Skrajna lekkomyślność gapiów. Służby apelują, żeby nie uprawiać turystyki powodziowej
Od kilku dni mieszkańcy południowej Polski zmagają się ze skutkami powodzi. Siła żywiołu sprawiła, że wielu z nich przeżywa najbardziej dramatyczne chwile swoje życia: stracili mieszkania, biznesy, zostali uwięzieni w swoich domach albo musieli się ewakuować, zabierając ze sobą tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. W tym samym czasie na zalane tereny przybywają wycieczkowicze, traktując je jako atrakcję turystyczną. „Ludzie przyjeżdżają samochodami, motorami. Wśród nich wiele rodzin z dziećmi” – komentuje niebezpieczny trend dziennikarz Maciej Jurczyk.
Wały są śmiertelnie niebezpieczne
To niechlubne zjawisko otrzymało miano „turystyka powodziowa”. Chodzi o gapiów, którzy tereny dotknięte przez powódź traktują jako nowy punkt do zwiedzania czy rozrywkę. Spacery po wałach powodziowych, obserwowanie działań służb czy też zniszczeń stanowi dla nich sensację i wzbudza niezdrową ciekawość. Tylko że beztroskie przechadzanie się po zalanych miejscach może skończyć się tragicznie.
„To nie jest moment, aby jeździć i uprawiać turystykę klęskową (…) Przestrzegam wszystkich, którzy zbliżają się szczególnie do tych wałów, przez które przeszły największe wody – one są śmiertelnie niebezpieczne” — podkreślał w niedzielę 15 września Tomasz Siemoniak, minister spraw wewnętrznych i administracji po posiedzeniu sztabu kryzysowego.
Bardzo niebezpieczne są też wędrówki po lasach, przez które przeszła fala powodziowa. Anna Choszcz-Sendrowska, rzeczniczka Lasów Państwowych, w rozmowie z PAP przekazała, że absolutnie nie należy do nich wchodzić. Nadłamane konary i gałęzie mogą stanowić zagrożenie. Nadleśnictwa: Jugów, Kamienna Góra i Tułowice zostały objęte zakazem wstępu.
Trudna sytuacja panuje w wielu innych miejscach dotkniętych powodzią, np. w okolicach zapory Pilchowice. Wzdłuż rzeki Bóbr, która w niedzielę osiągnęła alarmująco wysoki poziom, spacerowało mnóstwo żądnych sensacji gapiów. Sądząc po tym, że niektórzy przyjechali na miejsce samochodami, nie byli to okoliczni mieszkańcy.
„Sytuacja jest bardzo niebezpieczna! 'Wycieczki’ na zaporę mogą utrudniać działanie służb ratowniczych„- zaapelowała policja z Lwówka Śląskiego.
I to jest kolejny powód, dla którego nie należy uprawiać turystyki powodziowej. Oprócz tego, że grozi ona niebezpieczeństwem, to jeszcze utrudnia i spowalnia prace służb. Strażacy, ratownicy czy policja muszą mieć przejezdne drogi, by móc jak najszybciej dotrzeć do potrzebujących.
Jednak wydaje się, że ciekawcy nic nie robią sobie z tych ostrzeżeń. Jak napisał dziennikarz Maciej Jurczyk na portalu Turysci.pl, w zagrożonych powodzią miejscach gromadzą się miłośnicy mocnych wrażeń. Tak było m.in. w Mietkowie (woj. dolnośląskie), gdzie przy spuście tamy pracowały służby. Wielu chciało to zobaczyć na własne oczy.
„Kwitnie tak zwana turystyka powodziowa i ludzie przyjeżdżają samochodami, motorami. Wśród nich wiele rodzin z dziećmi” – napisał Jurczyk o niebezpiecznym trendzie.
„Niebezpieczne zachowania utrudniają pracę służb”
O zaprzestanie powodziowych wycieczek proszą nie tylko władze miejscowości dotkniętych żywiołem oraz przedstawiciele służb. Własny apel wystosowało także Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie.
Rozwiń„Apelujemy, aby nie zbliżać się do obiektów hydrotechnicznych i nie wchodzić na wały przeciwpowodziowe. Prosimy zachować bezpieczną odległość minimum 200 metrów od infrastruktury hydrotechnicznej i rzek. Niebezpieczne zachowania utrudniają pracę służb” – zwróciło się do amatorów powodziowych wycieczek Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie w komunikacie na portalu X.
Przykładów jest więcej. Kiedy opolanie drżeli ze strachu, czy woda nie zaleje miasta, przyjezdni obserwowali uruchomienie zbiornika Racibór Dolny jak atrakcję. Mnóstwo osób potraktowało okolicę jako miejsce spacerowe. W piękne popołudnie pojawiły się tam całe rodziny. Dzieci często na rowerkach czy hulajnogach. Teraz tego miejsca pilnują policjanci.
Jak przekazało Ministerstwo Edukacji Narodowej, w wyniku powodzi zawieszono zajęcia w około 600 placówkach w czterech województwach (dolnośląskim, opolskim, śląskim i lubuskim). Do rodziców, którzy pozwalają swoim dzieciom bawić się na terenach dotkniętych powodzią, zaapelowała wiceministra edukacji narodowej, Katarzyna Lubnauer.
Rozwińźródło: Onet„Apelujemy do rodziców dzieci, które nie idą do szkoły, aby nie pozawalali im na to, by w ramach 'rozrywki’ szły na wały. To się zdarzało” — podkreśliła w wydaniu specjalnym Poranka WP.
Zobacz także
Jakub Ćwiek, pisarz z Głuchołaz, przeznaczy pieniądze ze sprzedaży swojej książki na powodzian. „To był odruch”
16-letnia Weronika leży pod respiratorem, wkoło woda. „Agregat macie od nas za darmo. Bóg by się na nas obraził, gdybyśmy wystawili fakturę”
Dzieci próbowały przeprawić się przez wezbraną rzekę. Utknęły na drzewie. Strażacy apelują: ”Nie ryzykujcie!”
Polecamy
Zbiórka dla powodzian podczas 25. Biegu po Nowe Życie! Wspólnie pobiegnijmy i pomóżmy!
„A wy wiecie, kogo trzymacie pod ramię? Anioła”. O Wojciechu Aniele, który nie czekając na interwencję z nieba, ruszył na pomoc powodzianom
Lubuskie: Kobieta zaczęła rodzić w trakcie przedzierania się przez zalane drogi. Pomogli policjanci
Najbardziej wzruszające zdjęcie z powodzi. Lądecki fotograf uchwycił intymną chwilę
się ten artykuł?