Przejdź do treści

„Dobre karmienie jest sposobem okazywania sobie szacunku” – mówi Agata Ziemnicka, założycielka fundacji Kobiety bez diety

Kobiety bez diety
Zdjęcie: Priscilla Du Pree / Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kobiety bez diety to kolektyw dietetyczek, który ruszył na podbój kobiecego żywienia i samopoczucia. O tym, że kobiety nie muszą się odchudzać, a powinny dbać o siebie, przekonuje Agata Ziemnicka, psycholożka i dietetyczka, założycielka fundacji Kobiety bez diety. – Dobre karmienie jest sposobem okazywania sobie szacunku. Ja sama nie mam idealnej relacji ze swoim ciałem. Bywają dni, kiedy głowa podpowiada mi złe myśli, ale piję sok, jem zdrowe śniadanie i myślę sobie: taka jestem, idę dalej i robię, co trzeba. Wiem, że moje ciało nie jest idealne, ale jest okej – mówi Ziemnicka.

Ewa Kaleta: Jak powstały, skąd się wzięły Kobiety bez diety?

Agata Ziemnicka: Kobiety bez diety wzięły się z poczucia odrealnienia w stosunku do naszych ciał, do zaleceń żywieniowych, jakie sobie stawiamy. Bo z jednej strony mówimy sobie i innym, że trzeba jeść zdrowo, lekko, regularnie i różnorodnie, a kończy się na tym, że jemy różnie, przypadkowo, za dużo, na ogromnym głodzie. To się wszystko miesza i kończy ciągłymi wyrzutami sumienia, dyskomfortem w brzuchu i w głowie, a jak się dodatkowo strofujesz tym, że musisz być chuda, bo inaczej nie pasujesz i jesteś jakaś „za bardzo”, to wszystko kończy się podjadaniem.

Jakie jest najbardziej nierealne wymaganie, o jakim słyszałaś? Najbardziej krzywdząca ocena?

Szczupłe łydki jak u 10-latki. A poza tym wszystko jest zawsze za duże, za grube, za szerokie, za wypukłe. Kobiety nie akceptują swoich piersi, pup, sama mam ze swoją pupą różne zakręty. Ale prawie każda kobieta nie akceptuje swoich bioder, brzucha, skóry.

Większość kobiet, które znam jest na diecie – albo chociaż na mini diecie. Zawsze eliminują, planują, ograniczają różne produkty, czasem cukier, czasem tłuszcz. Próbują kontrolować. Czy kobiety mogą nie być na diecie?

To nie jest pytanie żywieniowe, ale socjologiczne, dotyczące raczej kanonu i wymogu, niż zaleceń żywieniowych. Większość osób, które są zdrowe, nie musi być na diecie, nie licząc kilku wyjątków. Wyjątkiem są osoby przekarmiane w dzieciństwie, w Chinach to się nazywa choroba sześciu miłości, kiedy przekarmiają rodzice i dziadkowie z obu stron. Drugi wyjątek to osoby cierpiące na choroby przysadki mózgowej, która odpowiada za uczucie sytości i głodu. Rodzimy się i intuicyjnie wiemy, czego nam potrzeba w kwestii żywieniowej. Do póki dziecko nie dostanie dużej ilości przetworzonego cukru, to będzie prowadzone przez własną intuicję. Bycie na diecie bywa powiązane z przeświadczeniem, że jesteśmy gorsze, niewystarczające, że musimy coś w sobie zmienić, czasem głodzić się, ograniczać, kontrolować jedzenie.

Agata Ziemnicka, założycielka fundacji Kobiety bez diety. Zdj: archiwum prywatne

W kontekście żywieniowym mam większą nadzieję, że ludzie mogą dobrze, zdrowo jeść.  Ale aspekt społeczny bardziej mnie niepokoi. Spójrzmy na Francuzki, Włoszki – jedzą, ale są szczupłe. My w w postmaryjnym micie jesteśmy cierpiącymi matkami Polkami, które nie mogą lubić siebie i zajmować się swoją atrakcyjnością.

Czyli gdyby nie nasza niska samoocena, mogłybyśmy być po prostu szczupłe?

Jeśli nie dostaniemy produktów, które zaburzają intuicyjne jedzenie to jak najbardziej tak. Jeśli dziecko je zdrowo, wliczając desery (ciemna czekolada z owocami, a nie żelki), je adekwatnie, to będzie szło w stronę zdrowia i zdrowej sylwetki. Dorosły również. Problem w tym, że jakość jedzenia drastycznie spadła, odchodzi od norm, które pamiętamy z poprzednik epok. A my hormonalnie nadal funkcjonujemy w pradawnych normach. Kiedy jemy sztuczne jedzenie i nadmiar cukru, insulina i hormony wpadają w skrajne rejestry. Po dwóch dniach świąt i przejedzeniu nasz organizm dochodzi do siebie kilka tygodni. Dlaczego? Bo organizm dostaje absurdalne produkty.

Kobiety bez diety próbują odbudować tę zdrową intuicyjność?

Niektóre z nas zajmują się stricte żywieniem, inne między innymi pycho-dietetyką.  Przychodzą do mnie klientki z komunikatem: jestem gruba, wiele razy się odchudzałam, kiedyś mi to wychodziło, ale już nie wychodzi, jestem zmęczona, jestem zawiedziona sobą i czuję, że swoją wagą rozczarowuję innych. Mój wygląd ma wpływ na to, jak pracuję, jak funkcjonuję w relacjach i jak funkcjonuję seksualnie. Takie kobiety przez wiele lat radziły sobie z problemami używając do tego jedzenia.

Psycholog i psychoterapeuta Paulina Chojecka-Dragon: rosną kolejne pokolenia córek, których matki odchudzają się całe życie

Co radzisz takim kobietom?

Na początek kupić sobie dobry krem, balsam albo żel do ciała. To wstęp do tego, żeby zaopiekować się swoim ciałem. Zadbać o siebie, robić wobec siebie dobre gesty. Potem zajmujemy się emocjami. Czasem przekaz rodzinny jest bardzo ważny. Kobiety słyszą często, że szczupłe kobiety są złe bo na przykład ojciec porzucił matkę dla szczupłej kobiety. Albo że szczupłe są wredne, głupie, bo zajmują się ciałem i skupiają się tylko na wyglądzie. Bycie szczupłym niesie jakiś przekaz, czasem nie możemy dać sobie na to szansy.

Do czego służy kobietom nadwaga?

Czasem nadwaga nas z czegoś zwalnia, na przykład z atrakcyjności, roli dorosłej kobiety. Przez nadwagę kobiety są niewidzialne. Może kiedyś bycie dostrzeganą i widoczną przyniosło im złe doświadczenia? Kobiety zajadają czasem latami złe emocje. Ważne pytanie, proste, ale podstawowe brzmi: dlaczego jemy za dużo? Jaką funkcję pełni w moim życiu jedzenie? Czy to nagroda, rekompensata?

Proszę moje klientki, żeby spisywały, co jedzą i kiedy, przychodzą z notatkami i pod względem żywieniowym wszystko wiedzą. Same mówią, że za mało albo za dużo zjadły danego dnia, widzą, czego brakuje. To, co z tego wypływa, to świadomość, czego moje ciało potrzebuje. Jest to droga do tego, żeby jedzenie przestało być źródłem grzechu, a mocy. Klientki stają się uważne. Oczywiście zdarzają im się sytuacje, kiedy na przykład zajadają napięcie w pracy niezdrowymi przekąskami. Ale nadal jedzą zdrowo: ciemny chleb, warzywa, zdrowe tłuszcze. Obserwujemy to, co się dzieje wspólnie.

Jaki jest cel kobiety bez diety? Lubić siebie? Zaakceptować, pokochać?

Dobre karmienie jest sposobem okazywania sobie szacunku. Ja sama nie mam idealnej relacji ze swoim ciałem. Bywają dni, kiedy głowa podpowiada mi złe myśli, ale piję sok, jem zdrowe śniadanie i myślę sobie: taka jestem, idę dalej i robię, co trzeba. Wiem, że moje ciało nie jest idealne, ale jest okej. Praca, która jest kluczowa, to żeby to, co widzimy na plakatach w przekazie medialnym było tylko graficznym żartem, a nie czymś, do czego dążymy. Poza tym w życiu wybieramy osoby z większą ilością tkanki tłuszczowej, intuicja podpowiada nam, że takie kobiety urodzą dziecko, a mężczyźni będą w stanie rąbać drewno. Atrybucja jest inna niż to, co wytworzyły mass media. Rozmawiamy o tym i propagujemy jako Kobiety bez diety, żeby nabrać do tego dystansu. Część naszego kolektywu nie skupia się już na pojedynczych klientach, zdałyśmy sobie sprawę, że musimy pojawić się w przekazie medialnym, organizować warsztaty, wykłady ćwiczenia, bo sprawa jest zbyt poważna.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: