Zatrzasnęli pacjenta onkologicznego w karetce. Prawie godzinę czekał w upale na pomoc
„Wojtek, zostaw to, bo będziesz musiał płacić” – mówił kierowca, który obawiał się konsekwencji zniszczenia ambulansu. Uwięzionego w nagrzanym pojeździe pacjenta uratował jego syn, który wybił szybę nagrzanego pojazdu deskorolką. Cała sytuacja trwała niemal godzinę w 30-stopniowym upale.
Zatrzasnęli pacjenta w karetce
Do niecodziennych zdarzeń doszło pod koniec ubiegłego tygodnia. Jak poinformowało Radio Zet, na jednym z krakowskim osiedli pracownicy prywatnej firmy EMERGENCY24 świadczącej usługi medyczne, zatrzasnęli w karetce pacjenta onkologicznego, którego mieli przewieźć do hospicjum. Jeden z pracowników firmy zostawił kluczyki od pojazdu na przednim siedzeniu i zamknął drzwi. Pacjent był już w środku pojazdu, a na zewnątrz panował niemal 30-stopniowy upał. Kierowcy próbowali otworzyć drzwi śrubokrętem, jednak ich starania nie przyniosły efektów. Dzwonili także do swoich współpracowników, by przywieźli im kluczyki zapasowe. W tym czasie pacjent leżał nieprzytomny na noszach w nagrzanym ambulansie.
„Oddycha, tak że jest dobrze. Oddycha, bo się klatka [piersiowa – przyp. red.] podnosi” – mówił kierowca.
Wokół karetki zebrali się zaniepokojeni sąsiedzi, którzy namawiali mężczyzn do wybicia szyby w pojeździe. Kierowcy nie chcieli jednak tego zrobić z obawy o późniejsze konsekwencje.
„Wojtek, zostaw to, bo będziesz musiał płacić” – mówił jeden do drugiego.
Mężczyźni podjęli próbę wybicia szyby kamieniem dopiero po groźbach od świadków zdarzenia o wezwaniu policji. Ostatecznie dokonał tego syn uwięzionego pacjenta, który zniecierpliwiony opieszałością kierowców ambulansu sięgnął po leżącą na trawie deskorolkę. Dzięki temu mężczyznom udało się dostać do wnętrza pojazdu i sprawdzić stan pacjenta. Według relacji obserwującej przebieg zdarzeń sąsiadki, pani Katarzyny, cała sytuacja trwała około 45 minut.
„To była nieszczęśliwa sytuacja”
Redakcja Radia Zet zwróciła się do firmy EMERGENCY24 z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego kierowcy nie zareagowali od razu i narazili pacjenta na uszczerbek na zdrowiu przez pozostawienie go w nagrzanym ambulansie przez niemal godzinę. Właściciel firmy Maciej Maria Kisiel Dorohinicki przekazał, że zgodnie z przekazanymi mu informacjami pacjent miał przebywać zatrzaśnięty w pojeździe jedynie przez 15 minut.
„To była nieszczęśliwa sytuacja, ale jako właściciel firmy czuję się odpowiedzialny za to, co się stało. Jest mi przykro” – przekazał i dodał – „Szukam kontaktu z synem pacjenta. Jeśli będę miał możliwość, to pomogę mu we wszystkim, jeśli zajdzie taka potrzeba”.
Tłumaczył również, że kierowcy ambulansu nie byli ratownikami medycznymi.
„To są ludzie przeszkoleni, ale nie muszą być ratownikami, żeby realizować tak zwany transport zwykły pacjentów” – wyjaśnił.
I podkreślił, że porozmawia z pracownikami oraz podejmie środki zaradcze, by zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości.
„Oni nie mogą się bać wybić szyby. Życie ludzkie jest wartością najwyższą i tutaj nie ma w ogóle nad czym się zastanawiać” – podsumował.
Źródło: Radio Zet
Zobacz także
Zamknął psa w aucie. Ciało zwierzęcia miało 60 st. C. „Zdaniem lekarza weterynarii, pies się ugotował” – mówi kierownik schroniska
Pierwsza pomoc zwierzętom. Jak prawidłowo wykonać resuscytację u psa lub kota? Radzi lekarz weterynarii
Którzy turyści są najbardziej narażeni na śmierć z powodu ekstremalnych upałów?
Polecamy
Tragiczna śmierć wybitnej sportowczyni. W jej tchawicy odnaleziono kawałki pokarmu
„Elektryczny bandaż” przyspieszy gojenie ran. Do aktywacji potrzebuje tylko kropli wody
Którzy turyści są najbardziej narażeni na śmierć z powodu ekstremalnych upałów?
Trzyletnia dziewczynka zakrztusiła się lizakiem. Było o włos od tragedii. Na szczęście z pomocą ruszył policjant
się ten artykuł?