Sproszkowane kraby, lewatywa z winogron, pijawki i operacje szpikulcem. Jak kiedyś leczono raka
Choć mogłoby się wydawać, że nowotwory są problemem współczesnych czasów, towarzyszą one ludziom od początku ich życia na ziemi. Ciągle nie przestały też być wyzwaniem dla medycyny. Oto opowieść o nierównej walce z tą chorobą.
Procesy kancerogenezy, czyli nowotworzenia ludzkich komórek, obserwowano już w starożytnym Egipcie. Zachowane do naszych czasów zmumifikowane ciała mają na sobie ślady zmian, które z dużym prawdopodobieństwem przyczyniły się do ich śmierci. Pierwsze, papirusowe manuskrypty dotyczące chirurgii zawierają też informacje o próbach walki z niekontrolowanym rozrostem złośliwych komórek. Choć opisywane w nich wrzodziejące zmiany nie zostały nazwane, możemy przypuszczać, że dotyczyły choroby, z którą nie umiano sobie poradzić i z którą ludzkość walczy do dziś. Starożytni Egipcjanie nie mieli wątpliwości, że rak jest karą od bogów za złe życie i różne przewinienia, nie tylko własne. Tak jak każda śmiertelna choroba.
Z określeniem rak (carcinos, carcinoma) po raz pierwszy spotkamy się w opracowaniach Hipokratesa. Opisał on raka piersi – guza, który wbijał się swoimi odnóżami w ciało chorej jak opancerzony krab w piasek. Grecki lekarz nazwał go Karkinosem, nawiązując do mitologicznego stwora, wielkiego raka z mitu o Heraklesie i jego dwunastu pracach. Karkinos wspierał hydrę, z którą walczył heros.
Starożytni Rzymianie próbowali usuwać zmiany rakowe chirurgicznie lub używając żrących maści. W II wieku n.e. Galen po raz pierwszy użył w swoich opracowaniach określenia „oncos”. Uważał on, a jego teoria przetrwała aż do końca XV wieku, że rak był skutkiem nadprodukcji czarnej żółci, która najczęściej zagęszczała się na twarzy, wargach i sutkach. Można podejrzewać, że właśnie takich nowotworów obserwowano wówczas najwięcej, były zresztą najbardziej widoczne. Galen, twórca teorii humoralnej, uważał, że wszystkie choroby u ludzi są skutkiem braku równowagi ciała i duszy. Z czasem, galenowe „oncos” dało podstawę nauki zajmującej się chorobami nowotworowymi, czyli onkologii.
W XVI wieku zaczęto na szerszą skalę usuwać guzy operacyjnie, w XVII i XVIII uważano, że rakiem można się zarazić, jeszcze dłużej przetrwała teoria, że przyczyną raka jest uraz. Uważano też, że nowotwór składa się z fermentującej limfy, a nie z komórek. Teorię tę obalił w 1838 roku niemiecki patolog Johannes Muller.
Literatura medyczna wiele miejsca poświęca przyczynom i próbom leczenia raka piersi, można domniemywać, że był to (i nadal jest) jeden z bardziej powszechnych kobiecych nowotworów. Żyjący na początku XVII wieku niemiecki chirurg Wilhelm Fabricius von Hilden uważał, że rak ten bierze się z gnijącego mleka pozostałego po karmieniu dzieci. Do usuwania piersi z guzem używał specjalnych szpikulców i noży.
Potomnym pozostała szczegółowa dokumentacja choroby Anny Austriaczki, żony Ludwika XIII. Monarchini, słynąca ze światowego życia, przez kilka lat ignorowała rosnący w piersi guzek, leczenie rozpoczęto w 1664 roku, podając chorej syropy z rtęci i upuszczając jej krew. Stosowano też środki przeczyszczające i wymiotne, kładziono kompresy, a kiedy ostatecznie uznano jej chorobę za nieuleczalną, do śmierci dostawała syrop z arszeniku i maść arsenową, by uśmierzyć ból. Wycinano też z jej piersi kolejne, objęte martwicą, tkanki.
W XIX wieku postęp wiedzy o budowie komórek ludzkiego ciała i ich patologiach był tak duży, że potrafiono już zbadać tkankę nowotworową, a nawet ocenić, czy rak został usunięty w całości. Zanim do tego doszło, chorzy przez wiele wieków poddawani byli „terapiom”, w które trudno wręcz uwierzyć.
Już Galen, łącząc chorobę z krabami, właśnie kraby wykorzystywał do sporządzania mikstury na zmiany. Kraby trzeba było spalić, a popiół wcierać w zmienione miejsca. Uważano też, że rak może rozsmakować się w mięsie poświęconego zwierzęcia, dlatego do zmian przykładano zabite króliki, szczeniaki czy jagnięta. W XVIII wieku popularne były okłady z płuc lisów, krew jaszczurki i łajno krokodyla. Przystawiano też pijawki. O skuteczności tych „terapii” dawne księgi nie piszą.
Na początku XX wieku do serii przedziwnych terapii na raka doszła winogronowa. Jej twórczyni, Johanna Brandt, zalecała najpierw post, następnie lewatywę, a po niej dietę opartą o siedem posiłków z winogronami w roli głównej. Taka dieta, prowadzona przez dwa tygodnie, miała skutecznie skończyć problem. Chwilowa moda na winogrona, które uważano za antidotum na problemy nowotworowe, przewidywała też winogronowe lewatywy, irygacje i okłady. Metoda leczenia miała się tak dobrze, że jeszcze w 2000 roku onkolodzy z USA wydali w sprawie nieskuteczności winogron specjalne oświadczenie. Długą karierę miała też, skonstruowana w latach 30. XX wieku, specjalna maszyna nazywana Generatorem Częstotliwości Rife’a. Jej twórca, Royal Raymond Rife twierdził, że potrafi ona wychwycić w ciele wibrujące i roztaczające wokół siebie kolorowe aury komórki rakowe i niszczyć je za pomocą specjalnych drgań. Medycyna alternatywna przez całe dekady chciała widzieć w czarnej skrzynce z żarówką z boku antidotum na wiele różnych chorób, z AIDS włącznie. Choć skuteczności drgań z maszyny Rife’a nigdy nie potwierdzono, ciągle można jeszcze kupić to urządzenia za ogromne pieniądze.
W latach 70. XX wieku popularnym i bardzo poszukiwanym lekarstwem na raka była, nazywana laertrile, substancja będąca syntetyczną postacią amigdaliny – cyjanek związku chemicznego pochodzącego z pestek moreli. Potocznie nazywano ten preparat witaminą B-17, choć nie ma on z witaminami nic wspólnego. Niestety, osoby przyjmujące duże ilości laertrile wykazywały jedynie objawy zatrucia cyjankiem, ich raki miały się całkiem dobrze. B-17 ciągle jednak można kupić przez Internet.
Współczesne nam metody leczenia nowotworów nadal oparte są na operacjach chirurgicznych, oczywiście dzięki rozwojowi wiedzy i technologii są one zdecydowanie bardziej precyzyjne. Terapie oparte są na chemioterapii, zazwyczaj są to terapie celowane. Także radioterapia, dzięki coraz bardziej zaawansowanej wiedzy, idealnie dopasowuje dawki promieniowania i podaje dokładnie w to miejsce, gdzie trzeba.
W ostatnich dziesięcioleciach w wielu przypadkach choroba nowotworowa przestaje już być śmiertelna, a staje się przewlekła. Nadal jednak przed onkologią ogrom pracy. Nadzieję dają badania nad terapiami genowymi, gigantyczny rozwój genetyki jest i będzie z pewnością inspiracją do poszukiwań jak najbardziej skutecznych sposobów walki z rakiem.
Czy światu uda się całkowicie wyeliminować raka? Patrząc na aktualne statystyki zachorowań, można uznać, że jeszcze długo nie. Nowotwory złośliwe stanowią drugą przyczynę zgonów w Polsce, po chorobach kardiologicznych, i pierwszą przyczynę śmierci kobiet przed 65. rokiem życia. Choć nie ma miesiąca, by ze świata nie docierały do nas doniesienia o przełomowych okryciach w dziedzinie onkologii, mimo strategii państwowych i unijnych dotyczących walki z rakiem, pacjentów onkologicznych przybywa w zastraszającym tempie.
Obchodzony 4 lutego XXIII Światowy Dzień Walki z Rakiem to nie tylko okazja do przypomnienia, jak ogromnym wyzwaniem medycznym pozostają choroby nowotworowe, ale przede wszystkim zachęta do profilaktyki i czujności onkologicznej. Większość chorób nowotworowych rozwija się bezobjawowo, chorzy zazwyczaj dowiadują się o problemie, kiedy zarówno samo leczenie, jak i skuteczne pokonanie choroby może już być niemożliwe.
—
Korzystałam z książki Lydii Kang i Nate Pedersena „Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny” wydanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2019 roku.
Zobacz także
Do nacinania skóry stosowano pchły lub lancety, ranę przecierano świńskim tłuszczem lub tlenkiem ołowiu – jak kiedyś leczono bańkami
Pacjent dostawał co najmniej pięć dawek whisky i czternaście dawek rycyny – jak kiedyś leczono grypę
Zalecano piwo, nasiona i miód, popularna była galaretka ze żmii, nalewka z endywii i omanu, narkotyki i woda różana – jak kiedyś leczono cukrzycę
Polecamy
Rośnie liczba zachorowań na raka głowy i szyi. „Czynniki często idą w parze z niskim statusem materialnym”
Marek Raczkowski ma nowotwór. „Koszty leczenia i operacji, której potrzebuję, są tak wysokie, że przekraczają moje dochody”
Książę William o chorobie księżnej Kate: „To najtrudniejszy rok mojego życia”
Umierający ojciec szuka domu dla swojego ośmioletniego syna. „Wierzę w dobro ludzi”
się ten artykuł?