Przejdź do treści

„Zejście na poziom ciała otwiera inną przestrzeń. Odkrywa, że jest w nas zupełnie inny, dużo łagodniejszy głos”. O myśleniu ciałem mówi Zuza Sikorska

Zuza Sikorska / arch. prywatne
Zuza Sikorska / arch. prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Ruch to nasz pierwszy i najbardziej instynktowny język. W reakcji na bodźce z zewnątrz pojawiają się u człowieka reakcje emocjonalne, a one mają w sobie komponent cielesny. Te reakcje wyrażają się w oddechu, który również jest ruchem, w gestach, zmianach postawy, w mimice. To sposób komunikacji, ale też forma ekspresji tego, kim jesteśmy i jak się czujemy w świecie – o bodythinking rozmawiamy z Zuzą Sikorską, terapeutką somatyczną, trenerką świadomej pracy z ciałem i oddechem.

 

Anna Sierant: Na początek zapytam o samą definicję: czym jest bodythinking?

Zuza Sikorska: „Bodythinking”, czyli myślenie ciałem, to termin, który wymyślił mój mąż. Opowiadałam mu o tym, co w pracy somatycznej pasjonuje i ciekawi mnie najbardziej. Podsumował to, mówiąc: „aaa, czyli chodzi ci o myślenie ciałem”.

Myślenie ciałem, czyli z jednej strony skupienie uwagi właśnie na ciele i „nurkowanie” w inne aspekty naszej rzeczywistości z jego perspektywy. Z drugiej strony podkreślenie, że ważne jest dla mnie szukanie harmonii między ciałem a umysłem, które stanowią nierozerwalną jedność. Zdecydowanie nie chodzi mi o eliminowanie myślenia z procesu tej pracy, bo przekładanie języka ciała na język werbalny jest bardzo ważne. To, co przeżywamy i odczuwamy w ciele, warto nazywać i łączyć z myśleniem. Wtedy ten proces staje się pełny i przynosi trwałe rezultaty.

Drugi termin, o który chciałabym cię zapytać, to język ruchu: w końcu „język” to słowo, które kojarzy się bardziej, powiedzmy, z logopedią czy lingwistyką niż właśnie ruchem.

Tak, to termin rzeczywiście jeszcze mało znany poza kręgiem osób zajmujących się pracą przez ciało. Ruch to przecież nasz pierwszy i najbardziej instynktowny język. W reakcji na bodźce z zewnątrz pojawiają się u człowieka reakcje emocjonalne, a one mają w sobie komponent cielesny. Te reakcje wyrażają się w oddechu, który również jest ruchem, w gestach, zmianach postawy, w mimice. To sposób komunikacji, ale też forma ekspresji tego, kim jesteśmy i jak się czujemy w świecie.

Niestety, dużo tej ekspresji tłumionej jest w procesie socjalizacji – widać to po dzieciach, które pewnego dnia, znienacka zostają posadzone w szkolnej ławce i uciszone. Czasem nawet karcone za wiercenie się w niej. Potem takie dziecko dorasta i ławkę szkolną zamienia na biurko w pracy. I tak lądujemy, ciągle tłumiąc i cenzurując siebie samych – bo czegoś nie wypada, nie wolno, bo coś „głupio” wygląda. Zwróć uwagę, jak wiele osób ma trudność z tym, żeby pozwolić sobie na tańczenie na trzeźwo. I nie dlatego, że nie chcą czy nie lubią tańczyć. Chcą i lubią, ale potrzebują wyłączyć kontrolę, żeby nie myśleć, jak to będzie wyglądało w oczach innych.

Warto przyglądać się temu, w jakich sytuacjach związanych z ciałem się cenzuruję i czy mi to odpowiada? Gdzie marzy mi się więcej luzu i odpuszczenia? W gabinecie i na warsztatach pomagam ludziom tę ekspresję odzyskiwać – budzić świadomość na jej temat, przyglądać się jej z ciekawością i uczyć się ją wykorzystywać. Próbować przyglądać się temu, jak różne stany i emocje wyrażają się w ciele i przez ciało. Coraz ważniejsze jest też dla mnie odkrywanie, że kontakt z ciałem to sposób na więcej łagodności i współczucia dla siebie – nasze wewnętrzne głosy i narracje są często bardzo srogie. Zejście na poziom ciała otwiera inną przestrzeń. Odkrywa, że jest tam zupełnie inny, dużo łagodniejszy głos. Takie doświadczenie bywa kluczowe do tego, by tę wewnętrzną narrację zacząć zmieniać i ten głos zacząć dopuszczać.

Z jakich metod czerpać inspirację, pracując z ciałem?

Praca przez ciało to bardzo stara dziedzina. Ludzie praktykują ją od tysięcy lat. Ta tradycja daje poczucie jakiejś kontynuacji, bezpieczeństwa, sprawia, że mamy z czego czerpać, na czym stanąć i co studiować, ale też co badać i rozwijać. Pojawiają się też nowe nurty i techniki. Wiele osób wkłada energię w to, żeby ta perspektywa stała się na serio brana pod uwagę m.in. w podejściach terapeutycznych i rozwojowych, bo ma wielki potencjał zarówno jeśli chodzi o powrót do zdrowia, jak i wprowadzanie życiowych zmian. Ludzie sami zaczynają czuć, że coś w tej dysharmonii ciała i umysłu jest nie tak… że czegoś im brakuje, że są odcięci od ciała, że nie czytają sygnałów, które ono im daje, albo że go systematycznie nadużywają. Wtedy zaczynają szukać wiedzy i wsparcia, żeby to zmienić.

Jednocześnie bardzo prężnie rozwija się obszar badań naukowych, w których ciało i ta jego „mądrość”, „pamięć” są brane pod lupę. Okazuje się więc, że „praca z ciałem”, „język ciała” to nie tylko bardzo zgrabne i przemawiające do wyobraźni zwroty, ale naukowo potwierdzone fakty. Dla wielu ludzi to bardzo ważne, bo niekoniecznie wychodzą od intuicji czy odzywającej się potrzeby, a bardziej od strony wiedzy i intelektu.

Jeśli właśnie o te połączenia między ciałem, intelektem, emocjami chodzi, to zazwyczaj wspomina się o tym, jak ciało reaguje na trudne emocje, np. smutek czy nawet procesy, jak żałoba. A jak w ciele „objawiają się” np. radość, przyjemność, szczęście?

Są badania, które pokazują, że istnieją pewne charakterystyczne dla konkretnych emocji i stanów odczucia cielesne i ruchy. W przypadku radości to np. otwarta klatka piersiowa czy specyficzne odczucie ciężaru swojego ciała. Z mojej perspektywy takie badania są ciekawe, bo mogą stanowić inspirację do własnych poszukiwań. Mogę na przykład przyjrzeć się temu, co dzieje się z moim ciałem, w moim ruchu, oddechu czy postawie, kiedy jestem szczęśliwa? Co, kiedy czuję radość? Co, kiedy odczuwam przyjemność? Takie badanie tych stanów może być fascynujące, ale też dużo powiedzieć nam o nas samych, coś przed nami odkryć. Mówi się często, że „ciało nie kłamie” – kiedy je uwzględniamy, poszerza się świadomość siebie, robi się miejsce na niuanse. Tak jakby nagle poszerzył się kadr i odsłonił pełny krajobraz.

Czyli można nauczyć się generować ciałem dobre emocje, poprawiać nastrój, np. gdy odczuwamy stres, czujemy się przytłoczeni obowiązkami itp.?

Tak, relacja z ciałem jest świetną drogą do poznawania świata własnych emocji i regulowania ich. Jest też kluczowa w samoregulacji układu nerwowego. To w dzisiejszej rzeczywistości bardzo przydatna, a zaryzykuję nawet stwierdzenie, że kluczowa umiejętność, która jest dostępna dla każdego z nas, bo wynika z instynktownej mądrości naszego ciała. Przez ciało możemy wychodzić z naturalnych reakcji na stres, takich jak ucieczka, zamrożenie czy walka i wracać do równowagi. To pomaga w radzeniu sobie w trudnych i po trudnych sytuacjach i sprawia, że nie musimy, lub nie zawsze musimy, ponosić ich długofalowych konsekwencji.

Świadoma relacja z ciałem daje też większą jasność tego, co się ze mną dzieje. W trudnej sytuacji mogę zacząć od tego, żeby dać sobie chwilę na sprawdzenie odczuć w ciele i zauważenie jak oddycham. Wtedy może być łatwiej trochę trafniej odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie emocje są we mnie teraz. Po takim zatrzymaniu może przyjść sporo jasności i ulgi. Łatwiej wtedy uniknąć różnych automatycznych strategii rozładowania emocji np. „zajedzenia” ich słodyczami, czy wdania się w niepotrzebną sprzeczkę. Kiedy czujemy siebie, łatwiej jest się sobą zaopiekować.

Do mojego gabinetu i sal warsztatowych trafiają ludzie, którzy czują, że coś w tej relacji z ciałem jest nie tak i doświadczają z tego powodu jakiegoś rodzaju poczucie straty. Czują, że coś ich omija, że czegoś ważnego nie doświadczają i chcą spróbować to odzyskać

Ciałem możemy nie tylko myśleć, ale i patrzeć. Na czym ten proces polega?

Jakiś czas temu zostałam zaproszona do oprowadzenia widzów wystawy fotografii Agnieszki Rayss, kuratorowanej przez Agnieszkę Pajączkowską właśnie w taki sposób, żeby mogli obejrzeć tę wystawę „ciałem”. Trwało to ok. godziny, praktykowaliśmy wspólnie w galerii, wszyscy widzowie dostawali serię wskazówek, które miały przekierować uwagę na ciało, odczuwanie zmysłowe i pozwolenie sobie na zbadanie, co dzieje się w trakcie odbioru tych prac na poziomie cielesnym. Po tym oprowadzaniu ludzie mówili o zupełnie nowym dla nich doświadczeniu tej wystawy. Najbardziej zapamiętałam słowa człowieka, który powiedział, że dzięki temu doświadczeniu przypomniał sobie, czemu w ogóle lata temu zainteresował się i zajął fotografią. Tak jakby to doświadczenie przypomniało mu jego pierwsze wrażenia, pierwszy zachwyt. Właśnie o to mi chodziło i chodzi w mojej pracy, bo przecież nie robię nic, czego ludzie instynktownie, pierwotnie by nie znali, czy czego nie mieliby w sobie.

Nasza zdolność do odbierania bodźców z własnego wnętrza i z zewnątrz, ze świata jest bardzo bogata, bo zmysłów jest znacznie więcej niż ta standardowa „piątka”, która przychodzi nam od razu do głowy. Te, z którymi dużo pracuję i o których warto wspomnieć, to propriocepcja, która pozwala nam odczuwać i orientować się, jak ułożone są części naszego ciała i interocepcja, czucie trzewne – odczucia z narządów, ale też np. odczucia wysiłku mięśniowego. Tym zmysłem chętnie zajmują się badacze – ze względu na jego duży związek z naszą samoregulacją i samopoczuciem. Świadome doświadczanie swoich zmysłowych odczuć z ciała to świetny sposób na medytację i praktykę uważności, ale też po prostu na pełniejsze przeżywanie życia.

Jakie sygnały, świadczące o tym, że warto popracować nad cielesną perspektywą, daje nam samo ciało?

To bardzo indywidualna sprawa, ale warto się sobie przyjrzeć w swoim codziennym funkcjonowaniu i sprawdzić: jak jest z moim odczuwaniem takich podstawowych potrzeb jak pragnienie, głód, zmęczenie? Jak jest z odczuwaniem ciała w trakcie różnych czynności? Gotowanie, spacer, rozmowa z inną osobą, a nawet sport? Z sygnałami jest tak, że ciało najpierw szepcze i warto umieć je usłyszeć na tym etapie, bo potem ten szept zamienia się w dużo mocniejsze sygnały.

Do mojego gabinetu i sal warsztatowych trafiają ludzie, którzy czują, że coś w tej relacji z ciałem jest nie tak i doświadczają z tego powodu jakiegoś rodzaju poczucie straty.
Czują, że coś ich omija, że czegoś ważnego nie doświadczają i chcą spróbować to odzyskać. Są też osoby, które wymagają od siebie i swojego ciała bardzo dużo i dochodzą do wniosku, że dłużej tak nie chcą. Inni odkrywają, na przykład w psychoterapii lub w procesie pracy psychodietetycznej, że to obszar, któremu nigdy się nie przyglądali i nie wiedzą nawet, jak zacząć. Niestety często myślimy o tym, dopiero kiedy pojawiają się dolegliwości czy objawy psychosomatyczne. Wtedy często potrzeba bardziej kompleksowej diagnozy i pomocy różnych specjalistów.

Relacja z ciałem jest świetną drogą do poznawania świata własnych emocji i regulowania ich. Jest też kluczowa w samoregulacji układu nerwowego. To w dzisiejszej rzeczywistości bardzo przydatna, a zaryzykuję nawet stwierdzenie, że kluczowa umiejętność

Jak już rozpoznamy, że warto by z ciałem popracować, od czego zacząć? Czy możemy w domu wprowadzić taką np. codzienną rutynę złożoną z jakichś nawyków, związanych właśnie z kontaktem z ciałem?

Tak! I super, że użyłaś słowa „codzienną”, chociaż to niekoniecznie musi być rutyna. Co kto lubi. Ważne, żeby z ciekawością i łagodnością wobec siebie wracać do tego każdego dnia. I spokojnie, to nie muszą być koniecznie długie i nużące sesje – wystarczy krótsza, za to częstsza praktyka, zakorzeniona jakoś w naszej codzienności. Warto zacząć od większej uważności na to, co z ciałem i w ciele się dzieje. Samych ćwiczeń i dostępnych technik jest wiele.

Możesz np. spróbować, wycierając swoje ciało po prysznicu, mówić do siebie w myślach: „wycieram teraz moją lewą stopę. To jest moja lewa stopa” i zrobić tak z całą z resztą ciała. Możesz też zacząć od tego, żeby, czekając, aż zagotuje się woda na herbatę, zdjąć buty i poczuć, jak stoisz stopami na ziemi, jak je przyklejasz do podłogi, jak je czujesz, jak czujesz swój ciężar opierający się o ziemię. Albo przy okazji spaceru po lesie, parku poczuć zapach otoczenia całym ciałem, obserwując swoje reakcje na ten zapach. Może stwierdzisz, że chcesz poświęcić trochę uwagi i przyjrzeć się temu, w jaki sposób chodzisz, idąc na przykład do pracy, sklepu – na czym w ogóle polega ten ruch? Jak go odczuwasz? Mówiąc językiem ruchu: co dzieje się wtedy z „centrum” twojego ciała, a co z jego „końcówkami”?

Twoja codzienna praktyka może być bardziej lub mniej formalna. Powtarzalność jest ważna, bo ten proces przypomina trochę wydeptywanie ścieżki i sprawia, że potem to, co było „praktyką”, „techniką” czy „codzienną rutyną”, może stać się częścią życia, odruchem. Poza tym warto poćwiczyć „na sucho” i w bezpiecznych warunkach, żeby móc wykorzystać ten zasób w trudniejszych momentach. Przecież ostatecznie w tym wszystkim nie chodzi o jakąś sztuczną sytuację ani o wieczne chodzenie na warsztaty czy sesje, tylko o uczynienie tych praktyk częścią życia. Trzeba najpierw trochę popraktykować, ale to nie praktyka jest celem. Celem jest samo życie – w ciele.

 

Zuza Sikorska – terapeutka somatyczna, certyfikowana trenerka języka ruchu oraz świadomej pracy przez ciało i oddech. Prowadzi szkolenia, warsztaty i praktykę indywidualną bodythinking.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?