Uważano, że jest karą za zepsucie moralne. Chorym podawano opium i kamienie szafiru. Jak kiedyś leczono dnę moczanową
Choć uważa się, że typowy chory jest tęgim, rumianym mężczyzną niestroniącym od tłustego jedzenia i trunków, w rzeczywistości choroba ta dotyka także kobiety. Jest tak bolesna, że pod jej wpływem niejeden król, cesarz czy dowódca wojsk podejmował decyzje zmieniające bieg historii. Oto opowieść o podagrze!
Już Hipokrates uważał, że podagra (dna moczanowa, artretyzm) jest nieuleczalną chorobą bogaczy, a jej przyczyną jest nadmiar mięsa w diecie. W swoich notatkach opisywał, że atakuje mężczyzn w sile wieku, nie dotyka starszych kobiet i dzieci, a jej pierwszym objawem jest dotkliwy ból dużych palców u nóg. Obecnie wiemy, że problemem jest nie tyle mięso, co puryny – związki organiczne obecne w wielu produktach w naszej diecie, a zapadają na nią nie tylko królowie, cesarze i magnaci.
Galen nazywał dnę moczanową „córką Bachusa i Wenus” i jako pierwszy opisał guzki skrystalizowanego kwasu moczowego wędrujące po ciele. Seneka z kolei uważał, że artretyzm jest karą za zepsucie moralne Rzymu. Choroba przybierała tam rozmiary wręcz epidemiczne, a objawy podagry i napady wściekłości z nią związane miano obserwować u kolejnych cesarzy – Klaudiusza, Kaliguli czy Nerona.
W średniowieczu zgodnie z teorią humoralną, uważano, że przyczyną podagry był nadmiar jednego z czterech humorów. Jak opisywano, jeśli jakiegoś humoru w organizmie było za dużo, „skapywał” on do stawu, powodując jego ból.
Przez całe wieki uważano, że podagra jest chorobą nieuleczalną, a lista znanych artretyków zwiększała się z wieku na wiek. Chorowali m.in.: Karol IV Luksemburski, Benjamin Franklin, Napoleon Bonaparte, Ludwik XIV, Filip II, Elżbieta Bawarska (Sisi), Isaac Newton, a także polscy królowie: Jan III Sobieski, Zygmunt III Waza oraz Zygmunt Stary. Powszechnie uważano, że wielu z nich pod wpływem dotkliwego i trudnego do uśmierzenia bólu, podejmowało złe decyzje wpływające na bieg historii.
Wiele pokoleń medyków wykorzystywało przeróżne sposoby, by ulżyć chorym, których nie można było wyleczyć. Hildegarda z Bingen uważała, że problemy artretyczne nie są chorobą konkretnego organu, ale całego organizmu, który należało odtruć i oczyścić. Zalecała cotygodniowy post oparty o orkisz, owoce i warzywa, a także praktykowanie cnoty cierpliwości. Uważała bowiem, że do czynników sprzyjających wystąpieniu choroby należy gniew. Na artretyzm zalecała podawanie gaszonego wina i chalcedonu. Stosowała też upusty krwi. Wśród naturalnych leków szczególnie ceniła cebulę, maść z wątroby borsuka, liście jesionu w postaci okładów i kąpiele w odwarze z paproci. W stanie ostrym zalecała lizanie szafiru: „Gdy cały człowiek jest zatruty, tak że traci cierpliwość z powodu wielkich bólów w głowie i innych miejscach, niech weźmie kamień do ust, a artretyzm w nim ustąpi” – czytamy w jej zapiskach. Zalecała też, by piec specjalne złote ciasteczka i zjadać je podczas trwającej trzy dni kuracji. W ich składzie oprócz mąki orkiszowej było zmielone na proszek złoto.
Jonathan J. Moore w książce „Przerażające choroby i zabójcze terapie” opisuje jedną z bardziej wymyślnych metod leczenia tej choroby, jaką w 1518 roku zalecał Lorenz Fries. Było to: „upieczenie starej, tłustej gęsi wypchanej posiekanymi kociętami, smalcem, woskiem, mąką i kadzidłem”. Pacjent miał zjeść „pieczeń”, a tłuszczem posmarować obolałe miejsca.
Na porządku dziennym było stosowanie u chorych na podagrę lewatyw i upuszczania krwi. W 1732 roku Thomas Dover ogłosił, że preparat nazywany jego imieniem likwiduje ból artretyczny w ciągu kilku godzin. Było to jednak opium, które bardzo szybko prowadziło do uzależnienia. Stosowano też środki ziołowe – maść z chrzanu i dzikiego bzu, a także – stosowany do czasów współczesnych – wyciąg z zimowita jesiennego. Współczesne ziołolecznictwo proponuje też nadal podagrycznik, roślinę stosowaną na problemy artretyczne już ponoć przez Neandertalczyków.
W drugiej połowie XVIII wieku chemicy znali już kwas moczowy i wiedzieli, że u pacjentów z objawami podagry jest go za dużo. Angielski lekarz Alfred Baring Garrod dokonał tego odkrycia, zanurzając w zakwaszonej krwi lnianą nitkę, na której osadziły się kryształki. Jednak dopiero w 1961 roku Daniel McCarty i Joseph Lee Hollander dostali Nobla za udowodnienie, że w torebkach maziowych stawów pacjentów z podagrą występują kryształy moczanu sodu. Drugi Nobel w związku z dną moczanową został przyznany w 1998 roku, kiedy George Hitchings, James W. Black i Gertruda B. Elion zarysowali skuteczne zasady leczenia, m.in. stosowanie allopurynolu, związku chemicznego hamującego syntezę kwasu moczowego.
Współcześnie, choć podagra i dna moczanowa to nazwy tej samej choroby, używa się raczej tej drugiej z powodu jej szerszego znaczenia – podagra dotyczy tylko stawów dużych palców u nóg, a dna moczanowa także wszystkich innych stawów w organizmie.
Dna starannie wybiera moment ataku – kiedy organizm jest przeciążony, wyziębiony, po okresie obfitego jedzenia i picia alkoholu. W badaniach analitycznych ostrzeżeniem będzie podwyższony poziom kwasu moczowego (hiperurykemia), choć nie znaczy to, że osoba z takim wynikiem zachoruje na dnę. Nieprawidłowy poziom kwasu moczowego razem z nadciśnieniem tętniczym, chorobą wieńcową, zaburzeniami glikemicznymi i podwyższonym cholesterolem sprzyjają jednak występowaniu problemów z odkładaniem się kryształków moczanu sodu. Przyczyną dny nie musi być jednak zespół metaboliczny, ale wiele innych czynników od genów po płeć. Często wymienia się także alkohol, który wprawdzie nie zawiera puryn, ale nasila odwodnienie organizmu, które sprzyja utrzymaniu wysokiego poziomu kwasu moczowego we krwi. Znane są też przypadki, kiedy atak dny został wywołany przez… noszenie za ciasnych butów.
Stan ostry dny moczanowej, choć bardzo bolesny, po pewnym czasie mija. Jeśli jednak nie wprowadzi się leczenia już po zauważeniu pierwszych nawet niewielkich objawów, może dojść do nieodwracalnych zmian w stawach.
Co ważne, najwięcej zachorowań na dnę obserwuje się u osób po 40. z nadmierną wagą, które prowadzą siedzący tryb życia i stosują dietę opartą o duże ilości mięsa i jego przetworów. Choć więcej chorych to mężczyźni, dna moczanowa nie omija też kobiet, szczególnie obciążonych problemem zespołu metabolicznego i zażywających leki moczopędne. Na zachorowanie bardziej narażeni są także ludzie cierpiący na niewydolność nerek.
Korzystałam z książki Gottfrieda Hertzki i Wigharda Strehlowa pt. Reumatyzm, artretyzm, podagra z serii „Święta Hildegarda leczy” wydanej przez Wydawnictwo AA w 2018 roku
Zobacz także
Do nacinania skóry stosowano pchły lub lancety, ranę przecierano świńskim tłuszczem lub tlenkiem ołowiu – jak kiedyś leczono bańkami
Kobieta siedziała w pełni ubrana i opowiadała o swojej chorobie, a lekarz „badał wyraz jej oblicza” – jak kiedyś leczono choroby kobiece
Pacjent dostawał co najmniej pięć dawek whisky i czternaście dawek rycyny – jak kiedyś leczono grypę
Polecamy
Billie Eilish o zmaganiach z hipermobilnością stawów: „Odczuwam ból, odkąd skończyłam dziewięć lat”
To mit, że na RZS chorują tylko starsi ludzie. „Bolało mnie dosłownie wszystko. Nawet kołdra była za ciężka”
Jennie Garth przeszła dwie operacje wymiany stawu biodrowego. „To nie dotyczy tylko 80-latków”
Stawy lubią ruch – podpowiadamy, jaka aktywność jest dla nich najlepsza
się ten artykuł?