„Tym, co odróżnia duży apetyt na seks od kompulsywnych zachowań seksualnych, jest odczuwane cierpienie” – mówi seksuolożka Beata Kuryk-Baluk
Nimfomania czy po prostu duży apetyt na seks? Granica jest cienka, ale można ją dostrzec. – Seks ma cieszyć, sprawiać radość, przyjemność. Jeżeli wywołuje negatywne uczucia, to znaczy, że trzeba tym się zająć – alarmuje Beata Kuryk-Baluk, seksuolożka, psycholożka kliniczna, psychoterapeutka w sieci znana jako Pani Seksuolog.
Nimfomania, czyli hiperseksualność, nazywana jest w ten sposób wyłącznie w odniesieniu do kobiet – u mężczyzn mówi się o satyryzmie. Znajduje się ona na drugim biegunie wobec hipolibidemii, tzn. zespołu obniżonego popędu seksualnego. – Są różne teorie. Jedna mówi o hiperseksualności jako o uzależnieniu od seksu, seksoholizmie, natomiast druga teoria zakłada, że nimfomania to zaburzenie kontroli impulsów – tłumaczy Beata Kuryk-Baluk. Seksuolożka, powołując się na międzynarodową klasyfikację chorób ICD-11, wyjaśnia, że współcześnie mówimy o „kompulsywnych zachowaniach seksualnych”. – Nie mówi się o uzależnieniu od seksu w sensie klinicznym, choć powszechnie to określenie jest używane – zauważa terapeutka.
Ile to jest „za dużo seksu”?
Odpowiedź na to pytanie jest równie trudna, co stwierdzenie, ile seksu to za mało. Nie istnieją żadne normy, które by to określały. – Każdy ma własną skalę i własne potrzeby – podkreśla Beata Kuryk-Baluk. Bardziej niż o ilość chodzi o jakość zbliżeń.
Tym, co według Beaty Kuryk-Baluk odróżnia duży apetyt na seks od kompulsywnych zachowań seksualnych, jest przede wszystkim element cierpienia. – Jeżeli seksu jest tak dużo, że ktoś z tego powodu cierpi, odczuwa dyskomfort, bo np. podejmuje zachowania ryzykowne, nie zabezpiecza się odpowiednio albo wcale, bardzo często zmienia partnerów, co może wiązać się z ryzykiem złapania infekcji czy chorób przenoszonych drogą płciową, albo nie wchodzi w bliskie związki, chociaż by tego chciał, a wybiera przygodny seks, to ewidentnie u takiej osoby jest to podyktowane impulsem, przymusem. Wtedy pojawia się problem – wyjaśnia seksuolożka.
Podejmowane przez nas aktywności – w tym seks – powinny co do zasady pozytywnie wpływać na nasze funkcjonowanie. – Seks ma cieszyć, sprawiać radość, przyjemność. Jeżeli wywołuje negatywne uczucia, cierpienie, to znaczy, że trzeba tym się zająć – podkreśla Beata Kuryk-Baluk.
Redukowanie napięcia przez seks
Czasem osoby hiperseksualne dostrzegają swój problem i próbują w różny sposób go zwalczyć czy kontrolować. Np. obiecują sobie, że już więcej czegoś nie zrobią, że będą zachowywać się inaczej, ale pomimo składanych obietnic nie potrafią w swoich postanowieniach wytrwać. – Bo kieruje nimi wspomniany przymus – dodaje seksuolożka.
Charakterystyczne dla nimfomanii jest to, że kobiety, które się z nią zmagają, korzystają z aktywności seksualnej nie po to, żeby zaspokoić swoje potrzeby, ale po to, żeby zredukować napięcie i zagłuszyć emocje, które się w nich pojawiają, a z którymi nie są w stanie sobie poradzić w inny sposób. – Takie pacjentki czy w ogóle pacjenci z hiperlibidemią potrafią zawalić pracę i inne obowiązki; uciekają do toalety, żeby się masturbować, umawiają się na seks w czasie pracy i nie zważają na możliwe konsekwencje swojego postępowania – tłumaczy Kuryk-Baluk.
Czasem kobieta z nimfomanią wpada w spiralę negatywnych emocji i reagowania na nie w sposób kompulsywny. Dzieje się tak, gdy zaczyna dostrzegać swój problem, co wywołuje w niej stres, lęk, przygnębienie, ale nie umie sobie z tym poradzić z inny sposób, niż rozładowując się poprzez… aktywność seksualną.
Nimfomanię można leczyć
Kiedy seks przestaje cieszyć, a zaczyna wiązać się z uporczywością, przymusem, formą kompulsji, nad którymi nie sposób zapanować, trzeba sięgnąć po pomoc. Choć nimfomania tyczy się kobiet, Beata Kuryk-Baluk, żeby dobrze zobrazować to zaburzenie, podaje przykład swojego pacjenta, który nie tylko korzystał z usług prostytutek, ale też kompulsywnie się masturbował. – Miał na penisie otarcia i bardzo cierpiał z tego powodu. W pewnym momencie tak mu to przeszkadzało, że zdecydował, że musi zmienić swoje życie – bo przez to, że miał otarcia, nie był w stanie sposób satysfakcjonujący cieszyć się seksem – tłumaczy Beata Kuryk-Baluk.
Dawniej nimfomanię nazywano „szałem macicznym”. W XVIII wieku przypadłość opisał M.D.T. de Bienville w książce „Nimfomania, czyli traktat o szale macicznym” (wydanej w Polsce w 2015 roku). Pisał tak: „Ta choroba atakuje niekiedy znienacka dziewczęta dojrzałe do małżeństwa, których serce przedwcześnie gotowe na miłość wybrało jakiegoś młodego człowieka, a przeszkody nie do pokonania nie pozwalają się nim radować. Zdarza się również, że na chorobę tę zapadają nagle panny rozpustne, które żyły przez pewien czas w zamęcie życia rozwiązłego; przytrafia się to, kiedy przymusowe odosobnienie trzyma je z dala od okazji sprzyjających ich zgubnej skłonności”.
Uważał, że poszczególne stopnie „szału macicznego” należy traktować jako odrębne choroby, a więc i stosować odmienne terapie. „Szał maciczny” leczył m.in. poprzez rozrzedzanie krwi, nawilżanie i rozluźnianie macicy i pochwy, a także przez… odrywanie pacjentki od sprośnych myśli „ażeby otrząsnąwszy się z nich, mogła zbliżyć się na powrót do tego wszystkiego, dzięki czemu znajdzie upodobanie w rzeczach przyzwoitych”.
Dziś osoby z hiperseksualnością kierowane są do seksuologa. Terapia obejmuje zarówno leczenie farmakologiczne (które jest dobrane adekwatnie do zgłaszanych przez pacjenta objawów np. w sytuacji, gdy obraz kliniczny wskazuje na współwystępowanie depresji, manii, zaburzeń lękowych), jak i psychoterapeutyczne (m.in. skoncentrowane na mechanizmach kompulsywnych zachowań, adaptacyjnych sposobach radzenia sobie w sytuacjach trudnych, rozumieniu własnych emocji).
Beata Kuryk-Baluk – seksuolożka, psycholożka kliniczna, certyfikowana psychoterapeutka, w tym psychoterapeutka uzależnień. Od kwietnia 2019 roku kierowniczka Oddziału Terapii Uzależnień oraz Poradni Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Szpitalu w Chełmie. W 2020 roku uruchomiła projekt #smakiseksualności i założyła profil Instagramie @paniseksuolog.
Zobacz także
„W łóżku z narcyzem seksualnym nie ma namiętności ani fascynacji. Przeciwnie – druga strona czuje się użyta” – mówi seksuolożka Monika Kaszuba
„Rodzice boją się, że zrobią coś źle – nadużyją dziecko, albo nauczą czegoś, czego potem się nie oduczy i będzie nieszczęśliwe”. O prawidłowym wspieraniu dziecięcej seksualności mówi Małgorzata Iwanek
Czy to normalne, że…? Poznaj odpowiedzi na ważne pytania związane z seksem, które być może sobie zadajesz
Polecamy
Masturbacja analna, czyli dlaczego zakazany owoc smakuje najlepiej?
„Pokolenia babek i matek wychowane w duchu katolicyzmu wciąż przekazują córkom i wnuczkom, że masturbacja jest zła”. O książce „Boże, daj orgazm” opowiada Violetta Nowacka
Fisting to idealna przygoda dla poszukiwaczy silnych doznań
„Dziś używam masturbacji jako formy pracy z samoświadomością. Jest ważną częścią mojego życia” – mówi Marta Młot, reżyserka filmu „Sama się kocham”
się ten artykuł?