WIMIN, czyli suplementacja dla dziewczyn, którym brakuje czasu, by o siebie zadbać. Przetestowałam!
Ile razy postanawiałyście „wziąć się za siebie” – zdrowo jeść, ćwiczyć, łykać suplementy – ale poddawałyście się już kolejnego dnia? To byłam ja. M.in. z myślą o dziewczynach, które nie mają czasu, za to mają problem z regularnością, powstały suplementy WIMIN. Przetestowałam je i dzielę się wrażeniami – na start powiem tylko, że to pierwsze witaminy, których nie przestałam brać już następnego ranka.
Dlaczego przetestowałam wegańską suplementację WIMIN?
Nie jestem mistrzynią świata w dbaniu o siebie. Konsekwencja i regularność to coś, o czym kiedyś czytałam, ale nigdy nie doświadczałam. Nadmiar wolnego czasu? Widziałam raz, na Instagramie.
Pracuję jako dziennikarka, wiecznie nie dosypiam i zawsze mam jakiś wywiad zaległy do spisania. Po pracy w redakcji gnam na wolontariat, wykłady lub uratować jakiegoś zwierzaka w potrzebie. Przed pandemią bardzo dużo wyjeżdżałam – walizki w zasadzie nigdy do końca nie wypakowywałam, bo się nie opłacało… Same rozumiecie, że w tych warunkach niełatwo o regularność.
Do tego jestem weganką. Nie dla korzyści zdrowotnych, ale z wewnętrznego przekonania, że nie można zjadać i krzywdzić istot, które miały mamę. Niestety nie lubię planować posiłków i za dużo myśleć o jedzeniu, a musicie wiedzieć, że weganin, który nie planuje, ginie w wyniku selekcji naturalnej. Poza myśleniem o zbilansowanej diecie musi pamiętać o codziennym łykaniu witaminy B12 (to jedyna, której roślinożerca nie można dostarczyć wraz z pożywieniem). W moim przypadku przydałoby się też uzupełniać selen na chorą tarczycę, żelazo – w związku z pojawiającymi się od czasu do czasu niedoborami, no i wiadomo – nie można zapominać o witaminie D, bo żyjemy w takim a nie innym klimacie… Wiedziałam, że powinnam to robić, ale zwykle mi się nie udawało.
Suplementy WIMIN znajdziesz w sklepie Hello Zdrowie. Wybierz odpowiedni dla siebie zestaw i wypróbuj!
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że życie weganina w Polsce wciąż nie jest łatwe. Wiecie, jak trudno jest znaleźć suplementy o w pełni roślinnym składzie? Większość producentów na polskim rynku suplementów zasadza na roślinożerców pułapki. Witaminy pakuje w kapsułki z żelatyną, pigułki barwi koszenilą, tabletki pokrywa szelakiem… O ile jeszcze pojedyncze preparaty można znaleźć bez niemiłych odzwierzęcych niespodzianek, o tym znalezienie kompletnego zestawu witamin wydawało mi się do tej pory zadaniem nie do wykonania.
W związku z tym, gdy dostałam do przetestowania suplementy WIMIN, szczerze się ucieszyłam. Po pierwsze dlatego, że mają w 100 procentach wegański skład – i to dobry, w pełni naturalny, bez żadnych dodatków glazurujących, sztucznych barwników i innych podejrzanych substancji.
Po drugie – jak zapewniają dziewczyny z WIMIN – ich suplementy zostały zaprojektowane tak, by pomóc kompleksowo zadbać o najważniejsze potrzeby zdrowotne kobiet. Jednocześnie są dostępne w kilku wariantach do wyboru – w zależności od twoich zdrowotnych priorytetów. Po trzecie i w moim przypadku równie ważne – zestawy WIMIN zostały pomyślane w ten sposób, by ułatwiać regularne ich przyjmowanie tym osobom, którym z regularnością nie zawsze jest po drodze. Jak to działa? Już wyjaśniam.
Co konkretnie testowałam?
WIMIN to kompletna suplementacja na cały miesiąc. Zestaw składa się z 30 saszetek, w każdej z nich znajdują się zaś cztery kapsułki – do połknięcia w ciągu dnia. Trzy pierwsze wspierają najważniejsze, uniwersalne potrzeby organizmu kobiety:
Pierwsza kapsułka wspiera odporność – zawiera zestaw witamin C, D, E, B 12, bez których organizm nie ma szans, by poprawnie działać. Do tego mamy żelazo, selen oraz bezzapachowy ekstrakt z czosnku, który jak wiadomo, jest naturalnym antybiotykiem. Poza tym w środku zamknięte zostały naturalne substancje o działaniu wspomagającym układ odpornościowy, czyli bioflawonoidy z roślin.
Druga kapsułka pomaga zadbać o promienny wygląd skóry – w składzie są: niezastąpiony dla dobrej kondycji skóry cynk, wspierający pigmentację beta karoten oraz likopen z pomidorów – bardzo silny przeciwutleniacz, którego organizm nie jest w stanie sam wyprodukować. Zawartość uzupełniają: spowalniający starzenie ekstrakt z alg zwany astaksantyną, a także wspierająca kondycję oczu luteina z kwiatów aksamitki.
Trzecia kapsułka dodaje energii i poprawia samopoczucie – zawiera redukujący zmęczenie magnez, witaminę B6 – niezbędną do wytwarzania serotoniny, oraz Rhodiolę – różeniec górski. Ten ostatni to jedna z tych niezwykłych roślin, które jednocześnie stymulują i uspokajają centralny system nerwowy.
Czwartą kapsułkę każda z nas wybiera sama. W zależności od tego, co chcemy usprawnić w funkcjonowaniu naszego organizmu, możemy wybrać pigułkę na:
- lepszy seks;
- walkę z PMS;
- przygotowanie do ciąży;
- lepszą ochronę organizmu;
- lepszą koncentrację;
- szybszy metabolizm.
Ja przetestowałam zestaw WIMIN „Lepszy seks”. W czwartej tabletce znalazły się więc:
- Libifem, czyli ekstrakt z kozieradki, która od dawien dawna jest stosowana w celu zwiększenia libido; poprawia ukrwienie narządów miednicy mniejszej, tym samym wzmagając doznania seksualne;
- Liść damiany, który działa jak afrodyzjak, a jednocześnie bardzo relaksuje i pomaga czerpać większą przyjemność z seksu;
- L-cytrulina – redukująca zmęczenie i zapewniająca lepsze ukrwienie narządów płciowych, dzięki czemu wspomaga sferę seksualną i wzmacnia odczuwanie orgazmów.
Suplementy, które pomagają na… regularność?
WIMIN zamówiłam przez internet, na stronie Allwimin.com. Po rozpakowaniu przesyłki zobaczyłam ładnie zaprojektowane, estetyczne pudełko z wygodnym „podajnikiem” saszetek, które można postawić na biurku, w łazience czy na stoliku nocnym. Zwykle staram się kupować produkt, nie opakowanie, bo mam świadomość, jakie sztuczki wykorzystują marketingowcy. W tym przypadku jednak daję wielki plus za design i myślenie o drobiazgach, które sprawiają, że codzienność staje się ładniejsza. W drugim miesiącu suplementacji można zamówić sam wkład z saszetkami, by nie wyrzucać pudełka WIMIN.
Suplementację stosowałam przez dwa pełne miesiące (aktualnie jestem w trakcie trzeciego) – zaczęłam z początkiem czerwca, brałam kapsułki regularnie przez cały lipiec. No właśnie, po raz pierwszy udało mi się nie przerwać suplementacji po kilku dniach – kapsułki łykałam codziennie. W pracy po śniadaniu, i po pracy, w weekendy i na wakacjach (w to ostatnie samej ciężko było mi uwierzyć). Innymi słowy – system wymyślony przez WIMIN wpisał się w moją rzeczywistość.
System 4 kapsułek zamkniętych w saszetkach na każdy dzień miesiąca trochę przypomina mi dietę pudełkową – tylko w tym przypadku zamiast pudełek mamy saszetki, a zamiast jedzenia – suplementację. Na każdy dzień dostajesz witaminy i minerały pokrywające twoje dobowe zapotrzebowanie, wszystko jest przygotowane, poręczną torebeczkę z kapsułkami możesz zabrać do biura, na siłownię, spacer. Jedyne, co musisz zrobić, to łyknąć to, co dla ciebie przygotowano.
U mnie rozwiązanie zaproponowane przez WIMIN sprawdziło się doskonale. Tak jak wspominałam, bardzo dużo czasu spędzam poza domem, w redakcji, na spotkaniach, wyjazdach. Fakt, że mogę wrzucić saszetkę do torebki albo kieszeni i zażyć kapsułki w dowolnym momencie dnia, okazał się dla ogromnym ułatwieniem. A możliwość zapakowania do walizki tylu saszetek, na ile dni akurat wyjeżdżam, bardzo ułatwiła mi życie podczas kilku przedłużonych weekendów i wakacji.
O dziwo, bardzo trafionym rozwiązaniem okazało się również to, że WIMIN można zamówić w formie subskrypcji, jak w Netflixie. Dopóki nie zrezygnuję z zakupu cyklicznego, bądź go nie zawieszę (mogę to zrobić w każdej chwili), co 30 dni wybrany zestaw trafia pod wskazany przeze mnie adres, bez dodatkowych opłat za przesyłkę. Duży plus za to, że nie muszę co miesiąc myśleć o zamawianiu kolejnej przesyłki, nie jestem zmuszona do chodzenia po aptekach, czy szukania produktów w sklepach internetowych.
Fajne jest również to, że w dowolnym momencie mogę zmienić zestaw (wszystkie kosztują tyle samo, czyli 129 złotych). Obecnie zażywam kapsułki z zestawu „Lepszy seks”, ale na jesienne miesiące zamierzam wybrać te wspierające odporność, zimą prawdopodobnie postawię na kapsułki poprawiające koncentrację, a na wiosnę zamienię je na te przyspieszające metabolizm.
2 miesiące za nami, czyli efekty suplementacji
Miałyście kiedyś tak, że wstawałyście bardziej zmęczone niż się kładłyście? Ja w ostatnich miesiącach robiłam tyle rzeczy, że stan zmęczenia był permanentny. Różnicę zaczęłam zauważać po około 2 tygodniach regularnego stosowania WIMIN – stopniowo poranne wstawanie stawało się coraz przyjemniejsze. Po jakimś czasie zauważyłam też, że po godz. 14 moja energia nie spada, tak jak to było zawsze. Początkowo tych postępów w ogóle nie skojarzyłam z suplementacją, ot, ucieszyłam się z przypływu z sił. Fakty powiązałam dopiero wtedy, gdy znajomi zaczęli dziwić się, że przestałam odwoływać wieczorne spotkania. Wreszcie miałam ochotę na siedzenie nad Wisłą do późna, mniej stresowałam się tymi wszystkimi rzeczami, które na mnie czekają nazajutrz.
Podczas stosowania suplementów WIMIN zaobserwowałam, że poprawił się stan moich paznokci i włosów. Te pierwsze zawsze przypominały pergamin – tymczasem po raz pierwszy od dawna udało mi się je zapuścić. A szorstkie, plączące się włosy wreszcie udaje się bez problemów rozczesać po kąpieli! Cera w lustrze również wydaje mi się mniej ziemista, zdrowsza, ale jest to wyłącznie subiektywna obserwacja.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że propozycja WIMIN idealnie wstrzeliła się w moje potrzeby. Wreszcie czuję, że o siebie dbam i jest to naprawdę łatwe. Cieszę się, że w ciągu dnia wreszcie nie czuję nieodpartej chęci ucięcia sobie drzemki, a wieczorem mam zapas energii na spotkania.
Innymi słowy – poczułam różnicę w jakości mojego życia. Ponieważ czasami małe rzeczy popychają nas do działania w dobrą stronę, to w ostatnim czasie udało mi się nawet parę razy odwiedzić siłownię! Zmęczeniem już się nie mogę wymigiwać, a wewnętrzne przekonanie, że wreszcie zrobiłam coś dobrego dla siebie, sprawia, że chce mi się to robić częściej.
Podsumowując…
Na każdego wybrane suplementy działają inaczej, każdy organizm ma inne potrzeby. Dlatego możliwość dopasowania zestawu do swoich jest niewątpliwą ogromną zaletą produktów WIMIN. O wygodzie stosowania napisałam już tyle, że chyba nie ma sensu powtarzać – dodam tylko, że być może to właśnie ona zdecydowała, że suplementacja u mnie zadziałała. Bo po raz pierwszy w moim życiu była regularna.
Jeśli więc szukacie kompleksowego zestawu witamin o czystym składzie, tworzonych z poszanowaniem dla zwierząt, to WIMIN z pewnością powinien znaleźć się na waszej liście do wypróbowania. Gdybym miała jednym słowem podsumować mój dwumiesięczny eksperyment z WIMIN-em, napisałabym tylko, że warto.
Zobacz także
„Chcemy w tym trudnym i zabieganym świecie wspierać, kibicować i towarzyszyć kobietom”. Kwestionariusz urodowy: WIMIN
Chcesz poprawić życie seksualne? Czas na zaprzyjaźnienie się z L-cytruliną
„Patrzę w lustro i widzę dziewczynę, która mi się podoba”. Marysia Kujawińska o akceptacji siebie i suplementach WIMIN
Polecamy
„Slavic girl diet” święci triumfy za oceanem. Amerykanki uwierzyły, że piękno i zdrowie da im popularna w Polsce kasza
Oliwna herbata, czarne złoto i „Cvijet Soli”
„Dlaczego opalanie naszych ukrytych części ciała uważane jest za szalone?” Lekarz komentuje trend „opalania yoni”
Kalcytriol i jego znaczenie. Co ma wspólnego z witaminą D?
się ten artykuł?