Przejdź do treści

„Ubiegłej nocy ogarnął was stan stuprocentowej psychozy. Dziś czeka was to samo” – twierdzi dr Matthew Walker. I ma rację. Dlaczego?

Bestsellerowa książka "Dlaczego śpimy?" odpowiada na pytanie nie tylko po co, ale również jak śpimy i czym są sny / Fot. Adobe Stocka
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sen jest jednym z najważniejszych, a zarazem najmniej zbadanych aspektów życia, odpowiadającym za dobre samopoczucie i długowieczność. Do niedawna nauka nie znała odpowiedzi na pytanie, dlaczego śpimy ani dlaczego bezsenność tak szkodzi zdrowiu. Jednak liczne odkrycia naukowe pozwoliły spojrzeć na sen z zupełnie nowej perspektywy. Wykorzystując wieloletnie doświadczenie w pracy klinicznej i badawczej dr Matthew Walker pokazuje, jak poprawić swoje życie. Wystarczy się zdrzemnąć? Nie, to znacznie ciekawsze! Polskie wydanie jego bestsellerowej książki „Dlaczego śpimy?” Hello Zdrowie objęło matronatem medialnym.

 

Jaki wpływ na sen mają kofeina i alkohol? Co naprawdę dzieje się podczas fazy REM? Dlaczego z wiekiem zmieniają się zwyczaje związane ze snem? Jak popularne wspomagacze snu działają w dłuższej perspektywie? Matthew Walker – brytyjski naukowiec zajmujący się badaniem mózgu i psycholog – pokazuje, jak sen wpływa na zdolność uczenia się, zapamiętywania i podejmowania logicznych decyzji. Jak reguluje emocje, wzmacnia odporność, poprawia metabolizm i apetyt. Jak sny łagodzą bolesne wspomnienia i tworzą wirtualną rzeczywistość, w której mózg łączy nową i nabytą wcześniej wiedzę, by pobudzać kreatywność. Wszystko to opisał w swoim poradniku, który okazał się światowym bestsellerem – „Dlaczego śpimy? Odkrywanie potęgi snu i marzeń sennych”. Poniżej publikujemy jej fragment z rozdziału „Conocna psychoza. Marzenia senne w fazie REM”.

Kobieta przeciera oczy o poranku

Ubiegłej nocy ogarnął was stan stuprocentowej psychozy. Dziś czeka was o samo. Zanim odrzucicie tę diagnozę, pozwólcie, że przedstawię wam pięć przemawiających za nią argumentów. Po pierwsze, we śnie widzieliście rzeczy, których wcale wokół was nie było — czyli doświadczaliście halucynacji. Po drugie, wierzyliście w rzeczy, które z całą pewnością nie mogły być prawdziwe — czyli mieliście urojenia. Po trzecie, straciliście poczucie czasu, miejsca i swojego ja — byliście zdezorientowani. Po czwarte, doświadczaliście niesłychanie silnej huśtawki nastrojów — psychiatrzy nazywają taki stan labilnością emocjonalną. Po piąte (i jakże cudowne!), obudziliście się rano, nie pamiętając większości, jeśli nie wszystkich dziwacznych doświadczeń przeżytych we śnie — cierpieliście zatem na amnezję. Gdybyście doświadczyli któregokolwiek z tych objawów w stanie czuwania, natychmiast zwrócilibyście się o pomoc do psychologa. Tymczasem z powodów, które dopiero teraz zaczynamy powoli rozumieć, stan mózgu zwany snem REM i towarzyszące mu doświadczenia umysłowe są normalnymi procesami biologicznymi i psychologicznymi, co więcej, jak się przekonamy, procesami kluczowymi dla naszego istnienia.

Sen REM to nie jedyna faza, w której pojawiają się marzenia senne. Jeżeli posłużylibyśmy się bardzo ogólną definicją marzeń sennych jako dowolnej aktywności mózgu, o której ludzie opowiadają po przebudzeniu ze snu, na przykład: „Myślałem o deszczu”, powinniśmy uznać, że marzenia senne występują tak naprawdę we wszystkich fazach snu. Kiedy obudzicie się z najgłębszej fazy snu NREM, istnieje od 0 do 20 procent prawdopodobieństwa, że wspomnicie o jakiejś równie banalnej myśli. Kiedy zapadamy w sen albo z niego wychodzimy, doświadczenia przypominające marzenia senne mają zwykle związek z obrazami albo ruchem. Sny w takiej postaci, z jaką kojarzy ją większość z nas — halucynogenne, motoryczne, emocjonalne, dziwaczne doświadczenia układające się w powikłane fabuły — występują w śnie REM, a wielu badaczy stosuje zawężoną definicję, nazywając marzeniami sennymi tylko je. Z tego powodu rozdział ten będzie poświęcony głownie snowi REM i występującym w nim marzeniom sennym. Dopiero później przyjrzymy się innym fazom snu i występującym w nich marzeniom sennym, ponieważ one również pozwalają nam dowiedzieć się czegoś o tym zjawisku.

Nasz mózg w marzeniach sennych

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku naukowcy, umieszczając elektrody na głowach badanych, dokonali wstępnego rozpoznania aktywności fal mózgowych leżących u podstawy snu REM, ale dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku mogli stworzyć cudowne, trójwymiarowe wizualizacje aktywności mózgu w fazie REM dzięki urządzeniom służącym do obrazowania mózgu. Warto było czekać.

Wyniki uzyskane za pomocą tej metody pozwoliły między innymi obalić postulaty Sigmunda Freuda i jego nienaukowej teorii marzeń sennych jako metody spełniania pragnień, która dominowała w psychiatrii i psychologii przez całe stulecie. Teoria Freuda miała poważne zalety i omówimy je w dalszej części rozdziału, ale odznaczała się też poważnymi, strukturalnymi błędami, które doprowadziły do jej odrzucenia przez współczesną naukę. Bardziej kompetentne, neuronaukowe rozumienie snu REM dało początek nowym, poddającym się naukowej weryfikacji teoriom na temat tego, jak śnimy (logicznie/nielogicznie, wizualnie/niewizualnie, emocjonalnie/nieemocjonalnie) i o czym śnimy (doświadczenia przeżyte niedawno w stanie czuwania/doświadczenia nowe), stwarza ono nawet szansę zmierzenia się z najbardziej fascynującym pytaniem w nauce o śnie — a może w całej nauce: dlaczego w ogóle śnimy — czyli pytaniem o funkcję (bądź funkcje) marzeń sennych fazy REM.

Aby zrozumieć, jakich postępów w rozumieniu snu REM i marzeń sennych dokonano dzięki skanerom mózgu w porównaniu z prostymi zapisami EEG, dobrze będzie odwołać się ponownie do naszej analogii ze stadionem sportowym z rozdziału 3. Zawieszenie mikrofonu pośrodku stadionu daje nam pojęcie o sumarycznej aktywności całego tłumu kibiców, nie mówi nam jednak nic o jego zróżnicowaniu w przestrzeni. Nie zdołamy w ten sposób stwierdzić, czy jedna część widowni głośno skanduje, podczas gdy tuż obok zajmują miejsca kibice zachowujący się znacznie ciszej albo nawet milczący.

O książce "Dlaczego śpimy?"

• Matthew Walker jest prawdopodobnie jednym z najbardziej wpływowych ludzi na świecie – „Evening Standard”
• Matthew Walker pokazuje, jak dobry sen sprawia, że jesteśmy mądrzejsi, bardziej atrakcyjni, szczuplejsi, szczęśliwsi, zdrowsi i możemy zapobiec nowotworom... prawdopodobnie nie mogę jeszcze powiedzieć, że uratowała mi życie, ale na pewno otworzyła oczy – Mark O’Connell, „Guardian”

Ta sama niekonkretność występuje w pomiarach aktywności mózgu za pomocą elektrody umieszczonej na skórze głowy. Przestrzennego rozmazania sygnałów aktywności mózgu pozwala uniknąć dopiero obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego (MRI). Skanery MRI skutecznie dzielą stadion (mózg) na tysiące małych, odrębnych trybun (na podobieństwo pikseli, z których składa się obraz na ekranie), a następnie mierzą aktywność tłumu (komórek mózgowych) w obrębie poszczególnych pikseli (niezależnie od innych). Co więcej, skanery MRI tworzą mapę aktywności w trzech wymiarach, która obejmuje wszystkie poziomy stadionu-mózgu: dolny, środkowy i górny.

Umieszczając badanych w takich skanerach, ja i wielu innych naukowców zaczęliśmy oglądać zdumiewające zmiany w aktywności mózgu w chwili wejścia w sen REM i pojawienia się marzeń sennych. Po raz pierwszy zobaczyliśmy, w jaki sposób ukryte wcześniej najgłębsze struktury ożywają w śnie REM, zapoczątkowując marzenia senne.

W czasie pozbawionej snów głębokiej fazy NREM obserwujemy niewielki spadek metabolicznej aktywności mózgu w porównaniu z sytuacją, gdy człowiek odpoczywa, ale pozostaje w stanie czuwania. Sytuacja zmienia się diametralnie z chwilą wejścia w sen REM i pojawienia się marzeń sennych. Wiele części mózgu „rozbłyskuje” w skanerze MRI, co świadczy o gwałtownym skoku aktywności. W chwili rozpoczęcia snu REM obserwujemy go przede wszystkim w następujących czterech obszarach mózgu: (1) zlokalizowanych z tyłu głowy obszarach wzrokowo-przestrzennych, które umożliwiają złożoną percepcję wizualną; (2) korze ruchowej, która inicjuje ruch; (3) hipokampie i wspomnianych wcześniej okolicznych regionach wspierających pamięć autobiograficzną; (4) głębokim centrum emocjonalnym mózgu — ciele migdałowatym i zakręcie obręczy, czyli długim, zlokalizowanym powyżej pasie tkanki wyściełającym powierzchnię mózgu — oba uczestniczą w tworzeniu i przetwarzaniu emocji. Tak się składa, że emocjonalne obszary mózgu stają się nawet o 30 procent aktywniejsze w śnie REM w porównaniu ze stanem czuwania!

Ponieważ sen REM wiąże się z aktywnym, świadomym doświadczeniem marzeń sennych, spodziewaliśmy się, że będzie mu towarzyszył osobny pobudzony wzór aktywności mózgu. Zaskakująca była jednak wyraźna deaktywacja innych obszarów, a konkretnie zakrzywionych, skrajnych regionów kory przedczołowej. Aby je zlokalizować, przyłóżcie dłonie po obu bokach głowy, mniej więcej 5 centymetrów nad zewnętrznymi kącikami oczu (wyobraźcie sobie uniwersalny gest wykonywany przez kibiców, kiedy piłkarz spudłuje w decydującym momencie podczas dogrywki na mistrzostwach świata). Właśnie te obszary zamieniają się w lodowoniebieskie plamy na skanach mózgu, co oznacza, że ich aktywność zostaje w znacznym stopniu wytłumiona podczas skądinąd niezwykle aktywnego snu REM.

na zdjęciu: młoda kobieta śpi z otwartymi ustami, tekst o bezdechu sennym u kobiet - Hello Zdrowie

Jak wspominaliśmy w rozdziale 7, kora przedczołowa pełni funkcję swego rodzaju dyrektora generalnego mózgu. Obszar ten, zwłaszcza jego prawa i lewa część, zarządza racjonalnymi myślami i podejmowaniem decyzji w oparciu o logiczne przesłanki, wysyłając „odgórne” instrukcje do bardziej prymitywnych, głębokich obszarów mózgu, na przykład tych zajmujących się emocjami. Właśnie ten nadzorczy obszar mózgu, w normalnych warunkach zapewniający nam zdolność uporządkowanego, logicznego myślenia, ulega czasowemu wyłączeniu, ilekroć pogrążamy się w wypełnioną marzeniami sennymi fazę REM.

Sen REM można zatem uznać za stan charakteryzujący się aktywizacją wizualnych, motorycznych, emocjonalnych i autobiograficznych obszarów mózgu, a jednocześnie względnym wyłączeniem regionów zawiadujących racjonalnym myśleniem. Dzięki obrazowaniu metodą rezonansu magnetycznego mogliśmy wreszcie stworzyć pierwsze naukowe wizualizacje całego mózgu pogrążonego we śnie REM. Choć była to wciąż dość prosta, rudymentarna metoda, dała początek nowej epoce rozumienia, dlaczego i jak przebiegają marzenia senne fazy REM. Nie musieliśmy już polegać na szczególnych regułach czy fałszywych wyjaśnieniach dawnych teorii snu, na przykład Freuda.

Zaczęliśmy tworzyć naukowe przewidywania, które można było następnie obalić albo potwierdzić. Na przykład po zmierzeniu wzoru aktywności mózgu podczas snu REM danej osoby mogliśmy ją obudzić i poprosić o opowiedzenie, o czym śniła. Powinniśmy jednak umieć w miarę trafnie przewidywać naturę snu na podstawie samego zapisu skanerów, zanim jeszcze badana osoba nam to opowie. Jeżeli obserwujemy minimalną aktywność motoryczną, ale duże ilości aktywności wizualnej i emocjonalnej, sen powinien być statyczny i zawierać dużo obiektów i scen wizualnych, a także silne emocje — i na odwrót. Niedawno przeprowadziliśmy taki właśnie eksperyment i uzyskaliśmy następujące wyniki: potrafiliśmy przewidzieć z dużą pewnością formę snu — czy miał charakter wizualny, motoryczny, wypełniony potokiem emocji czy też całkowicie irracjonalny i dziwaczny — zanim jeszcze śniący opowiedzieli o swoich doświadczeniach badaczowi.

Choć przewidzenie ogólnej formy snu (emocjonalnej, wizualnej, motorycznej i tak dalej) było rewolucyjnym dokonaniem, nie znaliśmy wciąż odpowiedzi na bardziej fundamentalne pytanie: czy można przewidzieć treść snu, to znaczy tego, o czym człowiek śni (na przykład o samochodzie, kobiecie, jedzeniu), a nie tylko, jaką naturę ma jego marzenie senne (na przykład wizualną)?

W 2013 roku zespół badaczy z Japonii, kierowany przez dr. Yukiyasu Kamitaniego z Advanced Telecommunications Research Institute International w Kioto, znalazł pomysłowy sposób na zmierzenie się z tym pytaniem. Udało im się po raz pierwszy rozszyfrować sen konkretnego człowieka, a w ten sposób doprowadzili nas w miejsce niekomfortowe z etycznego punktu widzenia.

Badani wyrazili zgodę na udział w eksperymencie, co — jak się przekonamy — nie było bez znaczenia. Wyniki należy uznać za wstępne, ponieważ udało się je uzyskać u zaledwie trzech osób, są jednak niezwykle znaczące. Poza tym badacze skupili się na krótkich snach pojawiających się tuż po zaśnięciu, a nie na snach z fazy REM (niemniej ich metoda zostanie niedługo zastosowana w badaniu snu REM).

Przez kilka dni każdego z uczestników umieszczano wielokrotnie w skanerze MRI. Ilekroć zapadał w sen, badacze przez krótką chwilę rejestrowali aktywność jego mózgu, po czym budzili go i prosili o opisanie snu. Następnie pozwalali mu z powrotem zasnąć i powtarzali procedurę od nowa. W ten sposób zgromadzili setki opisów snów i odpowiadających im migawek aktywności mózgu. Relacje miały następującą postać: „Widziałem posąg z brązu… stojący na małym wzgórzu, a pod wzgórzem znajdowały się domy, ulice i drzewa”.

Kamitani i jego zespół zredukowali wszystkie opisy snów do dwudziestu kategorii opisujących treści, które występowały najczęściej w snach uczestników, na przykład: książki, samochody, meble, komputery, mężczyźni, kobiety, jedzenie. Aby uzyskać materiał porównawczy faktycznej aktywności mózgu uczestników, kiedy ci widzieli tego rodzaju obrazy w stanie czuwania, badacze przygotowali fotografie reprezentujące każdą kategorię (zdjęcia samochodów, mężczyzn, kobiet, mebli i tak dalej). Uczestników umieszczono z powrotem w skanerze MRI i pokazano im (kiedy nie spali) wspomniane fotografie, jednocześnie rejestrując aktywność ich mózgów. Następnie, w oparciu o wzory aktywności mózgu w stanie czuwania (służyły za swego rodzaju wzorniki), Kamitani zabrał się do wyławiania tych wzorów z morza aktywności śpiącego mózgu. Idea przypomina nieco dopasowywanie DNA znalezionego na miejscu zbrodni: technicy zajmujący się ekspertyzą sądową pobierają próbkę DNA sprawcy, której używają następnie jako wzorca, do którego próbują znaleźć dopasowanie pośród tysięcy zgromadzonych próbek.

Uczeni wyłącznie na podstawie skanu MRI byli w stanie przewidzieć ze znaczną trafnością zawartość snu uczestnika, nie znając zupełnie podanej przez niego informacji o treści snu. Posługując się szablonem obrazów MRI, potrafili określić, czy dana osoba śni o mężczyźnie czy o kobiecie, o psie czy o łóżku, o kwiatach czy o nożu. Można powiedzieć, że czytali w myślach, a dokładniej, że czytali w snach. W ten sposób uczeni przekształcili skaner MRI w niezwykle drogi odpowiednik pięknych łapaczy snów, jakie w niektórych kulturach Indian północnoamerykańskich wiesza się nad łóżkami.

Metoda ta jest wysoce niedoskonała. Na obecnym etapie nie da się na przykład za jej pomocą ustalić, jakiego dokładnie mężczyznę, jaką kobietę albo jakie auto widzi śniąca osoba. W jednym z moich niedawnych snów pojawił się na przykład zabytkowy aston martin DB4 z lat sześćdziesiątych, niemniej tak szczegółowych informacji nie udałoby się wyczytać ze skanów MRI, gdybym wziął udział w opisanym eksperymencie. Wiedzielibyście jedynie, że śnię o jakimś samochodzie — a nie na przykład o komputerze albo meblu — jednak nie to, o jakie auto chodzi. Tak czy inaczej było to niezwykle nowatorskie dokonanie, które będzie udoskonalone w taki sposób, aby pozwalało uczonym odczytywać i wizualizować sny. Zgłębianie struktury snów pozwoli nam być może pomóc osobom z zaburzeniami mózgu, w których marzenia senne przybierają niezwykle problematyczną postać, na przykład koszmarów występujących u pacjentów z zespołem stresu pourazowego.

Muszę przyznać, że jako człowiek, a nie naukowiec, mam w tej sprawie mieszane uczucia. W przeszłości sny należały tylko do nas. To my decydowaliśmy, czy opowiemy o nich innym osobom, mogliśmy również przemilczeć niektóre fragmenty. Uczestnicy każdego z opisanych badań wyrażali zgodę na udział i znali jego konsekwencje. Co jednak, jeśli metoda ta wydostanie się ze świata nauki do sfery filozoficzno-etycznej? Być może już w nieodległej przyszłości zyskamy zdolność precyzyjnego „odczytywania” snów, a przez to obejmiemy w posiadanie proces, nad którym niewiele osób sprawuje świadomą kontrolę (piszę „niewiele”, ponieważ istnieją osoby, które nie tylko stają się świadome tego, że śnią, ale mogą nawet kontrolować to, w jaki sposób i o czym śnią. Zjawisko to nazywamy „świadomymi snami” lucid dreams, a dowiemy się o nich więcej z następnego rozdziału). Czy kiedy do tego dojdzie — a jestem pewien, że tak się stanie — będziemy pociągali śniącego do odpowiedzialności za treść jego marzeń sennych? Czy można osądzać człowieka, skoro nie jest świadomym architektem swoich snów? A jeśli nie on, to kto? Taka perspektywa musi wzbudzać zakłopotanie i niepokój.

grafika z okładką książki „Dlaczego śpimy?” - Hello Zdrowie

Matthew Walker, „Dlaczego śpimy?” tłum. Jacek Konieczny, nowe wydanie: 12.03.2025, Wydawnictwo Marginesy

Międzynarodowy bestseller. Książka roku według „Times Literary Suplement”, „Observera”, „Sunday Timesa”, „Financial Timesa” i „Guardiana”.

Matthew Walker – brytyjski naukowiec zajmujący się badaniem mózgu, psycholog. Otrzymał tytuł profesora psychiatrii na Uniwersytecie Harvarda, wykładał także na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, założył Instytut Badań nad Snem. Laureat wielu nagród naukowych, autor ponad 100 publikacji na temat snu i mózgu, wielokrotnie gościł jako ekspert w prestiżowych mediach: od „National Geographic” po BBC.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?