Przejdź do treści

„Rodzice podjęli się tego niewiarygodnego zadania, żeby w domu pełnym ciszy wychować muzyków”. Olga Bończyk o świecie osób niesłyszących

Olga Bończyk / fot. Katarzyna Jarosz
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Ciszę traktuję jak luksus. W domu bardzo rzadko włączam telewizor. Staram się używać takich sprzętów, które nie wydają głośnych dźwięków. Muzyki słucham tylko w samochodzie. Całe moje życie zawodowe jest wypełnione dźwiękami, w domu lubię ciszę. Nauczył mnie tego mój dom – mówi aktorka i wokalistka Olga Bończyk, której oboje rodzice byli osobami głuchoniemymi.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: W ostatnim czasie furorę zrobiły tłumaczenia artystyczne w wykonaniu polskich tłumaczek języka migowego. Ich popularność dowodzi jednak, że przeciętny widz nie jest oswojony z migającym tłumaczem.

Olga Bończyk: To prawda, wciąż za mało osób zna język migowy. To przykre, ponieważ wcale nie jest on bardzo trudny, podstawowych zasad można nauczyć się przez kilka lekcji. Na komunikat w języku migowym składają się znaki manualne, mimiczne oraz ruchy wykonywane głową czy tułowiem. Przy odrobinie wysiłku każdy mógłby opanować umiejętność migania i w ten sposób zyskać umiejętność komunikacji z osobami niesłyszącymi. Bardzo często jestem przez nie zaczepiana – chcą sprawdzić, czy rzeczywiście znam język migowy, czy tylko nauczyłam się go na potrzeby jakiejś roli. Osoby niesłyszące są niezwykle komunikatywne, bardzo chcą nawiązywać kontakty z innymi ludźmi. Ale trzeba im pokazać, że my też jesteśmy otwarci na ich świat.

Z ostatniego spisu powszechnego wynika, że liczba osób słabosłyszących lub niesłyszących, u których problemy ze słuchem wystąpiły po opanowaniu języka polskiego, określana jest na 5 milionów. To bardzo dużo. Przed panią świat ciszy nie ma tajemnic.

Moi rodzice byli niesłyszący. Mama straciła słuch w wieku 17 lat, ale jestem pewna, że do końca swoich dni mentalnie była osobą słyszącą. Dużo czytała, potrafiła rozpoznawać mowę z ruchu warg. Tata przestał słyszeć jako 5-latek, więc mowa nie zdążyła się u niego wykształcić. Potrafił mówić na swój sposób, choć osobom postronnym ciężko było go zrozumieć. Kiedyś zapytałam tatę, czy chciałby odzyskać słuch, zaprzeczył. Mocno wrósł mentalnie w świat niesłyszących. Twierdził, że w „normalnym” świecie mógłby się nie odnaleźć, nie byłby w stanie tego nadrobić.

Olga Bończyk / fot. Katarzyna Jarosz

W ostatnich latach dokonała się rewolucja w dostępie Głuchych do informacji, nie tylko za sprawą internetu. Programy telewizyjne coraz częściej są tłumaczone na język migowy, mają napisy. Jak kiedyś wyglądał świat osób niesłyszących?

Rzeczywiście, cyfryzacja, która od wielu lat jest siłą napędową całego świata, przesunęła osoby niesłyszące z totalnego niebytu komunikacyjnego w zupełnie nową sferę. Kiedy ja byłam mała, w domu nie było nawet telefonu. Oczywiście, rodzice często sięgali po gazetę, ale to było za mało, aby wiedzieć, co dzieje się na świecie. W telewizji emitowano zaledwie kilka programów z tłumaczeniem dla osób niesłyszących. Pamiętam, że rodzice wstawali w niedzielę o godz. 6:00, żeby móc obejrzeć jeden z programów w języku migowym. W dzieciństwie ja i mój brat tłumaczyliśmy rodzicom każdy dziennik telewizyjny. Chcieli być na bieżąco. W pewnym sensie wcielaliśmy się w te osoby, które dziś są zatrudniane w telewizji. Kiedy wyjechałam z Wrocławia do Warszawy, naszym narzędziem komunikacji stały się listy. Po kilku latach kupiłam tacie faks i za jego pośrednictwem przesyłaliśmy sobie wiadomości. Potem tato zmarł i nie doczekał czasów, kiedy telefonem można było wysyłać SMS-y.

Dziś osoby niesłyszące mają nowe możliwości. Korzystają z aplikacji, które np. tłumaczą na język migowy piosenki czy lektury. Komunikują się zdalnie. Jak to przekłada się na jakość ich życia?

Wysyłanie SMS-ów czy videorozmowy stały się standardem. Ta sfera przesunęła świat osób niesłyszących do czegoś niewyobrażalnego. Wcześniej byli niedoinformowani, dziś mają dostęp do wiedzy codziennej. Nawet podczas kampanii wyborczej pojawiały się tłumaczenia debat czy wystąpień kandydatów na prezydenta. Dziś od naszego świata odróżnia ich wyłącznie to, że oni nie słyszą. Ale pod względem intelektualnym funkcjonują tak jak osoby zdrowe.

Niedosłuch stał się chorobą cywilizacyjną. Problem dotyczy rzeszy młodych ludzi! I to powinien być dla nas sygnał do zmiany nawyków. Do ograniczenia słuchania muzyki w słuchawkach dousznych i rozmów przez telefon. Nie szanujemy swojego słuchu, a to bardzo ważny zmysł

Ale język migowy wciąż znają tylko nieliczni.

To prawda, ale i tak jest lepiej niż przed laty. Poza tym dzisiaj ludzie są wykształceni, odnajdują się w nowych technologiach. Nie wyobrażam sobie, że mógłby być problem, aby porozumieć się z osobą niesłyszącą. Jeśli ktoś nie potrafi migać, zawsze może napisać wiadomość na kartce. A jeśli nie mamy kartki i długopisu, możemy napisać wiadomość w telefonie, na jakimkolwiek komunikatorze. Sposobów komunikacji jest bardzo dużo, można znaleźć wiele metod, aby się porozumieć z takimi osobami. Komunikacja jest dziś dużo łatwiejsza niż 40 lat temu.

Kiedy zorientowała się pani, że wasza rodzina jest inna, wyjątkowa?

Ten moment nastąpił, gdy zaczęłam chodzić do szkoły muzycznej. Była to elitarna placówka, gdzie uczyły się dzieci osób prominentnych lub bardzo utalentowane. Często słyszałam, że moi rodzice są dziwolągami, bo są głusi, czyli na pewno głupsi, więc i ja jestem głupsza. Uważano mnie za dziewczynkę, z którą specjalnie nie należy się kolegować. Byłam dyskryminowana w klasie i długo nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego fakt, że moi rodzice nie słyszą, przekłada się na moje relacje z rówieśnikami. Przez 12 lat, bo tyle trwała edukacja w tej szkole, czułam, że jestem inna, z gorszej rodziny. To było dla mnie przykre, ale po latach myślę, że tamte czasy bardzo mnie wzmocniły. Nabrałam przekonania, że nie muszę być elementem większej grupy, aby osiągnąć swoje cele.

Dziś wciąż wiele osób boryka się z problemem wykluczenia z powodu głuchoty. Jak pani sobie z tym radziła?

Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wmawia mi się, że jestem z gorszej rodziny. Wracałam do domu, w którym rodzice mnie kochali, dbali o mnie i mówili, że mogę wszystko. Mimo to miałam nieustające poczucie, że muszę walczyć o honor mojej rodziny. Zabiegałam o to, aby nikt o mojej rodzinie nie powiedział niczego złego.

W domu panowała cisza, a rodzice pielęgnowali waszą muzykalność. To dość niezwykłe.

Moja mama w swojej ogromnej mądrości zdawała sobie sprawę, że to, że oni nie słyszą, nie oznacza, że my mamy być odcięci od świata. Duży wpływ na moją przyszłość miała pani Zosia, przedszkolanka, która wcześniej była wychowawczynią mojego brata. To ona jako pierwsza zauważyła, że wykazuję talenty muzyczne. Mama kupiła mi adapter Bambino 2, stos płyt, pianino. Rodzice podjęli się tego niewiarygodnego zadania, żeby w domu pełnym ciszy wychować muzyków. Nikt w nas tak nie wierzył tak, jak oni.

Dziś osoby niesłyszące są zrzeszone na forach, grupach w mediach społecznościowych. Jak funkcjonowali dawniej?

We Wrocławiu moi rodzice mieli bardzo dużo niesłyszących znajomych. To z nimi się spotykali. Należeli też do Polskiego Związku Głuchych, chodzili na msze do kościoła dla głuchych. Pamiętam taki widok – po mszy wszyscy wychodzą przed kościół i migają, wzbudzając zdziwienie przechodniów. Myślę, że dziś głusi funkcjonują podobnie. Oczywiście, korzystają z nowych technologii, porozumiewają się przez komunikatory, ale też potrzebują kontaktów bezpośrednich.

Cyfryzacja, która od wielu lat jest siłą napędową całego świata, przesunęła osoby niesłyszące z totalnego niebytu komunikacyjnego w zupełnie nową sferę. Kiedy ja byłam mała, w domu nie było nawet telefonu. W telewizji emitowano zaledwie kilka programów z tłumaczeniem dla osób niesłyszących. Pamiętam, że rodzice wstawali w niedzielę o godz. 6:00, żeby móc obejrzeć jeden z programów w języku migowym

Kiedy wydaje nam się, że ktoś nas nie słyszy, automatycznie podnosimy głos. Podobno osoby niesłyszące tego nie lubią?

Moja mama zawsze prosiła, żeby do niej nie krzyczeć, bo to i tak nie miało sensu. Wystarczyło mówić do niej wyraźniej. Inną sytuacją są osoby starsze, które zaczynają tracić słuch. Posądza się je o to, że niby nie dosłyszą, a wszystko wiedzą. Ale seniorzy tracą tylko pewien przedział skali, przestają słyszeć pewne częstotliwości.

Stała się pani kimś w rodzaju ambasadorki osób niesłyszących. Czego najbardziej im brakuje?

W Polsce nie ma systemowej i ujednoliconej pomocy, zwłaszcza dla małych niesłyszących pacjentów. Jeśli dziecko ma szczęście, to znaczy urodzi się w dobrze sytuowanej rodzinie i trafi na odpowiednich lekarzy, ma możliwość leczenia w klinikach, które ratują słuch. Przez 10 lat brałam udział we wspaniałym projekcie fundacji Orange „Dźwięki marzeń”, który obejmował opieką małych pacjentów z wadą słuchu już od pierwszych miesięcy życia, kiedy rozwój neurologiczny mowy i słuchu jest strategiczny dla późniejszych postępów w leczeniu. Jeśli przegapi się ten moment, później trudno jest takim dzieciom dogonić zdrowych kolegów. Byłam świadkiem niesamowitych historii, kiedy tacy pacjenci będący pod opieką świetnych lekarzy, surdopedagogów i terapeutów szli do szkoły na równi z rówieśnikami. Czasem radzili sobie nawet lepiej od nich. Temu programowi z podziwem przyglądało się wiele ośrodków z całego świata, w niektórych nawet został sklonowany. W naszym programie ważnie było to, że kwalifikował dzieci z mniej zamożnych rodzin, aby wyciągnąć dzieci ze świata ciszy. Niestety, nie doczekał się kontynuacji, a w tej chwili nie ma fundacji i systemowych rozwiązań, które globalnie rozwiązałyby ten problem. Choć oczywiście pacjenci mają dziś dostęp do aparatów, implantów, do nowoczesnych form leczenia. Świetnie działa Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach.

Czuje pani misję?

Nieustannie. Wciąż jestem otwarta na projekty adresowane do osób niesłyszących. Wspierałam akcję „Migane wiersze dla dzieci”. Do projektu udało się zaangażować znakomitych aktorów. Ideą akcji było pokazanie piękna języka migowego i nauka niektórych podstawowych znaków w tym języku.

Lubi pani ciszę?

Uwielbiam, traktuję ją jak luksus. W domu bardzo rzadko włączam telewizor. Staram się używać takich sprzętów, które nie wydają głośnych dźwięków. Muzyki słucham tylko w samochodzie. Cale moje życie zawodowe jest wypełnione dźwiękami, w domu lubię ciszę. Nauczył mnie tego mój dom.

Już miliard osób na świecie ma problemy ze słuchem. Hałas nas wykańcza. Jak powinniśmy dbać o słuch?

Niedosłuch stał się chorobą cywilizacyjną. Problem dotyczy rzeszy młodych ludzi! I to powinien być dla nas sygnał do zmiany nawyków. Do ograniczenia słuchania muzyki w słuchawkach dousznych i rozmów przez telefon. Nie szanujemy swojego słuchu, a to bardzo ważny zmysł. Uważam, że powinniśmy regularnie odwiedzać laryngologów i audiologów. Badanie audiologiczne warto przeprowadzać raz w roku, tak samo jak cytologię. Tylko w ten sposób nasz lekarz będzie mógł zauważyć, jak na przestrzeni czasu zmienił się nasz słuch.

Słyszała pani o grupie „Unmute”, którą tworzą osoby niesłyszące?

Słyszałam i mocno im kibicuję, zwłaszcza że wszyscy członkowie zespołu są głusi. Sądzę, że inicjatywa podjęta przez ten zespół pomoże w walce ze stereotypami. Pokaże, że osoby niesłyszące mogą być artystami i twórcami. A kultura powinna być dostępna dla wszystkich.

 

Olga Bończyk – aktorka, wokalistka. Oboje jej rodzice byli osobami niesłyszącymi. Mimo to pokochała świat dźwięków. Koncertuje z programem „Piosenka dobra na wszystko”. Gra w spektaklu „Abonament na szczęście”, znana z serialu „Pierwsza miłość”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?