Przejdź do treści

„Uwielbiam w saunowaniu to, że kiedy wszyscy są nago, bariery znikają. Widać człowieka, nie ciało, nie pozory, i to jest piękne” – mówi saunamistrz Maciej Piczura

saunamistrz Maciej Piczura /fot. archiwum prywatne
saunamistrz Maciej Piczura /fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Ludzie, którzy zaczynają chodzić na sauny, z biegiem czasu otwierają się na ciała innych, ale również na swoje. Z każdym kolejnym pokazem, czy nawet zwykłą wizytą na saunie, przekonują się, że nagość w saunie jest naturalna i neutralna. Potrafią stanąć naprzeciwko siebie i rozmawiać zupełnie na golasa bez skrępowania, bo nie po to tam przyszli, by na siebie zerkać i się wzajemnie oceniać. Przestają oceniać też siebie, bo zaczynają doceniać możliwości swojego ciała, korzystać z niego, a nie patrzeć na nie krytycznym okiem – mówi Maciej Piczura, Mistrz Świata w prowadzeniu ceremonii naparzania w saunie. Podczas tegorocznej edycji festiwalu górskiego Tatra Fest, który HelloZdrowie objęło matronatem medialnym, saunamistrz poprowadzi warsztaty oraz pokaz.

 

Ewa Bukowiecka-Janik: Saunowanie kojarzy się z siedzeniem w ciszy i spokoju, z absolutnym relaksem. A pan jest mistrzem pokazów saunowych… Co to znaczy?

Maciej Piczura: Saunamistrz to osoba, która wie, jak poprawnie rozprowadzić ciepło w saunie, tak aby każda z osób saunujących otrzymała podmuchy gorącego powietrza. Dla podbicia uczucia głębokiego relaksu saunamistrz używa naturalnych olejków eterycznych, naparów oraz kadzideł. Zapachy i podmuchy powietrza rozprowadzane są w saunie poprzez machanie ręcznikiem w odpowiedni sposób.

Mistrzem z tytułami w tej sztuce można stać się, startując w zawodach. Najbardziej popularną, prestiżową kategorią są zawody AUFGUSSWM, w której zawodnicy oceniani są nie tylko za technikę machania ręcznikiem, ale również za przygotowanie artystyczne. Pokazy te to ok. 15-minutowe sztuki teatralno-muzyczne, z fabułą i przesłaniem. Opowiadana historia jest bardzo ważna, jak i sposób jej przedstawienia – cenione są elementy zaskoczenia, odpowiednie dobranie rekwizytów czy zapachów do emocji i skojarzeń, które konkretne sceny mają wywołać u uczestników.

Poda pan przykład?

Rok temu startowałem z pokazem „It’s too late”. Historia opowiadała o mężczyźnie, który został niesłusznie skazany na śmierć za morderstwo, którego nie popełnił. Wcieliłem się w niego, ale też w sędziego, który go skazał. Chciałem w ten sposób przekazać, że nie warto czekać z przebaczeniem, bo może się w każdej chwili okazać, że jest za późno. Wśród rekwizytów dominowała imitacja krzesła elektrycznego, które sam wykonałem z pomocą rodziców. Waga prawnicza, toga sędziowska oraz policyjne akta pomogły ukazać realizm danej sceny.

Na pierwszej rundzie użyłem zapachu rumianku. Druga runda pachniała kawą, kardamonem i pomarańczą krwistą. Na zakończenie goście mogli poczuć rozmaryn w połączeniu z miętą bergamotową.

Cieszy mnie fakt, że podczas mistrzostw coraz częściej doceniane są sztuki poruszające naprawdę ważne społecznie i filozoficznie tematy. Sztuka w saunie nie musi być nastawiona wyłącznie na czystą błogość i przyjemność, ale może nieść ze sobą wartości. Zdarza się, że uczestnicy pokazu wychodzą wzruszeni, z refleksjami, których się nie spodziewali.

Czyli to pełnoprawna sztuka doświadczana wielozmysłowo.

Tak! Mnie jako saunamistrzowi bardzo zależy, by przenosić uczestników pokazu w konkretne miejsca i angażować ich w odgrywane sytuacje – by nie byli tylko widzami, ale poczuli spektakl całym sobą. Z myślą o ceremoniach naparzania tworzone są już specjalne sauny, które dają większe możliwości zastosowania multimediów – świateł, telebimów – co sprawia, że możliwości wpływania na zmysły stają się jeszcze większe. Ostatnio do saun wchodzą nawet horrory!

Horror w saunie mocno działa na wyobraźnię!

Tak (śmiech), i to docenia jury na konkursach!

Jak powstają pana sztuki?

Najpierw jest pomysł na temat, a potem wizja, jak chcę go przedstawić. Każdy spektakl dzielę na trzy rundy, które są ze sobą połączone, i w tych 3 rundach zawieram całą historię wraz z morałem. Staram się, by każda runda była rozdziałem, zamkniętą całością, pokazywała konkretny punkt widzenia albo konkretne emocje. Potem pod te emocje i fabułę każdej z rund dobieram zapachy, tak by uczestnikom było łatwiej się wczuć, by spotęgować te wrażenia. Najprostszym przykładem jest olejek rumiankowy, jeden z moich ulubionych, by wprowadzić stan błogości i wizję spaceru po łące. Ale wybór jest ogromny – od rododendronów, przez kocimiętkę i pomarańczę, po wanilię, czekoladę, kardamon, kawę, różne rodzaje mięt czy pieprz. Wszystkie olejki, których używamy, są w stu procentach naturalne.

Poza tym saunamistrzowie nierzadko sami zbierają dzikie rośliny, by komponować zapachy według własnej receptury. No i mieszając zapachy, można uzyskać zaskakujące efekty. Niedawno mieszaliśmy zapachy celem stworzenia zapachu whisky – imbir, cynamon, pomarańcza, wanilia i odrobina paczuli… Nie bez znaczenia jest też działanie poszczególnych olejków – niektóre zapachy działają rozluźniająco, inne pobudzająco, a to, jakie bodźce dostaje nasz układ nerwowy, też ma wpływ na odbiór sztuki. Komponowanie całej warstwy zapachowej do pokazu rozpatruje się pod naprawdę wieloma względami.

A rekwizyty?

Nie ma granic. Do sauny – jeśli jest duża, stworzona do pokazów na 200-300 osób – można wnieść wszystko. Naczynia, meble, dekoracje… W moich seansach najczęściej wykorzystuję to, co mnie otacza na co dzień, bo w ten sposób się inspiruję – używam czegoś i nagle przychodzi mi do głowy pomysł, co jeszcze można z tym zrobić. Albo spaceruję i widzę np. dzieci podczas treningu jakiejś sztuki walki, moją uwagę zwróci jakiś ruch i od razu pojawiają się w mojej głowie kolejne wariacje tego ruchu podczas mojego pokazu. Konstruuję też samodzielnie różne mechanizmy. Np. ostatnio użyłem skrzynki, która sama polewała wodą rozgrzany piec, co daje fajne wizualne wrażenia.

Bycie saunamistrzem to nie tylko technika, choć jest ona bardzo ważna. To również serce i dusza włożone w każdy z pokazów. Ludzie to jednak czują, to ich przyciąga

Ulubione zapachy?

Nie mam jednego, ale używam w sztukach tego, co mi osobiście sprawia przyjemność – na upał mięta i eukaliptus, dla orzeźwienia cytrusy, kwiat pomarańczy, dla rozluźnienia wspomniany rumianek, na pobudzenie kawa i rozmaryn. Dzięki temu w mojej sztuce sporo jest też o mnie.

To wróćmy do początku. Jak się zaczęła droga do mistrzostwa w prowadzeniu ceremonii?

Zupełnym przypadkiem. Pracowałem na basenach termalnych jako ratownik i pewnego dnia mój kierownik namówił mnie na udział w takim pokazie. Byłem oporny, bo nie lubiłem saun. Kojarzyły mi się z potworną nudą. Ale on naciskał, więc się zgodziłem, prawdę mówiąc, żeby nie narażać się przełożonemu (śmiech). Kiedy już wyszedłem z seansu, wiedziałem, że chcę to robić. Do dziś pamiętam każdy detal – zapachy, muzykę. To był pokaz kobiety, pani Agnieszki, która ubrana była w niebieskie pareo i ręcznikiem machała do piosenki Adele.

Od dziecka uczestniczyłem we wszystkich szkolnych artystycznych inicjatywach – przedstawieniach teatralnych, tanecznych, chodziłem na zajęcia ze śpiewu. Kochałem to, ale w dorosłym życiu nie znalazłem sposobu, by robić to dalej. Wtedy w saunie odkryłem, że mogę się bawić dalej jak za dzieciaka i korzystać ze swoich pasji w pracy.

Czyli miał pan już jakiś warsztat.

Tak, to jest jednak ważne. Bycie saunamistrzem to nie tylko technika, choć jest ona bardzo ważna. To również serce i dusza włożone w każdy z pokazów. Ludzie to jednak czują, to ich przyciąga.

saunamistrz Maciej Piczura /fot. archiwum prywatne

saunamistrz Maciej Piczura /fot. archiwum prywatne

I to też pewnie pomaga w osiągnięciu sukcesu. Im większa wrażliwość i szczerość artysty, tym większa wartość jego dzieł.

Też tak sądzę. Niemniej by zostać saunamistrzem, trzeba skończyć kursy machania ręcznikiem, tak by było to skuteczne i efektowne. Już miesiąc po tym, jak pierwszy raz zobaczyłem pokaz, zapisałem się na kursy i szkolenia, a następnie zacząłem jeździć na zawody. Bardzo mi się spodobała rywalizacja z samym sobą. Zachwycam się tym, co potrafią inni, a sam sobie podnoszę poprzeczkę.

Na pierwsze mistrzostwa świata pojechałem w 2018 roku i zdobyłem wówczas dwa tytuły – zostałem Mistrzem Świata w kategoriach: indywidualnej i drużynowej, co do tej pory stanowi wyjątek. Byłem pierwszym Mistrzem Świata z Polski i pierwszym saunamistrzem na świecie, który na jednych zawodach zdobył dwa tytuły.

Lubię również zawody we freestyle’u. Polega to na tym, że saunamistrz wchodzi w jednolitym stroju, wyłącznie z ręcznikiem, słyszy muzykę, którą wybiera jury, i zaczyna machać. Oceniany jest efekt, ekspresja, wyczucie muzyki i nastroju, ale też technika machania. W ten sposób dość łatwo wyłapać, czy ktoś ma do tego talent. Jestem też szkoleniowcem i potrafię dostrzec to, czego można się wyuczyć, od nieuchwytnego flow konkretnej osoby. Ta kropelka miłości jest nie do wyuczenia.

Skupiając się na chwilę na technice – jakie ona daje wrażenia uczestnikom?

Ok. 70 proc. machania ręcznikiem ma wprawić powietrze w ruch, nazywa się to naparzaniem – klasycznym rozprowadzaniem powietrza. Pozostałe 30 proc. to techniki freestyle’owe, które dają efekt wizualny. Machanie ma na celu dogrzewać ludzi w saunie, żeby czuli napływające porcje gorącego powietrza i wilgoci. Dzięki temu poprawia się efekt regeneracyjny – skóra się szybciej i bardziej otwiera, bardziej się poci i oddaje więcej toksyn. To się przekłada z kolei na zdrowie – ludzie, którzy chodzą na pokazy saunowe, mniej chorują. Pod warunkiem, że po każdym nagrzewaniu, porządnie się schłodzą. Ja sam śmieję się, że gdy miejsce, w którym pracuję, jest zamknięte przez kilka tygodni przez jakieś prace konserwacyjne i nie prowadzę w tym czasie pokazów, to na pewno złapię jakąś infekcję.

Gdy zacząłem swoją przygodę z saunowaniem, szybko przestałem postrzegać kwestię nagości w kategoriach moralności. W saunie ciało jest jednym wielkim receptorem, jest po prostu ciałem, nie obiektem spojrzeń

Ile pokazów dziennie to dla pana maksimum? Wyobrażam sobie, że poza temperaturą w saunie daje wycisk też wysiłek.

Ciężko określić pułap maksymalny, wszystko zależy od osoby prowadzącej ceremonie. Regularnie robię ok. 5-6 pokazów. Dla samopoczucia i zdrowia schładzanie się i zamykanie każdego cyklu nagrzewania jest kluczowe. Widzę, jak czasem ludzie tego unikają. Trochę się ochlapują, nie moczą się cali. To błąd, organizm nie jest wtedy w stanie wrócić do stanu bazowego i równowagi, wysiłek ciała podczas nagrzania się jest potęgowany. Skutkiem może być ból głowy i silne zmęczenie. Poza tym dbam o nawadnianie i to też polecam osobom, które korzystają z sauny – by dbać o poziom elektrolitów, pić świeżo wyciskane soki. Ja dodatkowo dbam o suplementację, ponieważ razem z potem „uciekają” też składniki mineralne. Cudownym skutkiem ubocznym bycia saunamistrzem jest doskonałe samopoczucie na co dzień. Trudno mi sobie wyobrazić ponurego saunamistrza (śmiech).

Podoba mi się, że na saunę coraz częściej wpuszczane są dzieci. Da się tak przygotować pokaz i warunki w samej saunie, by to dla maluchów było bezpieczne, a moim zdaniem to bardzo cenne, że możemy od najmłodszych lat w ten sposób obcować ze swoim ciałem. Poznawać je i doświadczać cielesności w tak fantastyczny sposób.

Bycie saunamistrzem zmieniło pana podejście do ciała? Musiał się pan oswajać z nagą publicznością?

Trochę tak. Jestem z Podhala, a tutaj ludzie pod tym względem są bardzo ostrożni – jest raczej myślenie „broń Boże takie rzeczy!”. Ale gdy zacząłem swoją przygodę z saunowaniem, szybko przestałem postrzegać kwestię nagości w kategoriach moralności. W saunie ciało jest jednym wielkim receptorem, jest po prostu ciałem, nie obiektem spojrzeń. To, że jesteśmy nadzy i wyglądamy tak czy inaczej, nie ma żadnego znaczenia. Wchodzimy do sauny, aby się zrelaksować, odprężyć i zyskać odporność. Można powiedzieć, że uczestnictwo w takim pokazie to celebrowanie ciała i wszystkich jego możliwości. Jeśli owiniemy się w ręcznik, nie doświadczymy całego spektrum. Poza tym to nie do końca zdrowe – ciało w ręczniku się poci, ale pot się nie uwalnia, tylko zostaje na skórze. A chodzi o to, by wydalać toksyny. Kiedy na pokazy przychodzą ludzie w ręcznikach, oczywiście nie namawiam, by się odkryli, ale wyjaśniam te różnice, by mogli świadomie zdecydować.

Poza tym obserwuję, że ludzie, którzy zaczynają chodzić na sauny, z biegiem czasu otwierają się na ciała innych, ale również na swoje. Z każdym kolejnym pokazem, czy nawet zwykłą wizytą na saunie, przekonują się, że nagość w saunie jest naturalna i neutralna. Potrafią stanąć naprzeciwko siebie i rozmawiać zupełnie na golasa bez skrępowania, bo nie po to tam przyszli, by na siebie zerkać i się wzajemnie oceniać. Przestają oceniać też siebie, bo zaczynają doceniać możliwości swojego ciała, korzystać z niego, a nie patrzeć na nie krytycznym okiem. Uwielbiam w korzystaniu ze strefy saun też to, że kiedy wszyscy są nago, nie widać prestiżu, który ludzie nadają sobie gadżetami czy ubraniami. Bariery znikają. Widać człowieka, nie ciało, nie pozory, i to jest piękne.

Bierze pan udział w tegorocznej edycji festiwalu górskiego Tatra Fest. Co planuje pan pokazać?

Chcę dać uczestnikom namiastkę ceremonii naparzania, pokazać różne techniki i zachęcić do próbowania! Może za rok spotkamy się na zawodach? Sam zostałem saunamistrzem przypadkiem i to jest piękne – że można wejść na tę ścieżkę z czystej miłości i zachwytu – i to zupełnie niespodziewanie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?