„Temat seksu jest często postrzegany jako trudny dlatego, że rozmawiamy o nim tylko wtedy, gdy jesteśmy podparci pod ścianę” – mówi Agnieszka Szeżyńska
– Zamiast myśleć, co masz robić, aby być najlepszą kochanką na świecie, zastanów się, co sprawi, że będziesz czuć się dobrze w łóżku i mieć pewność, że druga osoba też czuje się najlepiej, jakby mogła – mówi coachka intymności Agnieszka Szeżyńska.
Marta Krupińska, Hello Zdrowie: Najpierw wydała pani książkę „Warsztaty intymności”, o tym jak rozwijać swoją seksualność, teraz zaś stworzyła pani karty dla par „Intymne rozmowy”. Może pani opowiedzieć więcej o tym pomyśle?
Agnieszka Szeżyńska, coachka intymności: Pytanie o to, jak rozmawiać o seksie, jest jednym z najczęściej pojawiających się w gabinecie czy podczas warsztatów. Te karty mają być trochę taką podpowiedzią. Są pytania, na które warto odpowiedzieć, którymi można się zainspirować w rozmowie, to już sporo ułatwia. Zresztą można z nich też korzystać w pojedynkę, potraktować je jako zachętę do zapisywania sobie swoich przemyśleń. Dodatkowo, karty są podzielone na trzy talie, a każda z nich ma kierować rozmowę w taki sposób, by jak najbardziej pogłębiała więź, by traktowała seksualność jako wartościowy, ważny element naszego życia, który może nam przynosić przyjemność, budować poczucie bliskości. Mają za zadanie pomóc we wzmacnianiu umiejętności komunikacyjnych w rozmowach o seksie.
Jakie to umiejętności?
Zaczynamy od fundamentu docenienia, czyli ogólnej zasady, że o seksie rozmawiamy nie tylko, kiedy coś się psuje, nie działa czy nam się nie podoba, tylko też wtedy, gdy jest po prostu dobrze i wypowiadamy to, co się nam podoba. Temat seksu jest często postrzegany jako trudny dlatego, że rozmawiamy o nim tylko wtedy, gdy jesteśmy podparci pod ścianę, dłużej nie da się wytrzymać. Czekanie do tego momentu oznacza, że ta rozmowa będzie trudniejsza. Dlatego w tej pierwszej talii są pytania o to, co lubimy w seksie z partnerem / partnerką, o wspólne wartości, po co razem chcemy uprawiać seks, w jaki sposób poznaliśmy lepiej siebie dzięki byciu w tej relacji seksualnej. Pytania są otwarte, odpowiedzi szukamy w sobie.
W teorii wszystko jasne. Ale co, gdy ktoś zupełnie nie ma pojęcia, jak odpowiedzieć na dane pytanie?
Pewnie, mogą się zdarzyć pytania, nad którymi wcześniej się nie zastanawialiśmy. Takie pytania często okazują się swoją drogą najbardziej wartościowe. Z mojego doświadczenia wynika, że gdy damy sobie czas na zajrzenie do środka siebie, możemy doszukać się wielu ciekawych wątków. Nie ma też żadnego przymusu, nie trzeba od razu docierać do jakiejś „prawdy ostatecznej”. Pomóc mają też instrukcje, które dają ileś różnych opcji korzystania z kart i podręczna ściągawka. Podstawowy format jest taki, że każda osoba losuje pytanie i decyduje, czy chce danego dnia na dany temat rozmawiać, czy nie. Chodzi o to, aby stworzyć poczucie bezpieczeństwa i sprawczości.
Proponuję, by zaczynać od fundamentu docenienia, a gdy mamy poczucie, że dużo dobrego zostało już powiedziane, można przejść do drugiej talii – piętra zrozumienia – pomieszać obie talie albo grać samą drugą. Druga talia ma dać szansę poznać się lepiej – kiedy mówisz „seks”, co masz na myśli, co to dla ciebie znaczy, że seks jest „udany”, jak lubisz, by inicjować z tobą seks. To okazja do tego, by wsłuchać się w seksualny świat drugiej osoby, spojrzeć na tę sferę z jej perspektywy, która często różni się przecież od naszej. Trzecia talia to piętro eksploracji. Na tym etapie rozmowa dotyczy tego, co chcemy, żeby się zmieniło, czego chcemy więcej, czego mniej, pytania dają zachętę do wypracowania wspólnie zaakceptowanych dalszych działań.
Wspomniała pani o bezpiecznej atmosferze. Równie ważny jest chyba też właściwy moment na taką wspólną sesję.
Dobry moment to ten, w którym obie strony chcą poświęcić na to czas. Warto stworzyć przestrzeń dla związku w ramach tej rozmowy, usiąść wygodnie, włączyć muzykę, wyciszyć telefon, zrobić z tego celebrację więzi. Podczas badań pilotażowych, w których brało udział 20 par, zapytałam, ile zazwyczaj trwała jedna rozmowa. Większość spędziła na niej około godziny. Niektórzy mówili, że część odpowiedzi na pytania była im już dobrze znana, ale i tak fajnie było mieć okazję to wypowiedzieć. Zdarzyło się też, że osoba, która ma łatwość w mówieniu o seksie, a jest w związku z osobą, dla której rozmowy o seksie nie są taką oczywistością, przyznała, że niektóre z tych pytań dla niej też nie były wcale takie łatwe. Dzięki temu teraz lepiej rozumie drugą stronę.
No właśnie, a propos zrozumienia. Domyślam się, że często przychodzą do pani pary, które mają różne od siebie potrzeby. Jak wygląda wtedy pani praca?
Kluczem do takiej sytuacji jest zaadresowanie potrzeb obydwu stron, bez założenia, że któreś z nich są ważniejsze czy bardziej właściwe. Jeżeli jedna ze stron wyznacza jakiś „standard”, a druga musi do niego „doskoczyć”, to jest trudne założenie do pracy. Szczególnie, gdy każda ze stron ma przekonanie, że to jej standard jest tym, do którego dopasować się powinna druga osoba. Ja proponuję założenie, że obydwie strony mają swoje potrzeby i refleksję nad tym, jak możemy je zaadresować, żeby każda z nich była jak najbardziej zadowolona. Są osoby, które przychodzą na jedno spotkanie, dostają narzędzia, inspiracje i pracują z nimi dalej samodzielnie.
Są takie, które wracają, żeby sobie poukładać wszystko w głowie. A współprace z parami, które chcą ustalić, czy będą urozmaicać swoje życie seksualne, gdzie są granice, jakie są potrzeby, zwykle trwają dłużej, na przykład kilkanaście spotkań na przestrzeni pół roku. Wspólnie zastanawiamy się, jaka jest wersja, do której dążymy. Nasze umysły są skonstruowane w taki sposób, że w pierwszej kolejności zauważamy zwykle to, co nam się nie podoba i podpowiadają nam, że nie chcemy, żeby było jest jak teraz. Ja jestem osobą, która ma wejść i zapytać, co ma być zamiast tego. To jest trudniejsze, wymaga zastanowienia, powyobrażania sobie, co nam daje szczęście i satysfakcję. To jest pierwszy krok, a drugi to ścieżka działania, która ma nas doprowadzić do tego celu.
A co w życiu codziennym może nam pomóc otworzyć się na tę sferę seksualności?
Gdy przychodzi do mnie klientka, która chce się otworzyć seksualnie, polecam ekspozycję na treści sekspozytywne, które mają proponować alternatywę dla tych nacechowanych negatywnie, wywołujących trudne emocje. Mogę podać jej rekomendacje w internecie, podsunąć lektury. To na co jesteśmy wystawieni, z czym najczęściej się stykamy, wpływa na to, co uważamy za najbardziej typowe. Jeśli przez większość czasu jesteśmy wystawieni na narrację o wstydzie, nakazach, zakazach, trudnościach, a nie o szczęściu i przyjemności, to taki obraz seksualności będzie wydawał się typowy. Sekspozytywność bardziej niuansuje podejście do seksualności i zostawia miejsce na zadawanie pytań bardziej niż skupia się na dostarczaniu jedynych właściwych odpowiedzi. Zamiast mówić, co masz robić, aby być najlepszą kochanką na świecie, pytamy, co chcesz robić, żeby czuć się dobrze i mieć pewność, że druga osoba też czuje się najlepiej, jakby mogła.
Poruszyła tu pani ważną kwestię. Bo z jednej strony temat seksu wciąż uchodzi u nas za tabu, z drugiej zaś, w dużych miastach, wśród wykształconych niezależnych kobiet sukcesu istnieje wręcz taki przykaz wyzwolenia. Często spotykają się one z shamingiem ze strony znajomych czy partnera, że nie są tak otwarte, jak mogłoby się wydawać
W gabinecie ten temat też się często pojawia. I tu znów wrócę do sekspozytywności, która dla mnie jest pracą i z potrzebami, i z granicami. Zastanówmy się nad tym, czego chcesz, ale i nad tym, czego nie chcesz. Z mojego doświadczenia to drugie pytanie potrzebuje uwagi w pierwszej kolejności, żeby wiedzieć, gdzie kończymy się my, a zaczyna się cała reszta świata i spróbować znaleźć miejsce granicy naszej tożsamości, bezpieczeństwa. Gdy je znajdziemy, powiemy sobie: „ja jestem osobą, która w seksie nie jest zainteresowana uległością”, albo „nie pociąga mnie wizja świec i koronek”, itp. i mamy ileś rzeczy, które są poza naszym obszarem zainteresowań, to łatwiej zauważyć, co znajduje się w środku, wewnątrz granic tego obszaru i co jest dla nas najważniejsze. Potrzebujemy wiedzieć, gdzie mamy swoje granice, gdzie się kończymy my, ale i co jest w tym wnętrzu.
Na nasze życie seksualne wpłynęła też pandemia. Sporo osób po prostu nie ma ochoty na seks, gdy siedzą z partnerem od roku i mają już siebie dość.
Może to mieć związek ze stanem saturacji, nasiąknięciu za mocno tą drugą osobą. Specjalistka w terapii par Esther Perel często wspomina, że pożądanie jest siłą przyciągającą do siebie ludzi i działa najlepiej, gdy mamy dynamikę między oddaleniem a bliskością, niezależnością a wspólnotowością. Gdy bliskości albo oddalenia jest za dużo, pożądanie traci dynamikę. Kiedy siedzimy przyklejeni do siebie, to co tu przyciągać. W takim przypadku kluczowa jest kwestia odnalezienia sposobu na poczucie odrębności, nawet jeśli nie fizycznej, to czasu dla siebie, swojej własnej eksploracji, własnych zainteresowań, robienia czegoś po swojemu. Czas, który spędzamy osobno jest czasem, którym możemy potem podzielić się z drugą osobą, opowiedzieć o tej nowej części siebie.
Czyli chodzi o to, aby po prostu cały czas być ciekawym dla partnera, partnerki i podsycać to zainteresowanie?
Skupiłabym się raczej nie na tym, jak mogę zaciekawić partnera, tylko jak mogę się zaciekawić drugą osobą, bo tu nasza sprawczość jest znacznie większa. Zawsze jest się czym zaciekawić. Nie jesteśmy monolitami, nawet, a może szczególnie gdy jesteśmy razem wiele lat, to na tyle się rozwijamy, zmieniamy, że zawsze jest coś nowego, czego można się dowiedzieć o drugiej osobie. W budowaniu tej ciekawości pomóc mogą różne narzędzia, np. rozróżnienie między pytaniami a pseudopytaniami, czyli pytaniami, które wyrażają ciekawość, a tymi, które wyrażają własne zdanie, są retoryczne. Np. kiedy partner mówi mi, że czytał artykuł o wiązaniu się w łóżku.
Mogę wtedy zapytać, co go w tym zainteresowało, jakie emocje towarzyszyły mu w lekturze, dzięki czemu dowiem się o nim więcej, lepiej poznam jego seksualny świat. Mogę też zadać pseudopytanie, które będzie wyrażało moje zdanie lub moją obawę: no i co, teraz będę musiała dać się związać? Te obawy są w porządku, mamy prawo robić założenia, mieć różne myśli w głowie, tyle, że jeśli skierujemy rozmowę w stronę tylko swoich obaw, to zmniejszy się szansa, że dowiemy się, po co tak naprawdę druga osoba nam to w ogóle mówi. Na pewno warto podzielić się obawami. Ale obawy nie są pytaniami, wyrażamy je z kropką na końcu. Pytania z kolei są wyrazem ciekawości, dają pole do dowiedzenia się o sobie nawzajem czegoś nowego i w ten sposób wspierają dynamikę pożądania. Potwierdzać to może fakt, że niektóre pary, które korzystały z „Intymnych rozmów” nazwały karty afrodyzjakiem.
Zobacz także
„Bycie miłą to przyzwalanie na różne zachowania, na które w środku w sobie zgody nie mamy, ale nie chcemy urazić drugiej osoby” – mówi Monika Perdjon, trenerka zmiany
„Empatia jest jak mięsień, który można wyćwiczyć”- mówi psycholożka Agnieszka Kochanowicz
„Każdy związek da się zniszczyć. Porównanie relacji z rośliną, którą trzeba podlewać, bo inaczej uschnie, jest bardzo trafne” – mówi psycholog Katarzyna Kucewicz
Polecamy
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
WHO alarmuje: Nastolatki uprawiają seks bez zabezpieczenia. „Zbieramy gorzkie owoce zaniedbania edukacji seksualnej”
Renata Orłowska: „My, osoby z niepełnosprawnościami, jesteśmy wykluczane nawet przez grupy, które same walczą z wykluczeniem”
się ten artykuł?