podsumować jako okrutne, wykluczające historie, które zaczynały się od słów „gruba świnia”, a kończyły na stwarzających pozory troski pytaniach w stylu „a któż cię pokocha?”. Jeżeli chłopak w okresie dojrzewania w szóstej czy siódmej klasie szkoły podstawowej, czyli kiedy pojawiają się u niego pierwsze fascynacje, zauroczenia, miłości, słyszy taki tekst od swoich kolegów, to – jeżeli nie otrzyma wsparcia – jest załatwiony na całe życie. To rodzi gigantyczny kompleks. Kuleje ciało, które jest obiektem krytyki i oceny, ale obrywa też psychika, która nosi ciężar tych słów. Słów, których brzmienia nic nie jest w stanie zdjąć z barków. One dźwięczą w głowie każdego dnia, przy każdej próbie nawiązania nowej relacji. Pomóc może jedynie wsparcie bliskich i opieka specjalistów.
”Straciłem kilka ról, bo: „Dobrze. Fajnie. Super. Pasujesz, ale… jesteś za duży”. W oczach innych byłem gościem z nadmiarowymi kilogramami”
Kiedy usłyszał pan diagnozę?
Rok temu, kiedy dostałem propozycję wzięcia udziału w kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. Uświadomiłem sobie problem i zwróciłem się do specjalistów, którzy zdiagnozowali u mnie chorobę otyłościową. Wcześniej w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że choroba otyłościowa mnie dotyczy. Nie miałem pojęcia, że są specjaliści, którzy to leczą, że można temu zapobiegać. Uznawałem, że tak już jest, że jesteśmy oceniani przez pryzmat wyglądu, czy tego chcemy, czy nie. Szczególnie, w takim zawodzie jak ten, który wykonuję. Po dłuższym niewidzeniu kolega czy koleżanka, zanim zapytają: „co u ciebie słychać?”, witają nas słowami „o przytyłeś”, „o schudłeś”. Przyjąłem, że to taki utarty schemat, z którym trzeba się pogodzić.
Jak kwestia choroby otyłościowej jest postrzegana w środowisku aktorskim?
Jeśli pyta pani, czy jest tam miejsce na wsparcie i akceptację, to jest z tym bardzo różnie. Oczekuje się od nas, osób z otyłością, większej dyscypliny. Jakby ta dyscyplina miała załatwić sprawę. Dobrze wiemy, że gdy choroba otyłościowa jest wynikiem insulinooporności, cukrzycy, problemów z tarczycą czy konsekwencją leczenia sterydami, to dyscyplina nic nie da.
W mediach jest oczekiwanie, że będziemy glamour. Jeśli na ekranie pojawia się osoba z chorobą otyłościową, to najczęściej są to role powierzchowne i charakterystyczne, takie, które utrwalają krzywdzące stereotypy. Kompletnie nie podejmuje się tematu otyłości jako choroby.
Czy płeć ma tu znaczenie? Czego o sobie dowiedział się pan za kulisami?
W tym zawodzie płeć nie ma znaczenia. Ze swojej perspektywy wiem, że mężczyźni są tak samo oceniani jak kobiety, nie decyduje poziom testosteronu.
Kilka razy w swoim życiu z powodu swojej masy ciała byłem wykluczany, również zawodowo. Przed startem sezonu teatralnego dyrektorka mierzyła mnie centymetrem krawieckim. Sprawdzała, ile mam w pasie i od tego miało zależeć, czy będę pracował następny rok. Innym razem na castingu usłyszałem, że mam w ciągu miesiąca pozbyć się 20 kg, bo inaczej nie mam co liczyć na rolę. Co oczywiście było absurdalne pod każdym względem, szczególnie zdrowotnym. Mówienie takich rzeczy w ogóle powinno być karalne, bo niektóre osoby, chcąc dostosować się, kończą z anoreksją.
Straciłem kilka ról, bo: „Dobrze. Fajnie. Super. Pasujesz, ale… jesteś za duży”. W oczach innych byłem gościem z nadmiarowymi kilogramami. Nikogo nie interesowało, że jestem aktywny, że systematycznie uprawiam sport, że zwracam uwagę na to, co jem, że nie jem dużo, czytaj: nie jestem obżarciuchem. Sam też nie miałem świadomości choroby otyłościowej. To, jak wyglądam, zwalałem na wiek, na inną przemianę materii.
Brak zrozumienia i krytyka kończą się tym, że osoby z chorobą otyłościową żyją w poczuciu winy, czują się obserwowane i z tego powodu wstydzą się zjeść posiłek w restauracji, mają niskie poczucie własnej wartości. Do jakich mechanizmów obronnych doprowadzały pana przejawy dyskryminacji i niezrozumienia?
Zacząłem po prostu izolować się, unikać ludzi, różnego rodzaju spotkań. Przestałem chodzić na „ścianki”. Robiłem wszystko, żeby nie pójść na konferencję ramówkową mojej stacji. Sam się wykluczałem, ograniczając wszystkie działalności okołozawodowe do niezbędnego minimum. Robiłem to, bo wszędzie widziałem te oceniające spojrzenia i słyszałem te pełne pogardy komentarze.
Kiedy zaczynałem pracę w telewizji, byłem młodym, względnie szczupłym chłopakiem. Z biegiem lat, kiedy moje BMI się zwiększyło, zaczęły się porównania typu „taki był przystojny, a tak się zaniedbał” albo „uroda minęła bezpowrotnie”. Do dziś zastanawia mnie, jak można coś takiego komuś powiedzieć.
”Przed startem sezonu teatralnego dyrektorka mierzyła mnie centymetrem krawieckim. Sprawdzała, ile mam w pasie i od tego miało zależeć, czy będę pracował następny rok”
Era poczucia bycia niewystarczającym jest już za panem, czy proces samoakceptacji można zobrazować symbolem nieskończoności?
Te doświadczenia tkwią tak głęboko we mnie, że znak nieskończoności jest idealnym odwzorowaniem tego procesu. Walka o poczucie własnej wartości i samoocenę trwa w nieskończoność. Nie jestem na etapie, że stanę przed lustrem i powiem „jest dobrze” czy nawet „jest przyzwoicie”. I nie chodzi o to, że nie mogę na siebie patrzeć. Ja nie chcę na siebie patrzeć w obawie przed konfrontacją, co mnie tam zastanie. Tak mnie zaprogramowało środowisko, tak mnie ugruntowało dzieciństwo, że nie mam odwagi się z tym zmierzyć.
Jak wyglądała pana walka o zdrowie, o ciało, o poturbowaną samoocenę?
Paradoksalnie zahartowało mnie to, że od wczesnych lat młodzieńczych ze względów zawodowych byłem wystawiony na hejt i krytykę. Z każdym kolejnym komentarzem moja skóra robiła się coraz grubsza, a przez to hejt przestawał być tak dotkliwy. W pewnym momencie doszedłem też do wniosku, że nie mogę patrzeć przez pryzmat trudnego dzieciństwa i tego, że nie miałem czasami do czynienia z mądrymi ludźmi, że warto zadbać o to, co jest teraz. Dużo siły i wsparcia dał mi udział w kampanii.
”Zacząłem izolować się, unikać ludzi, różnego rodzaju spotkań. Robiłem to, bo wszędzie widziałem te oceniające spojrzenia i słyszałem te pełne pogardy komentarze”
Z jakimi reakcjami spotkał się pan, gdy zaczął mówić głośno o chorobie otyłościowej?
Miałem dużo wątpliwości czy wziąć udział w kampanii, czy być jej ambasadorem. Zastanawiałem się, czy „wystawianie siebie” ma sens, czy to nie jest takie czcze gadanie. Teraz, kiedy poczułem na własnej skórze siłę odzewu, wiem, że to była jedna z lepszych decyzji. W pociągach, w komunikacji, na mieście zaczepiały mnie osoby, które mówiły, że mój udział był dla nich formą wsparcia i reprezentacji. O tym, że dodawał im pewności siebie, świadczy fakt, że mieli odwagę mówić o swoich doświadczeniach.
Odniosłem też mały sukces na prywatnym gruncie. Moja nastoletnia siostrzenica Marysia na temat tego, z czym się mierzą osoby z chorobą otyłościową, rozmawiała ze swoimi koleżankami. Była bardzo poruszona i przejęta moją historią. Dowiedziała się z niej, jak mogą się czuć jej koledzy w podobnej sytuacji. I mam pewność, że ona nikogo nie wykluczy, nie będzie małą okrutnicą.
W Polsce wzrasta odsetek dzieci chorych na otyłość. Każdego roku przybywa ok. 400 tys. dzieci i młodzieży z nadmierną masą ciała. WHO alarmuje, że Polska jest na pierwszym miejscu tego zatrważającego rankingu. Co takiemu młodemu człowiekowi z diagnozą otyłości mógłby pan powiedzieć?
Przede wszystkim, że istnieją mechanizmy i miejsca, gdzie można zasięgnąć informacji i zwrócić się o pomoc. Chciałbym, by taki dzieciak, będąc w sytuacji, w której ja byłem kilka lat temu, nie nosił na swoich barkach ciężaru osamotnienia i poczucia winy. By wiedział, że przez to doświadczenie nie trzeba przechodzić samotnie, że są osoby, które będą chciały mu pomóc, poprowadzić go, otoczyć wsparciem. By miał świadomość, że otyłość nie jest efektem jego lenistwa czy zaniedbania, a chorobą, którą można i trzeba kompleksowo leczyć, bo przez nią jesteśmy narażeni na dwieście innych chorób, które są powikłaniami otyłości: jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca typu II, choroby sercowo-naczyniowe. I że o zdrowie należy dbać nie ze względu na wygląd, ale na to, że dzięki temu możemy być sprawniejsi i dłużej żyć.
Jak na pana udział w kampanii zareagowali koledzy z planu?
O dziwo ten temat był przemilczany. Myślę, że moja szczerość była jak kubeł zimnej wody. Przyniosła opamiętanie tym, którzy nie odrobili jeszcze lekcji wrażliwości. Jeśli gryźli się w język przy mnie, to przy kimś innym również. I postrzegam to jako sukces.
Informacje o kampanii „Porozmawiamy szczerze o otyłości”:
Celem kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości” jest budowanie społecznej świadomości, że otyłość jest chorobą, która może prowadzić do rozwoju ponad 200 powikłań i w sposób istotny zagrażać życiu i zdrowiu chorego. Organizatorem kampanii jest firma Novo Nordisk. W czerwcu 2024 r. ruszyła 5. edycja kampanii pod hasłem „Szczerze o otyłości. Z miłości”, która koncentruje się na budowaniu otwartej i empatycznej komunikacji o otyłości i osobach nią dotkniętych. Jej celem jest również zwrócenie uwagi na kluczową rolę wsparcia rodziny w profilaktyce, diagnostyce i kompleksowym leczeniu otyłości: zarówno w pokoleniu dorosłych, jak i młodzieży.
Patronat merytoryczny nad kampanią sprawują Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości oraz Polskie Towarzystwo Otyłości Dziecięcej.
Patronat honorowy objęli: Ambasada Królestwa Danii, Rzecznik Praw Dziecka, Związek Nauczycielstwa Polskiego, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne, Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, Polskie Towarzystwo Lipidologiczne, Polskie Towarzystwo Medycyny Rodzinnej, Polskie Towarzystwo Medycyny Stylu Życia, a także: Fundacja na Rzecz Leczenia Otyłości FLO, Fundacja „SIŁA”, Fundacja Zdrowie i Edukacja „Ad Meritum”, Socjolożki.pl, portal Zdrowie Zaczyna się w Głowie.
Zobacz także
Katarzyna Bosacka: „Przede mną jest druga połowa życia. Aktywna, szczęśliwa, sensowna, pełna miłości”
Anna Hernik, laureatka Grand Press Photo: „Chcę być nieustraszoną wojowniczką walczącą o życie męża. Jeśli zamkną przede mną drzwi, to wejdę oknem”
Charlize Mystery o endometriozie: „Czułam, jakby moje jelita były ściskane przez imadło, a brzuch ktoś raz za razem okładał pięściami”
Polecamy
Wielka Brytania: Śmierć pielęgniarki powiązana z przyjmowaniem leku odchudzającego w zastrzykach
Kathy Bates szczerze o utracie wagi: „Jadłam, bo się bałam”
Jakie badania na cukrzycę wykonać? Diagnostyka cukrzycy typu 1. i 2.
„Mamo, zobacz, Elza!”. O tym, jak to jest być albinoską, opowiada Alicja Bazan
się ten artykuł?