Uważano, że kobietom papierosy szkodzą szczególnie, niszcząc nie tyle ich zdrowie, co moralność. Jak kiedyś leczono tytoniem
Choć w czasach nam współczesnych papierosy szczęśliwie wypierane są z przestrzeni publicznej, ta znana od wieków używka była kiedyś popularnym lekarstwem, któremu przypisywano nadprzyrodzone właściwości. Oto 500-letnia historia tytoniu w pigułce!
„Nigdy przyroda nie stworzyła niczego, co by rozprzestrzeniło się równie szeroko i w krótkim czasie niźli tytoń, gdyż jak tylko roślinę tę poznano w Europie, zaczęto jej używać wszędzie” – napisał w 1702 roku paryski lekarz Luis Lémery o bardzo modnym już wówczas tytoniu.
Tytoń, roślinę należącą do psiankowatych, z Ameryki do Europy przywieźli pod koniec XV wieku marynarze towarzyszący Krzysztofowi Kolumbowi w wyprawie do Ameryki. Pierwsze „spotkanie” z tytoniem zostało dokładnie opisane pod datą 12 października 1492 roku w jego dzienniku podróży. Tubylcy przynieśli wtedy żeglarzom w podarku „pewne wysuszone liście, które wydzielały szczególny zapach”, a susz zawinięty w liście kukurydzy posmakował im tak bardzo, że zabrali jego zapas do Hiszpanii.
Rdzenni mieszkańcy obu Ameryk uważali tytoń za dar od bogów, wierzyli, że uśmierza ból ucha, zęba i bóle porodowe. Stosowali go do leczenia ran, przeciwko astmie, reumatyzmowi, na gorączkę, drgawki, choroby oczu, zaburzenia jelitowe, choroby skóry i zatrucia.
Od samego początku zwycięskiego marszu tytoniu przez świat spierano się o skutki jego zażywania. Zachowały się zapiski o dokonanej w połowie XVII wieku w Akademii Leydejskiej eksperymentalnej trepanacji czaszki straconego złoczyńcy, który miał palić za życia ogromne ilości tytoniu. Stwierdzono, „że nie tylko wewnętrzna kość nad nosem jak sito dziurawa, czarna, przepalona i krucha była, ale też przedni mózg podle pomienionej kości właśnie tak czarny i wyschły był od dymu tabakowego”.
Ta i wiele innych „ekspertyz” nie miały jednak wpływu na jednoznacznie negatywną ocenę tytoniu. Pierwszym orędownikiem szkodliwości palenia był król angielski Jakub I, który w 1604 roku wydał i rozpropagował traktat Counterblast against tobacco, gdzie scharakteryzował palenie tytoniu jako „nawyk szkodliwy dla oczu, nosa, mózgu i płuc”. Jednak większość ówczesnych medyków nie popierała jego opinii. W literaturze z tego czasu pozostało sporo wzmianek świadczących o tym, że tytoń był zupełnie innym problemem: za czasów Zygmunta III przeganiano palących studentów z terenu Akademii Krakowskiej, w 1637 roku właściciel Leszna wydał zakaz palenia tytoniu na ulicach w obawie przed pożarami, tytoń został też potępiony przez papieża Urbana VIII, który w bulli wydanej w 1624 roku groził ekskomuniką palącym w kościołach, był też zakazany w muzułmańskiej Turcji, kiedy dowiedziono, że przyczyną wielkiego pożaru w Stambule był porzucony niedopałek. Zakaz używania i hodowli tej rośliny wprowadzono w tym samym czasie także w Chinach i Mongolii.
We Francji tytoń rozpropagował Jean Nicot de Villemain, dyplomata przebywający na placówce w Hiszpanii. Uważał on, że tytoń pomaga w wywoływaniu podniecenia, do oczyszczania i wysuszania ran. Propagował wdmuchiwanie dymu tytoniowego do ucha na głuchotę. W jego kraju na tytoń mówi się herba regina, bo dzięki tabace Katarzyna Medycejska miała skutecznie wyleczyć się z migren.
Na ziemiach polskich, jak wynika z zachowanej do dziś relacji holenderskiego podróżnika Ulryka Werduma, XVII-wieczni obywatele rzadziej używali fajek, a częściej zażywali tabaki. Choć nie brakowało w tym czasie moralizatorów krytykujących przywary szlachty i o gorzałce wzmianek jest wiele, o tyle o tabace nie mówiono w ogóle, a jeśli już, to jak o modnej rozrywce przystającej wyższym sferom: „Po skończonej uczcie długo jeszcze piją, rozmawiają i tytuń palą. Dla osłodzenia dymu mają szklane banie z wodą, przez które cybuch przechodzi” – pisał o tym towarzyskim obyczaju lekarz króla Jana III Sobieskiego. Pod koniec XVIII wieku w wielu rejonach Europy rosły już plantacje tytoniu, oczywiście mogło się to udać tam, gdzie klimat był cieplejszy, ponieważ rośliny te wymagają stosunkowo wysokiej temperatury, szczególnie w nocy. Do Polski tytoń sprowadzano z południa Europy, zdeklarowanym palaczem był król Stanisław Leszczyński, który podczas jednego spotkania miał wypalać nawet 40 fajek. Palił, szczególnie po obiedzie, król August III.
O tym, że tytoń traktowano nie tylko jako przyjemne dopełnienie uczty, ale produkt, na którym można było dobrze zarobić, niech świadczy wprowadzony w Polsce w 1777 roku podatek od handlu wyrobami tytoniowymi – skala obrotu tym towarem była już wówczas tak duża, że Komisja Skarbowa postanowiła na tym zarabiać. W tym czasie wydano też zgodę na wybudowanie pierwszej na ziemiach polskich fabryki tytoniu w Warszawie pod nazwą „Antrepryza Tabaczna„, gdzie pracowało ponad 300 osób, przybywało też plantacji tytoniu – największe na terenach położonych nad rzeką Dniestr. W Europie tytoniową potęgą była w XVIII wieku Holandia. Tytoniowe fortuny zbijano też w obu Amerykach – w XVIII wieku tytoniem można było płacić, a ogromną plantację tej rośliny miał sam prezydent Washington. W 1830 roku powstała tam pierwsza fabryka papierosów.
Sława tytoniu urosła w błyskawicznym tempie, kiedy w 1665 roku w Anglii ogłoszono, że palaczy omijają zarazy. Nic dziwnego, że palenie i wdychanie dymu tytoniowego stało się powszechne. Popularne w tym czasie poradniki zalecały łączenie tytoniu z siarką i olejkiem bursztynowym. Załadowane takim towarem fajki należało wypalać trzy razy dziennie. Tytoń podawano nawet maleńkim dzieciom.
W kolejnych wiekach papierosy ugruntowały swoją mocną pozycję – stały się ważnym elementem etosu żołnierza – dodawały męskości i odwagi, łagodziły stres. Dopiero w XX wieku papierosy zaczęły palić kobiety – wcześniej lekarze byli zgodni, że niszczą nie tyle ich zdrowie, co… moralność. Znany w Warszawie XIX-wieczny lekarz Wiktor Feliks Szokalski napisał: „Kobiety palące okazują pewien stopień zdziczenia, nie pozwalają ocenić swojej indywidualności kobiecej, zstępując na pochyłość, bardzo łatwo im się stoczyć w przepaść upadku moralnego. Bowiem ustrój kobiety charakterystycznymi właściwościami swojemi zbliżą się do ustroju w młodzieńczym wieku. Układ mięsny jest w nim słaby, nerwowość góruje, jest to niby organizm niedoszły do punktu kulminacyjnego, jaki w mężczyźnie dojrzałym widnieje”.
Konsumpcja papierosów gwałtownie wzrosła po pierwszej wojnie światowej, a po drugiej palił już co trzeci Europejczyk. Popularność papierosów walnie zbudowała reklama – promowanie papierosów przez wiele dekad było intratnym dochodem agencji i koncernów tytoniowych. Nie przeszkadzały w tym nawet przegrywane procesy wytaczane przez osoby, które z powodu palenia straciły zdrowie.
Także w Polsce w XX wieku lawinowo wzrosła liczba palaczy. Naturalną konsekwencją tego stanu był gwałtowny wzrost zachorowań na nowotwory złośliwe czy choroby naczyniowo-sercowe, który należy do najwyższych na świecie. Nic dziwnego, skoro w latach 80. ub. wieku wypalaliśmy najwięcej papierosów na świecie, paliło wówczas 8 na 10 mężczyzn i połowa kobiet. Obecnie palaczy jest zdecydowanie mniej, choć według danych WHO pali ponad miliard osób na świecie, z czego ok. 200 mln to kobiety. Co roku z powodu chorób będących skutkiem palenia – nowotworów płuc, krtani, przełyku czy gardła – umiera ok. 7 mln osób.
Nikotyna jest substancją psychoaktywną uzależniającą psychicznie i fizycznie w porównywalnym stopniu jak heroina i kokaina. Od prawie pół wieku trwa coraz bardziej sformalizowana walka z obecnością dymu tytoniowego w przestrzeni publicznej. Ciągle, niestety, przegrywana.
31 maja obchodzimy Światowy Dzień bez Tytoniu, ustanowiony w 1987 roku przez Światową Organizację Zdrowia. To okazja, by uświadamiać i ostrzegać przez zdrowotnymi i społecznymi skutkami palenia tytoniu.
—
Korzystałam z książek: „Dym. Powszechna historia palenia” pod redakcją Sandera L. Gilmana i Zhou Xuna wydana w wydawnictwie Universitas w 2009 roku i „Kulturowa historia tytoniu” Iiana Galey’a wydana przez Aletheia w 2012 roku.
Zobacz także
Chronił przed kołtunem i złymi urokami czarownicy, popularne było „palenie róży” i taniec na żarze. Jak kiedyś leczono ogniem
Do nacinania skóry stosowano pchły lub lancety, ranę przecierano świńskim tłuszczem lub tlenkiem ołowiu – jak kiedyś leczono bańkami
Kobieta siedziała w pełni ubrana i opowiadała o swojej chorobie, a lekarz „badał wyraz jej oblicza” – jak kiedyś leczono choroby kobiece
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Zakazali palenia na balkonach i w ogródkach. Karą nawet utrata mieszkania. Mieszkańcy podzieleni
Zakaz palenia na balkonach i dla rodziców dzieci do 15 r.ż. Nowa petycja wpłynęła do MZ
Susan Wojcicki nie żyje. „Opuściła nas po dwóch latach życia z niedrobnokomórkowym rakiem płuc”
Bieg Po Oddech zbliża się wielkimi krokami. Dołącz do Justyny Kowalczyk-Tekieli i pomóż chorym na mukowiscydozę!
się ten artykuł?